- To była kiepska decyzja, krakowianie doskonale pamiętają Jana Tajstera, gdy doprowadził do paraliżu miasta podczas śnieżnej środy - mówił profesor Legustko w Radiu Kraków. Przyznał, że nie rozumie dlaczego prezydent Krakowa zaangażował się w awanturę, która nie może mieć dobrego końca. Komentując pomysł referendum w sprawie odwołania prezydenta Krakowa, europoseł przypomniał, że dotąd Jacek Majchrowski łatwo wygrywał wybory. "Może ostatnie decyzje sprawiły, że ten kredyt zaufania się wyczerpał" - mówił Ryszard legusto w porannej rozmowie Radia Kraków.


Zapis rozmowy Jacka Bańki z europosłem PiS, Ryszardem Legutko.

Jak pan widzi co się dzieje w Krakowie wokół prezydenta Majchrowskiego i Jana Tajstera to myśli pan, że to dobrze, iż się pan z Krakowa wyprowadził?

- Ja się nigdy nie wyprowadziłem. Nie rozumiem prezydenta Majchrowskiego. Czemu on się zaangażował w tę awanturę i zmobilizował przeciwko sobie wszystkich? To była kiepska decyzja i nierozumna. Pana Tajstera krakowianie pamiętają między innymi z tego, że doprowadził do największej katastrofy komunikacyjnej w historii miasta. Pamiętamy tę środę, kiedy wszystko stało. To fatalna decyzja. Doświadczony polityk nie powinien robić takich rzeczy. Prezydent brnie w obronę czegoś, czego obronić się nie da.

 

Prezydent broni to zasadą domniemania niewinności.

- Ta zasada się tutaj nie stosuje. Jak się kogoś daje na odpowiedzialne stanowisko, nie można wymazać z pamięci przeszłych wpadek kandydata. Widzimy co zrobił i czego nie zrobił. W Krakowie nie ma lepszych kandydatów?

 

Przy okazji mamy zapowiedź wniosku referendum o odwołanie prezydenta. Polityka kadrowa to wystarczający pretekst to referendum odwoławczego?

- Referendum to głos społeczności. Zobaczymy. Pan prezydent wygrywa wybory dosyć łatwo. Ma kredyt zaufania społecznego. Może to już się wyczerpało? Może te decyzje to spowodowały? Z pewnością nie przysporzył sobie tą decyzją nowych przyjaciół.

 

To nie są decyzje, które uniemożliwiają zarządzanie miastem. O to chyba chodzi w referendum odwoławczym.

- Rzeczywiście jest to interesujące. Z jednej strony jest sporo zarzutów do tej prezydentury, ale w wyborach jest poparcie. To specyfika i fenomen Polski. Głosujemy na ludzi, co do których mamy zastrzeżenia. Tak nie powinno być. Jak zastrzeżenia są zasadne to nie głosujemy. Jak głosujemy to znaczy, że zastrzeżenia są niezasadne. To jest też w wyborach ogólnopolskich. Ubolewam nad tym. Może to się zmieni.

 

Skoro mowa o wyborach to przed nimi jest referendum. O nim zapominamy. Chodzi o sprawę JOW-ów i zmianę systemu finansowania partii politycznych. Weźmie pan w tym udział? Jak pan zagłosuje?

- Wezmę udział. Skoro jest referendum to wezmę. O nim nie pamiętamy, bo jest absurdalne. To referendum powstało w szczególnych okolicznościach, w czasie kampanii wyborczej, prezydenckiej. Prezydent Komorowski dokonywał histerycznych ruchów jak widział, że źle się dzieje. Wyskoczył z tym referendum. Ono w swoim akcie narodzenia było niepoważne. Stąd się obawiam o niską frekwencję. Jak będziemy się wypowiadali o wątpliwościach w sporze między urzędem a obywatelem....

 

To jasne. Ważne są dwa inne pytania.

- JOW-y mamy już w wyborach do Senatu. Ogólnie nie jestem zwolennikiem JOW-ów. Wbrew temu co twierdzą ich zwolennicy, one działają zachowawczo. Utrwalają istniejący stan rzeczy i rozkład sił politycznych. One nie mają potencjału rewolucyjnego. Tak to nie działa. Oczywiście są kraje, które mają tradycje tych JOW-ów. To się tam utrwaliło i dobrze. Ta idea pojawiła się w Polsce jako cudowne rozwiązanie na realne bolączki systemu partyjnego.

 

Czyli tutaj nie. Rozumiem, że ws. zmiany systemu finansowania partii też nie?

- Nie. Zresztą wiece państwo jak jest z finansowaniem partii przez różne prywatne organizacje. Czytamy prasę. Największe nazwiska w polityce światowej były umoczone przez to, że ich partie były finansowane z tajemnych źródeł. Najlepsze finansowanie to finansowanie skodyfikowane przez państwo a nie przez biznes lub nieczyste źródła.

 

Tymczasem w przyszłym tygodniu zaprzysiężenie prezydenta Dudy. Pana nazwisko pojawiało się w kontekście obsady kancelarii prezydenta. To możliwe?

- Wiem, że moje nazwisko się pojawiało. To miłe i nobilitujące, ale nie będę pracował w kancelarii prezydenta Dudy.

 

Tęskni pan za rządem? W wyborach parlamentarnych PiS może wziąć wszystko. Był pan szefem MEN. Jest pan przymierzany do rządu?

- Jeśli sprawa się pojawi na stole to będziemy rozmawiać. Jak sprawy na razie nie ma i nie ma wyborów wygranych, nie można rozmawiać o stanowiskach.

 

Pyta ktoś już pana o resort edukacji narodowej?

- O czym pan chciał jeszcze porozmawiać? Jak to się dzisiaj mówi, oddalam to pytanie.

 

Imigranci w Europie szturmują tunel w Calais. U nas była burza wokół uchodźców. Były głosy, że Polska nie powinna przyjmować muzułmanów. Przy okazji Róża Thun przypominała, że szefem Europejskich Konserwatorów i Reformatorów, do których należy PiS, jest muzułmanin. Jakie są pana spostrzeżenia? Pan ze Syedem Kamallem pewnie rozmawiał.

- Syed Kamall jest angielskim dżentelmenem. Problem jest inny. Mamy w tej chwili dużą liczbę uchodźców z różnych krajów, w tym mnóstwo muzułmanów. Co z tym zrobić? Jeden problem, który jest rozstrzygany to jest to czy wszystkie kraje UE powinny brać po równo uchodźców. Tu są naciski ze strony południa Europy. Większość jest jednak przeciw. My nie chcemy brać po równo. Nie zapomnijmy, że toczy się wojna na wschodzie. Jak będzie zwiększoną fala uchodźców ze wschodu to Unia nie zgodzi się na branie ich po równo. Była deklaracja przyjęcia 2000 z naszej strony. Problem zagrożenia ze strony dżihadystów jest realny. Drugi problem to chrześcijanie, którzy są mordowani. Mamy do czynienia z falą brutalnych ataków i mordów na chrześcijanach. Jak mamy przyjmować uchodźców to powinniśmy przyjmować chrześcijan. Jesteśmy naturalnym miejscem w Europie, gdzie ci ludzie mogliby znaleźć dom.

 

Muzułmanom powinniśmy mówić nie?

- Powinniśmy być ostrożni. To rzecz, która niekoniecznie przynosi korzyści. Mamy dziesiątki aktów terrorystycznych w Europie. Wielu muzułmanów przyjeżdża do Europy z intencją kontynuowania walki.