Rozmowa Sylwii Pazkowskiej z zaproszonymi gośćmi w programie "Przed hejnałem"

Sylwia Paszkowska: Telepraca to wcale nie jest telemarketing. To coś znacznie bardziej złożonego. Co to właściwie jest?

 

dr hab. Jacek Gądecki: Ustawowo jest to praca świadczona z domu przy użyciu narzędzi telekomunikacji, w tym internetu i telefonu, świadczona na rzecz pracodawcy lub na rzecz siebie samego, kiedy się prowadzi własną firmę. Kluczowy jest tu fakt pracy w domu przy użyciu technologii informatycznych. Tak przynajmniej definiuje to ustawa. Rzeczywistość jest znacznie bardziej skomplikowana.

 

Sylwia Paszkowska: W Polsce dość dużo osób pracuje na takich zasadach, ale zazwyczaj to są osoby samozatrudniające się. Firmy stosunkowo rzadko korzystają z telepracy.

 

dr hab. Jacek Gądecki: Na przykładzie Polski widać, że w tym sektorze rynku rzeczywiście dominuje samozatrudnienie, chociaż zdarzają się firmy sięgające po taki wariant, ale są to głównie korporacje zagraniczne, mające swoje programy elastycznych form zatrudnienia, w tym telepracy.

 

Sylwia Paszkowska: Wśród małych i średnich firm telepraca stanowi niewiele ponad trzy procent.

 

dr hab. Jacek Gądecki: Tak. Małym przedsiębiorstwom łatwiej jest prowadzić pracę z domu, choćby ze względów finansowych czy podatkowych. Sfera tzw. nowych usług zainteresowana jest telepracą, jako czymś tanim, reprezentującym kreatywnie pojętą wolność.

 

Sylwia Paszkowska: Wydawałoby się, że to jest idealna praca. Siedzi się w domu, pracuje się kiedy chce. Można pracować w piżamie?

 

Zofia Szostkiewicz: Ta praca daje dużo komfortu, ale wymaga też dużo samodyscypliny. Można pracować w piżamie, ale mnie się to bardzo rzadko zdarza. Zwykle to wygląda jak normalny dzień pracy, czyli wstaję o godz. 7.30, a o 9.00 zaczynam pracę.

 

Sylwia Paszkowska: Pokusa, żeby dziś zacząć trochę później jest wielka, a potem przeciąga się to często do późnych godzin nocnych?

 

Zofia Szostkiewicz: Ja jednak wierzę w samodyscyplinę i ona jest, moim zdaniem, niezbędna. Inaczej tej pracy nie da się dobrze zaplanować. Pokusa jest i czasami można się skusić, ale jednak to są wyjątki.

 

Sylwia Paszkowska:Pan na swoim przykładzie stworzył projekt badawczy.

 

dr hab. Jacek Gądecki: Podłoże było autoetnograficzne, czyli moje własne. Poszedłem na urlop macierzyński. mogłem skorzystać z urlopu i przejąć zobowiązania urlopowe żony. Moja żona jest telepracownikiem. Spędziliśmy prawie cały rok w domu, pracując i wychowując dwójkę małoletnich bliźniąt. To było ciekawe i jednocześnie traumatyczne doświadczenie. Fakt pozostawania w domu i wątłego kontaktu z pracodawcą to jest poważny problem. Tytuł mojego projektu badawczego jest też znaczący, bo „A więc siedzisz w domu” - to był zwrot, który niejednokrotnie ja i moja żona słyszeliśmy. Problem polega na tym, że ta praca nie jest społecznie rozpoznawana jako praca. Mieszamy sferę nieodpłatnej pracy domowej, lepiej lub gorzej dzielonej w Polsce, z tą odpłatną. W ogóle nie rozpoznajemy pracy prowadzonej w domu jako pracy zarobkowej i tu jest poważny problem społeczny. Moje badania polegały na tym, że nie przyszedłem i nie ankietowałem, ale byliśmy z żoną w nieustannym, długim kontakcie. To był mój pomysł na zbadanie tej sfery życia – odpłatnej pracy prowadzonej w domu.

 

Sylwia Paszkowska: Takie rozwiązanie często jest przedstawiane jako najlepsze dla młodych matek. Dzięki temu mogą łączyć pracę z opieką nad dzieckiem.

 

dr hab. Jacek Gądecki: Rzeczywistość jest znacznie bardziej złożona. Badania pokazują, że sytuacja nie jest zbyt korzystna dla kobiet. W sytuacjach, gdzie i kobieta i mężczyzna decydują się na czasową telepracę, mężczyźni mają lepiej. Ich telepraca zarobkowa jest rozpoznawana i szanowana. Natomiast badania prowadzone m.in. w Szwecji wskazują, że mimo, iż kobiety podejmują telepracę w domu, to oczekiwania wobec nich w kwestii nieodpłatnej pracy w domu, prania, sprzątania, gotowania, nie zmniejszają się. To, że kobieta pracuje w domu nie oznacza, że jest zwolniona z domowych obowiązków. Mówimy tu o społeczeństwach dość świadomych i równościowych. W Polsce to wygląda dosyć podobnie.

 

Sylwia Paszkowska: Firma IBM jest dużym międzynarodowym koncernem, który korzysta z telepracowników.

 

Aleksandra Lichoń: Nasza historia jest jedną z pierwszych. IBM zapoczątkował telepracę wiele lat temu. Z tej formy zatrudnienia korzysta każda spółka IBM, niezależnie od sektora rynku, w którym pracuje. Pracujemy z klientami zewnętrznymi bądź między sobą, zazwyczaj na platformach umieszczonych w chmurze. To daje pracownikom możliwość korzystania z tej formy zatrudnienia.

 

Sylwia Paszkowska: Nie każdy może pracować na takich zasadach. Są działy w przedsiębiorstwie, gdzie pracownicy muszą być codziennie w pracy, muszą być ze sobą w kontakcie bezpośrednim.

 

Aleksandra Lichoń: Jest taka złota zasada, że osoby, które zarządzają zespołami, zazwyczaj pracują w biurze. W przypadku projektów wdrożeniowych, konsultingowych nie jest możliwe, aby pracować w domu i mieć wszystko pod kontrolą. To są dwie grupy stanowisk, na których telepracy nie rekomendujemy. Nam telepraca kojarzy się ze stałym pozostawaniem w domu a to jest bardzo elastyczna forma zatrudnienia. Jednak staramy się, żeby wszyscy pracownicy mieli kontakt ze swoja grupą i żeby częściowo przebywali w biurze. To jest bardzo ważne, żeby się nie izolować.

 

Sylwia Paszkowska: Są takie dni tygodnia, kiedy pracujecie w biurze a są takie dni tygodnia, kiedy można pracować w domu?

 

Aleksandra Lichoń: Są odpowiednie harmonogramy, ustalane z menadżerem, indywidualnie w grupach.

 

Sylwia Paszkowska: Pani Zofio, ma pani takie godziny w ciągu dnia, gdzie odbiera pani e-maile i jest pani dostępna dla swoich klientów?

 

Zofia Szostkiewicz: Staram się działać w takim systemie, że odpisuję i odpowiadam na telefony, e-maile rano i pod koniec dnia pracy, czyli ok godz. 16.00. W czasie „pomiędzy” koncentruję się na pracy i staram się nie rozpraszać odpowiadaniem na e-maile. Jeśli są jakieś awaryjne sytuacje, zawsze jestem pod telefonem i można do mnie zadzwonić.

 

Sylwia Paszkowska: Wydawałoby się same zalety.

 

dr hab. Jacek Gądecki: Cała trudność polega na ustalaniu granic. To jest właściwie nieustanny proces ustalania granic, również behawioralnych i takie zasady w życie wcielać. To jest interesujące jak sami pracownicy definiują telepracę i jak sobie radzą z ustalaniem granic, również przestrzennych, czasowych. Praca nas wszystkich już jest po części telepracą, zabieramy pracę do domu. Tu jest olbrzymi trud włożony w to, żeby pracować i godzić życie rodzinne a jeszcze w powszechnym mniemaniu praca w domu nie jest pracą.

 

Sylwia Paszkowska: Nie ma takiej obawy, że pracownicy, którzy pracują w domu są poza nadzorem?

 

Aleksandra Lichoń: Podobne obawy mają osoby, które zarządzają zespołami. Taki proces wymaga zaangażowania z różnych stron. Z jednej strony zarządzający musi wiedzieć, jakimi osobami są telepracownicy, czy są to osoby samodzielne, które będą potrafiły się zdyscyplinować, by wykonywać tę pracę. Z drugiej strony konieczne jest wypracowanie pewnych zasad, które zakładają, że w danych godzinach obie strony są dla siebie dostępne. Część zadań może być zrobiona w dowolnym czasie. Ważne jest wdrożenie procedur, które pozwalają pracownikowi zareagować, np. w kwestii usterek technicznych. To są standardy, które każda firma musi sobie wypracować. Ważne jest prowadzenie warsztatów, podczas których konfrontujemy osoby doświadczone, zarządzające zespołami z oponentami bądź osobami nowymi, które chcą wdrożyć takie formy pracy w swoich zespołach, ale nie wiedzą jak to zrobić. Ważne jest też, aby te zasady wypracować wspólnie i wzajemnie się edukować.

 

Sylwia Paszkowska: Są też i minusy, zwłaszcza kiedy wykonuje się pracę na początku macierzyństwa.

 

dr hab. Jacek Gądecki: Trudno mówić o wdrożeniu procedury, kiedy dziecko domaga się mleka matki. Tu procedura jest wybitnie awaryjna. Po prostu porzuca się w tym momencie pracę, żeby nakarmić dziecko. To jest złożona rzeczywistość, z którą trudno jest sobie radzić, ze względów czysto technicznych, ale też ze względu na to, jak traktowana jest telepraca w Polsce. Jest dezawuowana.

 

Sylwia Paszkowska: Pani też spotyka się z opinią, że żyje pani na luzie?

 

Zofia Szostkiewicz: Tak, dużo osób uważa, że praca w domu to spanie do późna i pracowanie wtedy, kiedy się zechce a i tak można wszystko odstawić w kąt. Tak naprawdę praca sama się nie zrobi a rachunki trzeba zapłacić więc trzeba się trzymać określonych zasad. Często wyjeżdżam z kraju, ale zawsze jak wyjeżdżam, to pracuję w normalnych godzinach, ponieważ klienci mnie potrzebują i ja potrzebuję ich. Pracuję od 9.00 do 17.00 i tak, żeby wszystko było zrobione. Często słyszę: „O ty znowu gdzieś jedziesz, znowu jesteś na wakacjach, znów cię nie będzie”. No nie będzie mnie, ale zawsze odpisuję na e-maile i pracuję tak, jakbym była na miejscu.

 

Sylwia Paszkowska: Wyobraża pani sobie pracę w biurze projektowym, w którym musi pani stawić się o godz. 9.00 i siedzieć do godz.17.00?

 

Zofia Szostkiewicz: Oczywiście, zwłaszcza, że w małym biurze projektowym przepracowałam prawie trzy lata. Z drugiej strony trochę mi tego brakuje. Pracując samemu w domu, jest się trochę osamotnionym, zwłaszcza w branży kreatywnej. Fajnie jest być w zespole i wymieniać się opiniami, czasem zerknąć do kogoś i porozmawiać o projekcie. Sztywne godziny nie są dla mnie problemem. Nie dlatego zdecydowałam się na pracę w domu i na swoim. Powiedziałabym nawet, że praca w domu to dla mnie największy minus.

 

Sylwia Paszkowska: Kiedy posiada się małe dzieci i pracuje się w domu, nie ma się kontaktu z dorosłymi.

 

dr hab. Jacek Gądecki: Tak. Można rozróżnić dwie strategie dominujące w pracy domowej. To są albo strategie polegające na bardzo wyraźniej separacji i wyznaczeniu granic albo na integracji. Zależnie od tego, czym się człowiek zajmuje i czy posiada dzieci różnie te strategie funkcjonują. Generalnie, w przypadku prac zaawansowanych, z urządzeniami typu laptop, najlepiej sprawdza się strategia odseparowania. Pytanie, na ile jesteśmy w stanie się odseparować na przykład w sytuacji, kiedy dzieci biegają po domu. Strategia pełnej integracji pracy i życia domowego jest możliwa najczęściej w prostych zadaniach, w pracy chałupniczej.

 

Sylwia Paszkowska: Myślę, że tu jest też problem ze szkoleniami, z podnoszeniem kwalifikacji. Pracownik w dobrze funkcjonującej firmie ma szkolenia zapewnione, w momencie, kiedy pracuje na swoim, szkolenia musi zapewnić sobie sam.

 

dr hab. Jacek Gądecki: Musi sobie zapewnić też urlop a z tym może być kłopot.