Pasażerowie nie są zadowoleni, zwłaszcza nasz słuchacz, który codziennie rano dojeżdża pociągiem z Krosna do pracy i zgłosił nam sprawę. Pociąg PKP Intercity „Wetlina” wyjeżdża z Zagórza o 5 rano i o 9:10 dociera do centrum Krakowa. Jak relacjonuje nasz słuchacz, połączenie służy głównie tym, którzy jadą do stolicy Małopolski do pracy, na studia czy do szkoły. Od 14 grudnia – od wejścia w życie zimowego rozkładu jazdy – „Wetlina” zakończy kurs na Płaszowie, a pasażerowie na własną rękę będą musieli zorganizować sobie przesiadkę. Tyle że nie ma żadnej pewności, że kolejne pociągi – czy to Intercity, czy połączenia regionalne – będą wystarczająco puste.
Niestety wygląda na to, że – jeśli patrzymy w przyszły rozkład jazdy – pierwsza możliwość kontynuowania podróży będzie pociągiem jadącym z Wieliczki. Czyli już tych pasażerów tam trochę będzie. Dopiero po prawie pół godziny jest pociąg, który zaczyna bieg na stacji Kraków Płaszów, więc tych miejsc będzie więcej. Tylko czy pasażerowie są w stanie czekać tak długo na pociąg?
– komentuje Karol Trammer, redaktor naczelny dwumiesięcznika „Z Biegiem Szyn”.
Pasażerowie wskazują, że poranny pociąg z Bieszczad jest jedynym, który nie wjedzie na stację Kraków Główny. Jak wskazują – paradoks polega na tym, że popołudniowy skład Intercity „Bieszczady” nie będzie miał z tym problemu, a oba pociągi w relacji odwrotnej – z Krakowa do Zagórza – bez przeszkód rozpoczną kurs w centrum stolicy Małopolski. Dorota Szalacha z PKP Polskich Linii Kolejowych tłumaczy, że z powodu remontu niektórych peronów na Kraków Główny – a tym samym zmniejszonej przepustowości dworca – trzeba było wprowadzić korekty w rozkładzie.
Te prace wymagają niestandardowych rozwiązań, w tym wykorzystania stacji Kraków Płaszów dla umożliwienia dojazdu do aglomeracji krakowskiej wszystkich pociągów. Zatem pociąg Wetlina musi opuścić stację Kraków Główny odpowiednio wcześniej, by uwolnić peron dla innych pojazdów szynowych. Wpływa to na nieco dłuższy postój na innych stacjach – mówi rzeczniczka.
W odpowiedzi na te wyjaśnienia Karol Trammer dodaje, że jest jeszcze jedna opcja rozwiązania problemu „Wetliny”. Jego zdaniem przewoźnik mógłby pomyśleć o „technicznym” przedłużeniu trasy pociągu – na przykład na stację w Nowej Hucie.
Wydłuża się trasę pociągu o jedną, dwie stacje, tak żeby on szybko uciekł z tego problemowego miejsca i całe czynności związane z zakończeniem biegu pociągu, zmianą kierunku jazdy i tak dalej prowadzone są w miejscu, gdzie to nie wywołuje tak dużych utrudnień. W miejscu, które nie jest pogrążone problemami ograniczonej przepustowości – proponuje Trammer.
Jest jeszcze jeden wątek, który nałoży się na skrócenie trasy porannego składu „Wetlina”. To prace remontowe na torach w okolicy Krosna. Od 14 grudnia sytuacja pasażerów będzie wyglądała następująco: jeśli ktoś wsiądzie w Zagórzu lub w Sanoku, czeka go przesiadka na autobus w Targowiskach. Komunikacja zastępcza dowiezie go do Krosna, gdzie musi na powrót przesiąść się do pociągu. Skład dowiezie go do stacji Kraków Płaszów, a potem kolejna przesiadka na tramwaj, Koleje Małopolskie, Polregio lub inny skład Intercity – wszystko po to, by dotrzeć z dalekich Bieszczad do centrum Krakowa.
O komentarz i szczegółowe informacje w tej sprawie poprosiliśmy spółkę PKP Intercity, która jest przewoźnikiem na trasie Zagórz – Kraków Główny. Na odpowiedzi czekamy.