Krakowianie dość szybko stracili dwa przyłożenia, ale od pierwszych minut również stwarzali zagrożenie dla pola punktowego rywali. Dobrze radzili sobie w grze po stałych fragmentach, takich jak młyny, czy auty. Właśnie ten drugi element pozwolił im zameldować się na polu punktowych lublinian. Po dobrze związanym maulu, z piłką za linię końcową upadł Peet Vorster, notując swoją pierwszą „piątkę” w barwach Smoków.

Wydawało się, że Juvenia nawiązała kontakt i teraz mecz jeszcze bardziej się wyrówna, ale niestety powróciła zmora zespołu w postaci niewymuszonych błędów. Budowlani skrzętnie korzystali na tym zarówno broniąc swojego pola, jak również w ataku. Jeszcze przed przerwą zapewnili sobie ofensywny punkt bonusowy za cztery przyłożenia, mimo że przez 10 min grali w osłabieniu.

Drużyny zeszły na przerwę przy stanie 25:7, a krótko po wznowieniu gospodarze powiększyli swoje prowadzenie o kolejne pięć „oczek”. Juvenia nie przestawała atakować, ale nie poradziła sobie z podstawowym problemem. – Myślę, że Budowlani byli w naszym zasięgu, a my sami wyeliminowaliśmy się z walki o zwycięstwo swoimi błędami. Wynik nie odzwierciedla zaciętości z jaką toczyło się to spotkanie, ale sami jesteśmy sobie winni. Przy tylu błędach nie da się wygrać z drużyną, która jest w czołówce Ekstraligi – powiedział Maciej Dorywalski.

Kapitan Juvenii trafił w sedno, bo choć jego zespół zdobył jeszcze jedno przyłożenie po przechwycie Thulaniego Sithole i świetnym wsparciu oraz wykończeniu Marcina Morusa, to zmarnował kilka innych dogodnych okazji.

- To był twardy mecz, który mógł się podobać. Myślę, że zadecydowała pierwsza połowa, w której co prawda realizowaliśmy swoje założenia w stałych fragmentach gry, ale gdy byliśmy w defensywie, wystarczyło, że przeciwnik rzucił piłkę trochę szerzej, a już dziurawił naszą obronę, jak sito. Chcieliśmy wywieźć stąd przynajmniej defensywny punkt bonusowy, bo nasza sytuacja w tabeli nie jest kolorowa. Sami ją sobie utrudniliśmy w ostatnich meczach. Walczymy jednak o utrzymanie. Za tydzień mamy trudny i ważny mecz u siebie z Arką Gdynia – podsumował Łukasz Kościelniak.

Edach Budowlani Lublin – Juvenia Kraków 40:14 (25:7)
Budowlani: Nkululeko Ndlovu 10, Barend Potgieter 5, Marzuq Maarman 5, Michał Węzka 5, Stanisław Kasprzak 5, Robizon Kelberashvili 5, Kuziwakwashe Kazembe 5.
Juvenia: Peet Vorster 5, Marcin Morus 5, Riaan Van Zyl 4
Żółte kartki: Gerhardus Pretorius, Stanisław Kasprzak (obaj Budowlani)

Juvenia: Juan Cruz Miodovsky, Jerzy Głowacki (68’ Dominik Słaby), Peet Vorster, Jakub Syska (48’ Andri Matsiuk), Marcin Siemaszko, Maciej Dorywalski (60’ Bartłomiej Skoczeń), Marcin Morus, Radion Yavorshchuk (74’ Konrad Czepiec), Riaan van Zyl, Arseni Pastukhov, Dariusz Janik (48’ Thulani Sithole), Andrii Lavtakov (48’ Mateusz Polakiewicz), Nikita Hostyuk, Rafał Lewicki, Sam Phiri.