Utrudnienia rosną z minuty na minutę. Już o 6:00 można było stracić w rejonie mostu pół godziny. O 8:00 było to już 50 minut. Co równie ważne, automapy nie nadążają za rosnącym korkiem i nie pokazują realnego czasu przejazdu. W praktyce osoba, która planuje podróż do centrum Krakowa z południa Małopolski, np. z gminy Myślenice, widząc na ekranie 40-50 minut podróży powinna bezpiecznie zarezerwować sobie drugie tyle.

Dla osób jadących z południa Małopolski lepszym wyjściem jest teraz podróż obwodnicą Krakowa. Przy kilkudziesięciominutowym korku na ulicy Marii Konopnickiej, paradoksalnie lepiej jest nadłożyć 20 kilometrów i kierować się na A4.

Zwężenie powoduje ogromne utrudnienia i to już od bladego świtu. W korkach nadal stoją nawet ci kierowcy, którzy wyjechali z domu teoretycznie przed porannymi godzinami szczytu. "Ponad godzinę jadę z Prokocimia. Wyjechałem o 5 rano. Nie zdążę. Już jestem spóźniony" - mówią.

Na miejscu są policjanci, którzy od 8 rano zaczęli ręcznie kierować ruchem.

Połowa mostu Dębnickiego jest zajęta. Kierowcy mają do dyspozycji po jednym pasie ruchu. Tutaj i tak zwykle tworzą się korki, więc zwężenie jest jak dolanie oliwy do ognia. Na barierce mostu miasto zawiesiło plakat "remontujemy tę ulicę dla ciebie". Dla kierowców pocieszający może być jedynie efekt remontu, ale na ten będziemy musieli poczekać do jesieni.

Most Dębnicki zyska nową nawierzchnię, wzmocniona zostanie także konstrukcja wysłużonego i mocno eksploatowanego obiektu.