Zapis rozmowy Rafała Nowaka-Bończy z posłem PiS, Patrykiem Wichrem.

Dogadali się państwo sami ze sobą w Sejmiku? Jarosław Kaczyński zdołał poskromić bunt i 23 maja radni pokornie wybiorą Łukasza Kmitę?

- Oj, po co takie górnolotne słowa? W każdej rodzinie zdarzają się różnice zdań i są wątpliwości. Niektóre rzeczy nie były dogadane. Trochę trzeszczymy, kłócimy, ale się kochamy jak w rodzinie i lecimy dalej. Jesteśmy drużyną zwartą, normalnymi ludźmi. Uciekanie przed konfliktem jest uciekaniem przed życiem. Tak mówi zasada mediacji. Alleluja i do przodu, damy radę. Proszę się nie martwić.

23 maja będzie sesja. Będzie głosowanie nad wyborem marszałka?

- To zależy od kolegów radnych, którzy tworzą klub. Nie rozmawiałem jeszcze. Za godzinę się zobaczę z niektórymi kolegami, może się dowiem.

Wiem, że jest pan mocno związany z panią premier Beatą Szydło. Głosownie było tajne, ale nieoficjalnie wiadomo, że frakcja pani Szydło zablokowała kandydaturę pana Kmity w głosowaniu. On dostał tylko 13 głosów za, radnych jest 39, PiS ma 21 głosów. Frakcja Beaty Szydło zablokowała tę kandydaturę?

- Ja jestem we frakcji PiS od 20 lat.

Sam pan mówił, że w każdej rodzinie są kłótnie.

- Oczywiście. Kuchnia jest najpiękniejszą rzeczą, o jakiej można porozmawiać. Jestem w partii od 18. roku życia. Nigdy nie zdradziłem. 9 razy pod rząd wygrywaliśmy wybory. Zdolność koalicyjna jest wtórna. Pierwszym moim liderem jest nasz naczel… szef, prezes Jarosław Kaczyński.

Naczelnik – pan powiedział.

- Oczywiście. Jestem Piłsudczykiem z poglądów. Co do zasady taka nomenklatura jest mi bliska. Oczywiście pani premier Beata Szydło jest liderem regionalnym, człowiekiem o ciepłym sercu. Wczoraj spędziłem z panią premier cały dzień na Sądecczyźnie.

Odmówiła jednak poparcia panu Kmicie.

- Kto odmówił? Pierwsze słyszę. To jakieś plotki. Chyba między spaghetti i rosołkiem są takie informacje.

Czyli to nie byli ludzie premier Szydło?

- Czasem pewne rzeczy są niedomówione.

Może się powtórzyć scenariusz z Podlasia? Tam państwo stracili dwoje radnych i władzę przejęła obecna koalicja rządząca. Za to wysoką cenę zapłacił pan Krzysztof Jurgiel. Taki scenariusz jest możliwy w Małopolsce?

- Nie. Nasi koledzy mają twarde kręgosłupy. Honor jest najważniejszy. W partii jestem 20 lat i mimo różnych sytuacji wytrwaliśmy. Moi koledzy radni wojewódzcy mają twarde kręgosłupy moralne. To nie jest możliwe.

Jak pan głosował ws. komisji ds rosyjskich wpływów, znanej inaczej jako Lex Tusk?

- Wtedy za powołaniem.

Zatem teraz jest pan z entuzjazmem nastawiony i przyjmuje pan kolejną taką rządową komisję?

- Oczywiście. Z otwartym sercem. Wtedy zapraszałem pana Tuska i wszystkich kolegów z ówczesnej opozycji, żeby z nami współpracowali. Jak ta komisja zbada okres od 1989 roku i zbada wszystkie sygnały o współpracy z Rosją i panem Putinem, jak najbardziej. Jak to będzie ciało uczciwe, wieloosobowe, złożone z ludzi kompetentnych i o różnych poglądach… To ważne. Jak to będzie rzetelna komisja, byłbym za. Takiej szansy chyba jednak nie ma. Premier zazdrośnie sam chce chyba powołać taką komisję. My ją powołaliśmy jako parlament.

Jeśli chodzi o zakres datowy tej komisji, ona sięgnie wstecz, ale zacznie od spraw ostatnich. Taką jest Tomasz Szmydt - człowiek, który zrobił karier w ministerstwie sprawiedliwości, neo-KRS i teraz u Baćki Łukaszenki mówi, jaka Polska jest złą, a Białoruś dobra.

- Działalność służb jest długofalowa. Jak mówimy, że została ujęta czy ujawniona płotka, bo to był taki poziom...

Ujęta niestety nie została…

- Powiedzmy, że wykryta.

Wykryta też nie. Sam się wykrył.

- Wielu szpiegów jest wykrywanych i nie ma o tym informacji. To działania służb. Jest wiele śledztw i operacyjnych działań. Walka służb to walka buldogów pod dywanem. Ona trwa od wieków. Żeby wykryć siatkę, trzeba się cofnąć do powiązań rodzinnych, biznesowych, zawodowych nawet w komunie. Dużo ciekawych rzeczy by było, jakby komisja zbadała te wszystkie powiązania. Wielu kolegów z różnych stron by musiało się mocno tłumaczyć.

Z całą pewnością. Premier Tusk wczoraj mówił dużo o Antonim Macierewiczu. Przy okazji Macierewicza daleko można by się było cofnąć. To on likwidował WSI, przy okazji dekonspirując polskich agentów i tłumacząc raport na rosyjski. W komisji likwidacyjnej WSI działał człowiek, który potem okazał się być rosyjskim szpiegiem. Działał tam Leszek Sykulski, który po ujawnieniu zbrodni w Buczy na swoim kanale na YouTube rozmawiał z ambasadorem Rosji w Polsce i nazywał go kolegą. Macierewicz nakazał swojemu protegowanemu Bartłomiejowi M. włamanie do Centrum Eksperckiego Kontrwywiadu NATO w 2015 roku. O nim można dużo mówić. Ta komisja będzie wymierzona w Antoniego Macierewicza?

- Proszę spytać o ministra Macierewicza żołnierzy liniowych. Oni powiedzą, jak było w Wojsku Polskim wtedy. Nie usłyszy pan żadnego złego słowa.

Pamiętam, że gdy ministrem był Antoni Macierewicz, żołnierze salutowali Bartłomiejowi M.

- Spokojnie. Naturą jest, że jak jedzie minister lub jego pełnomocnik i przewodniczy uroczystościom, w protokole jest salutowanie i składanie meldunków. To naturalne. Może dlatego trzeba było zlikwidować WSI? Jak te osoby miały powiązania rosyjskie, to znaczy, że tam się zagnieździło dużo zła.

One były w komisji likwidacyjnej WSI powołanej przez pana Macierewicza.

- Właśnie. Dlatego były likwidowane, bo z tego co wiem, było domniemanie, że służby były zinfiltrowane przez inne środowiska. Było to weryfikowane, żeby rozbić ewentualne powstałe tam gniazda obcych wywiadów.

Rozbijali je rosyjscy szpiedzy?

- Może dlatego, że ta siatka była tak silna? Działania wywołały krzyk. Żeby to skompromitować, żeby siać dezinformację i bronić tej siatki... Wszystko jest możliwe. Niech powstanie ta komisja, niech ją premier Tusk powoła od 1989 roku i dopuści ekspertów ze wszystkich stron.

Teraz Zielony Ład. Państwo idą ramię w ramię z rolnikami na protestach, ale to nie państwo Zielony Ład przyjęli i zaakceptowali?

- Ja przypominam sobie, że pani premier Szydło jako eurodeputowana robiła cykl konferencji Fit for 55 i przejście na Zielony Ład. Był to ze dwa lata temu. Wtedy ostrzegaliśmy przed pewnymi rozwiązaniami. Był pakiet ciekawych rozwiązań, ale z wydłużonym okresem wdrożenia. Były też takie niebezpieczne dla mieszkańców.

Europosłowie PiS byli przeciw, to się zgadza, ale Parlament Europejski nie miał nic do gadania, bo to rządy decydowały...

- Coś pan pominął z procedury tworzenia prawa unijnego. To jest wielopłaszczyznowe. To jedno z ciał.

Ostatecznie decyduje Rada Europejska i Rada UE. To premier i ministrowie powołani przez premiera.

- Musi to przejść przez parlament i inne ciała. Eliminuje pan ważne ogniwa.

Ostateczna decyzja należy do premiera rządu.

- Ostatecznie zawsze prezydent w Polce tworzy ustawy. Kto je tworzy? Parlament. Rząd przedstawia te projekty.

Premier się zgodził, a Janusz Wojciechowski – wasz komisarz w UE – mówił, że polscy rolnicy nie powinni się bać Zielonego Ładu ani proekologicznych rozwiązań planowanych w polityce rolnej UE, bo są one szansą, a nie zagrożeniem. Jest jeszcze cytat z 29 lutego tego roku z tygodnika Do Rzeczy. Europoseł PiS Ryszard Legutko mówi, że to fatalny błąd premiera Morawieckiego, nie powinien był tego podpisywać.

- Powinniśmy to wtedy… Chcieliśmy iść z UE na kompromis. Mogliśmy to zawetować. Szkoda, że tego nie zrobiliśmy. Generalnie dla dobra Polski i Polaków chcieliśmy tych środków, które były politycznie blokowane. Teraz po jednej wizycie premiera Tuska środki się odblokowały. Zatem decyzja polityczna.