Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z politologiem, dr Krzysztofem Mazurem z Uniwersytetu Jagiellońskiego.
PiS wygrywa wybory do PE. Przy wysokiej frekwencji ma dużą przewagę i zdobywa 46% głosów. Tak wynika z wyników po przeliczeniu 96% obwodów. Nigdy wcześniej PiS-owi się to nie udało w wyborach europejskich. To historycznie największy wynik tej partii. Co to oznacza?
- To oznacza, że PiS najlepiej rozumie, jakiej polityki oczekują Polacy. Polakom się podoba, jak PiS rządzi od 4 lat. Widzimy tego efekty w wyborach. Do tego Koalicja Europejska, grając na nucie proeuropejskiej, nie wyczuwa klimatów. Nastroje się zmieniają. Skręt w kierunku agendy progresywnej też nie spotkał się z odzewem. To daje świetny wynik PiS.
Po pierwszych, sondażowych wynikach – 3% dzieliły KE od PiS – wydawał się uprawniony pogląd, że mamy do czynienia z dwupartyjnym zabetonowaniem systemu. Dzisiaj ten pogląd też jest uprawniony?
- Dzisiaj inaczej to wygląda. Jakby KE i Biedroń mieli tyle razem co PiS i Konfederacja, byłby to taki podział. Dzisiaj to jest jednak ponad 10% zwycięstwo PiS. Jakby zsumować wyniki KE i Biedronia, nie byłoby wygranej.
Mamy historycznie największą frekwencję w wyborach do PE. Zaledwie 24% osób głosowało w 2014 roku. Teraz ponad 45%. Przed jesiennymi wyborami to wskazuje, że wtedy będzie jeszcze wyższa frekwencja?
- Na pewno to sygnał, że w tych wyborach nie chodziło o UE. Tu chodzi o efekt psychologiczny przed jesienią. To był sondaż, jak PiS rządzi. Dlatego Polacy pokazali, że ten rodzaj rządów im się podoba. Czy frekwencja będzie wyższa jesienią? Nie wiem. Na pewno elektorat PiS jest mocno zmobilizowany. Trudniej będzie KE zmobilizować jesienią swój elektorat.
Na PiS padło ponad milion głosów więcej niż na KE. W tym pół miliona padło na premier Beatę Szydło.
- To znakomity wynik, najlepszy w kraju. Ona ciągle jest politykiem bardzo popularnym. Można tylko pogratulować.
To polityk, którego potencjał nie będzie się marnował w PE?
- Nie wiem. Parlament Europejski ma trochę taki status, że na sprawy Polski można popatrzeć z perspektywy międzynarodowej. Jeśli polityk będzie chciał się uczyć, jest to dobry czas. Można wrócić do kraju jako polityk o bardziej europejskim formacie.
Teraz opozycja i jej sytuacja. Agnieszka Pomaska z PO powiedziała wczoraj, że Robert Biedroń zrozumie, iż fakt, że Koalicja Europejska nie wygrała to trochę przy jego pomocy. Jest możliwa mobilizacja wszystkich sił opozycyjnych z Wiosną? Robert Biedroń do tej pory konsekwentnie mówił, że idzie do wyborów sam.
- Nawet sumując te dwa wyniki, nie byłoby wygranej. Po drugie efekt Biedronia jest taki, że Schetyna mocno obawiając się flanki lewej, poszedł w tę stronę. PiS sięgnął po wyborców centrowych. W kalkulacjach wyjdzie, że PO Donalda Tuska była bardziej empatyczna dla prawicy niż Koalicja Schetyny. Jakby wyborcy PSL mieli mieli do wyboru zagłosowanie na PiS lub na samego Kosiniaka-Kamysza, to wielu by zagłosowało na Kosiniaka-Kamysza. Jak mieli zagłosować na Kosiniaka-Kamysza w pakiecie z progresywnymi postulatami, zagłosowali inaczej.
Co ludowcy powinni teraz zrobić?
- PSL ma problem. Trudno będzie im jesienią wystartować samotnie. Ich elektoratowi jest bliżej do konserwatywnych poglądów. Dlatego efekt Biedronia wypycha PO w lewą stronę. PiS ma więcej miejsca w centrum.
Jak wygląda sytuacja po prawej stronie od PiS? Konfederacja zdobyła więcej głosów od Kukiz’15. Jeszcze wczoraj wydawało się, że przekroczyła próg. Dzisiaj wyniki wskazują, że raczej się to nie uda. Przeszło milion głosów w sumie padło na Konfederację i Kukiz’15, ale żadne z tych ugrupowań w podziale mandatów nie będzie uczestniczyć.
- W liczbach wygląda to nieźle, ale małe partie zabiła frekwencja. Ostatnio sam KORWiN zdobył 7%, ale przy 24% frekwencji. Ten elektorat jest silny w internecie. Przy wysokiej frekwencji to jednak za mało. Porumienienie Kukiza i Konfederacji jest możliwe? To będzie trudne. Kukiz mówił o rozłamowcach. Podzielony Kukiz i Konfederacja zapewnią PiS-owi brak konkurencji z prawej strony jesienią.
Pojawiały się takie głosy, że swoje ugrał szef SLD Włodzimierz Czarzasty. Pan podziela ten pogląd?
- Nie wiem, czy Włodzimierz Czarzasty, czy ikony SLD. To mandaty dla Cimoszewicza i Belki. SLD mało na tym zyskało. To może być koniec tej partii. W polityce zostały osoby zasłużone w latach 90. Ci, którzy chcieli tworzyć nową partię, są bez pomysłu i skazani na PO.
Pisał pan wiele już na ten temat, o który pana zapytam. Jest tak, że szczególnie przed tymi wyborami skompromitowały się sondażownie, które drastycznie zafałszowały prognozy wyborczego pojedynku?
- Tak. To sytuacja bez precedensu. Sondaże przed wyborami znacznie różniły się od wyników. Wczorajszy sondaż sprzed lokali wyborczych też pokazał, że znacząco odbiega od wyników. To znaczy, że my cały czas mamy wyobrażenie, że sondaże są obiektywne. To jednak jest zgadywanie. Mamy przepytanych 1000 osób i mamy przełożyć na to wyniki dla 10-20 milionów osób. To trudne. Nie znamy frekwencji. Sondażownie zakładały, że frekwencja wyniesie około 20%. To daje inne wagi. Inaczej wtedy się przelicza taki wynik. Frekwencja jest wyższa i te założenia biorą w łeb.
Gdzie tkwi błąd? Polacy robią sobie żarty i nie mówią prawdy, czy te dane są manipulowane? Kiedyś te różnice były na poziomie kilku punktów. Teraz czasem różnica między sondażami i wynikiem to ponad 10%.
- Chętnie bym usłyszał zdanie kogoś, kto się tym od lat zajmuje. Wydaje mi się, że syndrom kłamania to margines. To nie jest ta kwestia. Raczej zwracam uwagę na kwestię wag. Nie widzimy tych technikaliów. Z 1000 osób mamy mieć prognozę wyborczych zachowań 10 milionów osób. Muszą być wyjściowe założenia. One mogą się okazywać tak drastycznie inne od rzeczywistości, że wagi nie funkcjonują. Podstawowe założenie było takie, że frekwencja miała być niższa. To powoduje, że sondaże są tak odległe od rzeczywistości.
Jaki krajobraz po wyborach wyłania się w Europie? Wielka wygrana partii Brexit w Wielkiej Brytanii i rozsypka rządzących konserwatystów. We Francji partia Marine Le Pen wygrywa z ugrupowaniem prezydenta Macrona. W Niemczech Chadecja na 1 miejscu, ale Zieloni wyprzedzają Socjaldemokratów.
- To obraz niejednorodny. Widoczne jest jednak to, że Macron, który miał być nadzieją Europy, przegrywa u siebie. Mamy kryzys przywództwa. Merkel odchodzi, Macron przegrywa, Brexit trwa. To zła wiadomość dla nas wszystkich.
Jaki obstawia pan wynik pojedynku jesiennego w wyborach do Sejmu i Senatu?
- PiS jest rozpędzonym bolidem, który ma pole position. Strategia od 2015 roku przynosi efekt. Wszystkie pozostałe partie mają kaca. Pozycja Schetyny nie jest oczywista. PSL, SLD, Biedroń, Konfederacja, Kukiz mają znak zapytania. Tylko PiS ma wykrzyknik. Oni jadą po wygraną jesienią.