Zapis rozmowy Jacka Bańki z wicemarszałkiem Sejmu z PiS, Ryszardem Terleckim.

 

W sobotę prezydent Andrzej Duda zapowiedział wprowadzenie wakacyjnego 500+ dla dzieci. Od kilku tygodni przedstawiciele rządu zapowiadali turystyczne 1000 złotych w oparciu o kryterium dochodowe. Dlaczego 500+ dla dzieci zastąpiło powszechne 1000+? Na pewno był oto uzgadniane z rządem.

- Z pewnością. Nie potrafię odpowiedzieć dokładnie, jakie były motywy tej decyzji, ale myślę, że jak mówimy o bonie, który ma wesprzeć branżę turystyczną, trwają na ten temat jeszcze dyskusje. Kampania ma swoje wymagania. Trzeba jakoś zareagować. Część programu trzeba przedstawić. Prezydent zapowiada bon, który dostanie każde dziecko. Zobaczymy, co będzie z resztą projektu. Sam jestem ciekaw.

 

Rozumiem, że to będzie prezydencka inicjatywa ustawodawcza. Kiedy Sejm mógłby ją przyjąć? Kiedy taka propozycja by mogła zacząć obowiązywać?

- Obowiązywać będzie mogła zaraz po jej ustaleniu. Sejm pewnie zbierze się 19 czerwca. Na tym posiedzeniu zostaną przyjęte rozwiązania antycovidowe. To element Tarczy. Po to jest to posiedzenie jeszcze przed wyborami.

 

Rozumiem, że na tym posiedzeniu będzie też projekt ustawy o wakacyjnym 500+ dla dzieci?

- Tak. Jeżeli wszystko zdążymy zrobić, wtedy to zostanie wprowadzone pod obrady Sejmu. Będziemy musieli jeszcze poczekać na Senat. On przyjął zasadę opóźniania. Mówię o większości senackiej PO. Jest strategia opóźniania ustaw sejmowych. Może jednak w takiej sprawie Senat będzie łaskaw to szybko procedować.

 

Nie będzie problemem zorganizowany wypoczynek dla dzieci? Mamy utrzymujący się wysoki poziom zakażeń Covid-19. Możliwy jest powrót obostrzeń wobec tak wysokiego poziomu zakażeń? Dobrze to nie wygląda.

- Nie wygląda, ale utrzymuje się na pewnym poziomie i nie rośnie. Wszystkie możliwe zabezpieczenia i środki ochrony dla dzieci biorących udział w akcjach wakacyjnych muszą być. Wydawało nam się, że matury nie będą możliwe. One dzisiaj się zaczynają z zabezpieczeniami. Wydaje mi się, że także wypoczynek letni dla dzieci może być bezpieczny.

 

Wobec dużej liczy zakażeń, Władysław Kosiniak-Kamysz zastanawia się w dzisiejszym wywiadzie, czy stan klęski żywiołowej nie zostanie wprowadzony, jeśli nie będzie się dobrze układało prezydentowi Andrzejowi Dudzie przed wyborami. Co pan na to?

- Po pierwsze panu prezydentowi układa się bardzo dobrze. Ma wielką przewagę w sondażach nad drugim panem Trzaskowskim. Kosiniak spadł dramatycznie w dół. To są pomysły, które mają go podtrzymać i przypomnieć o jego kandydaturze. Niestety Ludowcy i Lewica dali się wciągnąć w pułapkę zabiegając o odłożenie majowych wyborów. Wtedy mieli wyższe sondaże. Teraz PO odebrała im wielu wyborców. Są w kłopocie. Biedroń już nie istnieje jako kandydat. Kosiniak walczy, ale to walka z wiatrakami. Szans na walkę o drugie miejsce nie ma.

 

Jeszcze jedna obietnica wyborcza. Została odnowiona umowa programowa między prezydentem i Solidarnością. Zapisani tam emerytury stażowe. Zjednoczona Prawica byłaby za przyjęciem takich emerytur? Najczęściej powtarzana wersja to 35 lat dla kobiet, 40 lat dla mężczyzn.

- To wciąż nie wyszło z rządu. Ten projekt nie trafił do Sejmu. Na razie on jest przedmiotem konsultacji. Oczywiście jest to też przedmiot obliczeń, czy na to wystarczy, czy to będzie korzystne dla państwa.

 

Czasy Covid-19 to dobry moment na wprowadzanie takich rozwiązań?

- Każdy moment teraz będzie zły. Nie wiemy, ile zaraza będzie trwała. Optymiści mówią, że zacznie wygasać. W wielu krajach już wygasła, lub wygasa. Można zacząć normalnie myśleć o przyszłości i rozwiązaniach prospołecznych.

 

Jak w ramach Zjednoczonej Prawicy układa się współpraca z Jarosławem Gowinem i Porozumieniem? Jakby doszło do wyborów 10 maja, byłoby po wszystkim, być może prezydent Andrzej Duda by wygrał w I turze. Szef Porozumienia zagroził jednak, że nie zagłosuje za ustawą. Dziś mamy nowego kandydata KO, który błyskawicznie odrobił straty Małgorzaty Kidawy-Błońskiej.

- Trzaskowski zawdzięcza to panu Gowinowi. Na to, że wybory się nie odbyły, złożyło się wiele przyczyn, w tym działanie lidera Porozumienia, które było sprzeczne z naszym pomysłem przeprowadzenia wyborów w maju. Potem się okazało, że Senat to przetrzymał, zostało to przyjęte i czasu brakło. Trzeba było przełożyć wybory na czerwiec. Dzięki temu PO zmieniła kandydata. Kidawa-Błońska miała 4-6% wtedy. Dziś jakby było po wyborach, po wygranej Andrzeja Dudy, można przypuszczać, że PO by nie było. Ona by się rozpadła w rezultacie rozliczeń po wyborach.

 

Ta współpraca z Porozumieniem się zmieniła, gdy wicepremierem została Jadwiga Emilewicz?

- Ona się zmieniła w takim sensie, że dziś nie mamy problemu z datą wyborów i ustaleniami, które zakończą ten kryzys. Ostatecznie zapewni to stabilizację państwa. Dzięki porozumieniu, wspólnej postawie Zjednoczonej Prawicy mamy termin 28 czerwca.

 

Analizują państwo trendy wyborcze. Co wynika z pierwszych dni kampanii? W ciągu kilku dni Rafał Trzaskowski zebrał ponad 200 tysięcy podpisów. Jakie są trendy? Jakie wnioski wyciąga Zjednoczona Prawica z pochodu nowego kandydata KO?

- Jeszcze za wcześnie, żeby to oceniać. To oczywiste, że wyborcy PO, którzy łapali się za głowę, patrząc na Kidawę-Błońską, przenosili swoje głosy na Hołownię, Kosiniaka. Teraz są szczęśliwi. Jest kandydat, który mobilizuje PO. Oni wrócili. Stąd wzrost Trzaskowskiego. On odbudował wynik PO, zebrał te głosy. Pytanie, czy przekroczy poziom poparcia dla PO, czy będzie w stanie zdobyć coś więcej, zabrać coś Andrzejowi Dudzie. Na razie odebrał Hołowni, Kosiniakowi i Biedroniowi.

 

Ostra polaryzacja jest korzystna dla dwóch największych partii...

- Ona będzie miała znaczenie przy II turze. Wtedy się okaże, czy wyborcy Kosiniaka, Konfederacji zagłosują na bardzo lewicowego kandydata PO. To reprezentant lewicowego skrzydła w PO. To pytanie. Odpowiedź poznamy dopiero po 28 czerwca, o ile wybory nie rozstrzygną się już tego dnia.

 

W zeszłym tygodniu w Polskim Radiu premier Mateusz Morawiecki, komentując słowa prezesa PiS, które padły pod adresem opozycji, mówił, że czasami potrzebne są takie męskie słowa. Musimy się do tego przyzwyczaić? Debata parlamentarna będzie teraz pełna takich słów?

- Nie powinniśmy się przyzwyczajać. Mamy niemal na każdym posiedzeniu popisy chamstwa i agresji ze strony posłów opozycji. Rzeczywiście to już norma. Trudno to znieść, ale trudno też to powstrzymać. Kary, które może zastosować prezydium Sejmu, są symboliczne. Niewiele to zmienia. Więc niestety tak jest, że ta kadencja jest wyjątkowo awanturnicza. Jest wiele chamstwa opozycji. To powoduje czasem, tak jak w tym wypadku, reakcję, która polega na tym, że cierpliwość ma granice.

 

Lewica już złożyła wniosek do komisji etyki.

- Tak. To symboliczne. Te kary i opinie sejmowej komisji etyki nie wnoszą wiele do sejmowej praktyki. To ma znaczenie symboliczne. Oczywiście ma to też znaczenie, ale jak dotąd wiele razy próbowaliśmy tą drogą reagować na wybryki posłów PO i nie przynosiło to efektu.