Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem KO, Markiem Sową.

Co się stało? W Małopolsce miało być wydzieranie sobie zwycięskiego mandatu, skończyło się zdecydowanym zwycięstwem PiS w sejmiku.

- Układ sił jest 21 do 18. Politykom PiS udało się zmobilizować swój elektorat. Takie są efekty. W Małopolsce PiS wygrał wybory do Sejmiku.

Po tych wyborach wstydzi się pan za Małopolskę?

- Nigdy się nie wstydzę za Małopolskę. Jestem dumny, że jestem związany z Małopolską. Można się wstydzić za niektórych polityków. Na przestrzeni ostatnich lat politycy PiS wielu powodów do dumy nam nie dawali.

Nawiązuję do wpisu jednej z aktorce Teatru Słowackiego, która po wyborach napisała o małopolskiej hańbie.

- Czytałem to. To jest związane z polityką, którą zarząd marszałka Kozłowskiego prowadził w stosunku do Teatru Słowackiego. Kultura zawsze jest przestrzenią wolności, wyrażania własnych wartości. Artyści mają to prawo. Nie powinno być cenzury. Ta było. Niezrozumiały i szkodzący naszemu regionowi spór i polityka w stosunku do dyrektora Głuchowskiego i artystów Teatru Słowackiego… To było szkodliwe. Zamiast budować prestiż regionu, rujnowało to. Każdy może mieć własny ogląd sytuacji, ale fakty są jasne. To małostkowa polityka. Ostatnio był zakaz możliwości wystąpienia dyrektora w spektaklu, mówiono, że powinien się kanalizacją zajmować. To kompromituje osoby, które to mówią. One odpowiadają za ważne części polityki regionalnej. Kultura – z punktu widzenia samorządu regionalnego, ich zadań i kompetencji... To kreowanie ważnej części kultury w życiu społecznym. To bardzo ważne.

Może nie sprawdził się układ list i stawianie na młodych liderów?

- Z tym się nie zgodzę. Mieliśmy mieszankę młodości i starszych polityków. Połowa radnych po raz pierwszy będzie w Sejmiku, szóstka doświadczenie już ma. Chcieliśmy na listach korzystać z marki naszych samorządowców. To było skuteczne. Mandat radnego Kracika, ikony samorządu… Jednocześnie chcieliśmy wprowadzić do Sejmiku nową energię, młodszych polityków. Ich wyniki nie są złe. Grzegorz Małodobry 22 409 głosów. Sylwia Żak-Biesik – 12% głosów w okręgu. To bardzo dobre wyniki. Na pewno będą to świetni radni.

Mówił pan kiedyś, że marszałka Kozłowskiego schowano wstydliwie na 4 miejsce na liście. Marszałek Kozłowski mandat zdobył. Nie zdobył go były marszałek Jacek Krupa, który nie tylko był na 2 miejscu, ale też był dłużej w zarządzie województwa.

- Gdyby PiS miał dwa mandaty, marszałek Kozłowski by nie zdobył. Miał czwarty wynik na Podhalu. Proszę brać realia. Możemy porównać procent głosów uzyskanych. Ja tego nie kwestionuję. Musi być analiza. Nie da się wygrać wyborów w Małopolsce, gdy w powiatach mamy poparcie poniżej 10%. Mamy takie powiaty. Trzeba szukać jeszcze lepszych ludzi. W wyborach samorządowych osoby o uznanej marce dają wyższe poparcie. Są bliźniacze powiaty – miechowski i proszowicki. W Miechowie mamy poniżej 10%, w Proszowicach mamy doktora Skuchę i poparcie dla KO to 23%. Nie zaprzeczę tezie, że ludzie mają wielkie znaczenie, choć były to wybory polityczne. Narracja pozostaje w tle polityki krajowej.

Dlaczego tym razem więcej kobiet zagłosowało na PiS, choć różnica wielka nie była?

- W naszym elektoracie na pewno była demobilizacja. To fakt. Dotyczy to też młodych, którzy KO poparli 15 października. To trzeba przeanalizować. Na pewno spory nie służyły w Małopolsce i w regionach konserwatywnych.

Mówi pan o sprawie aborcji?

- Też.

Jakie wnioski przed wyborami do Parlamentu Europejskiego wyciągnie KO?

- Od razu powiem, że w tych wyborach zanotowaliśmy duży progres. Zobaczymy to, jak się ukształtują nowe władze w powiatach. Mamy więcej radnych, myślę o członkach PO i KO. To pozytywne sygnały. Z punktu widzenia kolejnych lat, to bardzo dobry prognostyk. W powiecie wielickim, wadowickim, suskim, Myślenicach są dobre wyniki. Są pozytywne sygnały i wsparcie. Młodzi ludzie pokazują, że się da. W powiecie wadowickim Sebastian Mlak dostał bodaj 2600 głosów. Nikt w historii od 1999 roku do powiatu nie uzyskał tam takiego wyniku. Weszła tam grupa młodych. To osoby, które zaznaczą mocno swoją obecność. To się przełoży w kolejnych latach na postrzeganie naszego środowiska i na lepsze wyniki. Analiza musi być. 42,6% w Krakowie do niespełna 8% w powiecie dąbrowskim. To przerażająca różnica. Te dysproporcje dla naszego środowiska musimy zmniejszyć. Żądne inne ugrupowanie nie ma tak.

Tak czy inaczej, do wyborów europejskich Koalicja 15 października pójdzie jak do wyborów parlamentarnych? W trzech listach?

- Tak, ale to nie ma większego znaczenia dla podziału głosów. Tu nikt nie straci, jak w przypadku Lewicy, która nie przekroczyła progu w Małopolsce. Okręg wadowicki, podhalański... Tam nam zabrakło 492 głosów do kolejnego mandatu. To bardzo niewiele. W wyborach pójdziemy sami. Mandaty do Parlamentu Europejskiego dzielone są według poparcia w skali kraju. Polska jest jednym okręgiem, potem mandaty są przyporządkowywane dla okręgów, w których poparcie dla danej formacji jest najwyższe. Tu żadne głosy nie zostaną stracone, chyba że ktoś nie przekroczy progu. Prawdą jest, że z dnia na dzień przechodzimy do nowej kampanii. Za 2-3 tygodnie będziemy mówili o kształcie list. Wybory już 9 czerwca.