Paweł K. miał odsiedzieć 38 dni za to, że nie zapłacił grzywny. Panicznie bał się jednak zakładu karnego, bo miał już za sobą pobyt w takim miejscu. Dlatego poprosił bezdomnego kuzyna Adriana K. o nietypową przysługę. 

Obiecał mu przy tym, że będzie wysyłał paczki do więzienia, a po wyjściu zaopiekuje się nim, dając pieniądze i dach nad głową. Adrian K. podczas rutynowej kontroli policji podał się za swojego kuzyna i trafił do więzienia przy ulicy Montelupich w Krakowie. Pech chciał, że przeniesiono go do Tarnowa, gdzie już kiedyś był osadzony. Tam został rozpoznany m.in. po tatuażach i wypuszczony.

Z więzienia trafił do prokuratury, gdzie przyznał się do poplecznictwa, za co spędzi prawdopodobnie w więzieniu 4 miesiące. I raczej w poczet kary nie zostanie mu zaliczone 10 dni, które odsiedział za kuzyna. Pawłowi K. również grożą dodatkowe konsekwencje.

Jak wyjaśnił w rozmowie z Radiem Kraków rzecznik  krakowskiej służby więziennej major Tomasz Wacławek, zidentyfikowanie mężczyzny leżało po stronie policji. - Chyba że osoba, która zgłasza się do odbycia kary, ma ze sobą dokument. Ten pan nie miał.

Wacławek przyznał, że gdyby nie przenosiny do tarnowskiego zakładu i czujność jednego z wychowawców, Adrian K. mógł odsiedzieć cały wyrok za kuzyna. - Teoretycznie taka możliwość istnieje, natomiast w tym przypadku ten człowiek został ujawniony - powiedział.

Policja, której według Wacławka zadaniem było ustalenie tożsamości mężczyzny doprowadzanego do wiezienia, nie komentuje sprawy. Tłumaczy, że zajmuje się nią prokuratura.

 

Bartek Maziarz, jgk