Jak na dzisiejsze czasy nie żył zbyt długo bo zaledwie 52 lata, ale sięgnął szczytów władzy i zajął pół Europy. Dla jednych był postacią wybitną, świetnym strategiem reformatorem prawa dla innych tyranem i despotą. Napoleon Bonaparte przez kilkanaście lat budował potęgę Francji i szachował innych władców Europy. Upadek ze szczytu był bolesny, skończył się kilkuletnim(do śmierci) pobytem na wyspie św. Heleny na ”krańcach świata”... 
I właśnie tam przenoszą widza autorzy tarnowskiego spektaklu. Napoleon ożyje a z muzealnych gablot wyjdą współtowarzysze niewoli cesarza na wyspie, choć nie tylko. Przywołane zostaną wydarzenia z życia Bonapartego prawdziwe ale też możliwe, zresztą relacje między postaciami też będą z tych prawdopodobnych, bowiem już na początku widz zostaje pouczony, jak ma odbierać dramę. Historia przedstawiona rządzić się będzie prawami dekonstruktywizmu, dlatego nie muszą budzić zdziwienia różne wersje zdarzeń, odmienne ich interpretacje, a nawet manipulacje.... 


Na scenie oglądamy więc luźne sceny z życia Napoleona. Będzie i dzieciństwo, będą podboje, dworskie intrygi, kochanki, żony. Będzie trauma uwięzienia na wyspie i starcie z niechętnym mu brytyjskim gubernatorem św.Heleny. Minie godzina spektaklu nim doczekamy się tytułowego polskiego wątku „Z ziemi włoskiej do Polski” wątku, który wreszcie ożywi nużące scenki w gruncie rzeczy nic do naszej wiedzy o cesarzu Francuzów nie wnoszące, bo jego biografia aż nazbyt dobrze jest już opracowana. Pojawienie się postaci żołnierza, Karola Piątkowskiego przypomni czasy Legionów, czasy wielkiej nadziei Polaków na wolność ale też czas wielkiej Polaków naiwności, zbytniego zaufania do cesarza, także wykorzystania polskich legionistów do cesarskich podbojów w tym do, nie przynoszącego chluby, tłumienia powstania wolnościowego na Santo Domingo. Pozostała pieśń, z akapitem poświęconym Bonapartemu i niezrozumiały polski romantyzm. Strofy Mickiewicza, Norwida poza egzotyką języka w którym zostały napisane nie wzruszą Europejczyków z otoczenia Napoleona a nawet będą dla nich przedmiotem żarcików. Ta ciekawie skonstruowana scena i nieźle aktorsko wygrana pozostała niestety tylko nie pogłębionym dramaturgicznie scenicznym epizodem, wkrótce porzuconym na korzyść kolejnych. Rodzimy temat powróci raz jeszcze dzięki przywołanej postaci Marii Walewskiej, polskiej metresie Napoleona. Zresztą scena z kobietami cesarza, grającymi czy próbującymi wygrać poprzez intymne związki sprawy narodowe, dynastyczne, polityczne to drugi obok sceny z Piątkowskim krótki ale udany inscenizacyjnie epizod w groteskowo ironicznym stylu. Zresztą z czasem cały spektakl nabierze takich tonów „pół żartem, pół serio”. Czasem jednak za bardzo “serio”, kiedy sztuczną krwią pluć będzie po scenie chory Napoleon, czasem za bardzo „żartem” kiedy Napoleon układać się będzie z carem Aleksandrem I o obiecane Polakom królestwo. Rozmowa cesarza Francuzów z carem Rosji, zapijaczonym ( jakieś aluzje ? ) osobnikiem, który zgadza się na propozycje, ale nie na “królestwo” tylko “księstwo”, nie “polskie” tylko “warszawskie” i nie samodzielne ale podporządkowane Francuzom, bardziej żenuje niż śmieszy. 


Tak więc dwa dobre lecz zbyt krótkie scenicznie epizody, nie są w stanie przełamać marazmu całości i zbudować w miarę spójnego spektaklu, który na dodatek obnaża niedoskonałości polskiej współczesnej dramaturgii, próbującej w publicystycznej wersji historii wydarzeń i postaci szukać atrakcyjnych aluzji. Tak przedstawiana historia zamiast rzecz całą ułatwić a nawet przypomnieć, że „historia magistra vitae est” zastawia pułapkę na kolejnych autorów i inscenizatorów, którzy chcąc pokazać wszystkie możliwe grzechy świata i Polski nie pokazują w gruncie rzeczy niczego.  

I jeszcze ta moralizatorska końcowa w wykonaniu, chyba nawet nie nastoletniej Konstancji, odzianej w sukienkę w Tricolore, zwracającej uwagę na zagrożenia demokracji i konieczność jej ratowania. - Ona, przypomina o tym widzowi a co on z tym zrobi, to już jego sprawa - kończy mała „filozofka”.
 
Z opowieści o jednej najbarwniejszych postaci nowożytnej historii, uleciały ponadczasowe i uniwersalne namiętności, drapieżność walki o władzę, tragedia upadku władcy, dwuznaczność przyjaźni zdradzanej w imię doraźnych celów, tragikomizm uwikłanych w wielką politykę postaci.
 
Obronną ręką z tej autorsko/reżyserskiej koncepcji wychodzi świetna scenografia i niezłe aktorstwo. Podoba się przemyślana plastycznie przez Łukasza Błażejewskiego w sumie niezła inscenizacyjnie koncepcja rozegrania spektaklu w sali muzealnej. W jej scenicznej wersji dominują metalowe rusztowania, szkło i mini wersja piramidy aluzyjnie odwołująca do tej stojącej współcześnie przed paryskim Luwrem, tu dodatkowo kryjąca cesarski tron/fotel. Przyciągają także ciekawie zaprojektowane kostiumy nie kopiujące stylu empire a będące raczej jego udanym pastiszem. Mocnym punktem są jak zwykle w tarnowskim teatrze multimedia (M.Poniedzielski, R.Wojczek), tym razem nie dominujące a ciekawie dopełniające oprawę plastyczną spektaklu.


Z aktorskiego zespołu duże brawa dla odtwórczyń ról kobiet Napoleona:
Dominiki Markuszewskiej, Moniki Wenty, Kingi Piąty, Kariny Grabowskiej -Fiałek i gościnnie występującej Natalii Kality. Pani Walewska w jej wykonaniu to prawdziwa aktorka perełka w tym spektaklu. Męska część zespołu poprawna ale zdecydowanie poniżej swych aktorskich możliwości. Pochwala należy się także najmłodszym wykonawcom (właściwie zupełnie zbędnych w spektaklu postaci): młodego Napoleona – Ignacemu Fiałkowi i Konstancji - Lenie Wojciechowskiej za niezłe aktorskie wybrnięcie z trudnego tekstu. 


100 dni Napoleona Bonaparte, kiedy raz jeszcze próbował odzyskać Francję i Europę dla siebie skończyło się klęską jego wojsk pod Waterloo i dożywotnim uwięzieniem na wyspie św. Heleny. 100 minut spektaklu „Z ziemi włoskiej do Polski” autorskiej spółki Marcin Cecko/autor i Jakub Porcari /reżyser także nie odniosło zwycięstwa i jeśli nie skończyło się całkowitą klęską to niewątpliwie inscenizacyjną porażką.

 


M.Cecko „Z ziemi włoskiej do Polski” reżyseria Jakub Porcari. Scenografia Ł.Błażejewski. Multimedia: Michał Poniedzielski, Remigiusz Wojczek . Muzyka Sławomir Kupczak. Teatr im L. Solskiego w Tarnowie, premiera marzec 2016

 

jdruzynska