O miłości, pracy społecznej i teatrze rozmawiamy w programie "Przed hejnałem" z Bartoszem i Małgorzatą Szydłowskimi - dyrekcją Łaźni Nowej.

 

- Dzisiaj szykuje nam się wielka uczta w Nowej Hucie. Jaki jest związek teatru z jedzeniem? Skąd pomysł, by to połączyć?

Bartosz Szydłowski - Po dobrym jedzeniu można się poczuć świetnie, jak po dobrym teatrze. Potraktowałbym to w formie żartu. Podstawowym marzeniem, które pojawiło się na początku teatru, to było wprowadzenie sztuki do codzienności. Łaźnia Nowa urodziła się po to, by polepszyć relacje między ludźmi, by je odzyskiwać. Po to się robi teatr, by celebrować te relacje, nasycić się nimi.

 

Małgorzata Szydłowska - Gotowanie sprzyja wspólnemu biesiadowaniu.

 

- W tym roku przypada 10-lecie Łaźni Nowej. Zalew Sztuki, który przez całe wakacje nam serwowaliście, to swoista celebracja?

 

Bartosz Szydłowski - Nie, to pilotażowy projekt, który zmierza w kierunku Bulwarowej. Przenieśliśmy się do Bulwarowej, robimy to wspólnie z Kombinatorem, by być bliżej codziennego życia. Wylewamy się poza budynek. 

 

Małgorzata Szydłowska - Zaczynamy remont po 10 latach. Mamy zamiar nabrać nowych form, zacząć od początku.

 

Bartosz Szydłowski - Teatr w Hucie to nie była instytucja, która dostała dofinansowanie, by działać. Szukamy wzmocnienia oddolnych inicjatyw. Przez pierwsze 5 lat to było gruzowisko, niektórym wciąż brakuje zapachu smaru. Tak się złożyło, że kończymy inwestycje, bo w końcu dostaliśmy fundusze europejskie. Nie mieliśmy reflektorów w dwóch salach, tylko je przenosiliśmy na spektakle. Dobrego nagłośnienia też nie mieliśmy - teraz to się zmieni.

 

- Jako widz nie czułam tego.

 

Bartosz Szydłowski - To dobrze. Autorką całej tej aranżacji jest Gosia. Krok po kroku to się cywilizowało.

 

- Dzisiaj w Łaźni Nowej wielka uczta. Czy to znaczy, że to Wy będziecie gotować, częstować Waszych widzów?

 

Bartosz Szydłowski - To spotkanie z aktorami, to odsłanianie kuchni teatralnej, trochę będziemy mówić o ćwiczeniach, graniu. Główna atrakcja to spotkanie z nami. Od godz. 18 jesteśmy do dyspozycji.

 

Małgorzata Szydłowska - Będziemy zdradzać przepisy kulinarne, oczywiście kuchni teatralnej. 

 

- Ludzie, którzy cały czas żyją teatrem, mają czas na gotowanie?

 

Małgorzata Szydłowska - My uwielbiamy gotować.

 

Bartosz Szydłowski - To się stało w sposób naturalny. Poza teatrem jest coś, co musisz robić. Przy stole mamy czas dla siebie - dla Marysi im Mikołaja. Największa relacja objawia się podczas rytuałów kulinarnych. Mój syn uwielbia gotować. Ostatnio przez 4, 5 godzin piekł placki żydowskie dla dwóch klas.

 

- To są przepisy wyniesione z domu?

 

Bartosz Szydłowski - Wyszukuje je w internecie. Ma talent kulinarny.

 

Małgorzata Szydłowska - Dziś będą nas wspomagać dzieci. 

 

Bartosz Szydłowski - To popołudnie ma przypominać spotkanie bosko-komediowe.

 

- Zapraszacie całe rodziny?

 

Małgorzata Szydłowska - Wszystkich. 

 

- Wcześniej o 16 odbędzie się debata o Zalewie Nowohuckim. Jak Wy sobie go wyobrażacie - ten ideał?

 

Małgorzata Szydłowska - To jest gigantyczny teren, który ma dużo walorów i dużą perspektywę, ale wymaga połączenia. Moim marzeniem było stworzenie takiego miejsca, które połączy ten teren w spójną całość. Chcieliśmy połączyć teatr ścieżką, bo teraz nie możemy się komunikować. Stworzenie jednej wspólnej enklawy działań - to nasz cel.

 

Bartosz Szydłowski - Chcemy ułatwiać mieszkańcom funkcjonowanie, by parkowali na parkingach a nie blokowali uliczek. Moim marzeniem jest to, by stworzyć projekt modelowania dyskusji z mieszkańcami. To będzie realna debata społeczna, by rozruszać wyobraźnię miejsca. Będziemy snuli baśń na jego temat. Im więcej tych osób będzie, tym lepsza będzie baśń.


- W Waszym związku Bartosz jest od wymyślania, a od realizacji jest Małgorzata?

 

Małgorzata - Ten podział nigdy nie jest sztywny. Nad ideą wspólnie dyskutujemy, ale rzeczywiście w fazie realizacyjnej dużo na mnie spada.

 

Bartosz Szydłowski - Nasz związek jest bardzo burzliwy, jest przestrzenią nieustających sporów i rodzinnych i teatralnych. Żyjemy z teatrem, kładziemy się spać z teatrem. Przed premierami jest bardzo burzliwie.

 

- Kto jest wtedy trudniejszy do zniesienia?

 

Bartosz Szydłowski - Ja zdecydowanie. Jestem ekstrawertykiem, więc wszystko wywalam na zewnątrz. Moja żona jest większą osobistością niż ja, więc ja próbuję przebić się do jej świata. Jesteśmy już ponad 20 lat ze sobą, więc to się nie nudzi. Nasze dzieciaki zmagały się z tym kotłem, z tymi dyskusjami burzliwymi.

 

Małgorzata Szydłowska - Mikołaj potrafi już świetnie obcować w teatrze, jest zaangażowany w proces tworzenia spektaklu.

 

- Pani dużo pracuje też poza Łaźnią - to dla higieny umysłu?

 

Małgorzata Szydłowska - Tak, to inny rodzaj przestrzeni. Bardzo to cenię. W Łaźni czuję się szefową, a sytuacje, kiedy wyjeżdżam dają mi inny powiew.

 

Bartosz Szydłowski - W Łaźni spoczywa na nas obowiązek dyrektorski. Ciągle jestem zaangażowany, nie potrafię się już oderwać. Jest jeszcze kontekst czujności społecznej. Jesteśmy nasłuchujący społecznie. 

 

- Nie traktujesz tego jako zdradę, Bartku?

 

Bartosz Szydłowski - Nie, chociaż zazdroszczę jej tej umiejętności odizolowania się.

 

- Dzisiaj o 18 kuchnia i pieszczenie zmysłów, ale i kuchnia teatralna, a o 16 społeczna debata o inicjatywie zagospodarowania terenu przy Zalewie Nowohuckim. To taki pomysł na park kulturano-rekreacyjny?

 

Bartosz Szydłowski - To gigantyczna przestrzeń, więc możemy mieć miejsce, w którym będziemy kultywować zdolności człowieka, zupełnie inną sferę zmysłów. Projektu jeszcze nie ma, chcemy sprowokować dyskusję o tym miejscu.

 

Małgorzata Szydłowska - Trochę o marzeniu tego miejsca.

 

- A jak z pozyskaniem środków na realizację?

 

Bartosz Szydłowski - Nie chcę się zajmować tymi sprawami, to jest już głowa urzędników. Wierzę w to, że dużo rzeczy można zrobić bez pieniędzy. Rozpocząć debatę na temat i napotkać się na sprzeciw - to jest bez sensu. A tutaj startujemy, rozmawiamy bezstresowo nad projektem, bez protestów, bez odmowy. Artyści uaktywniają kanały komunikacji.