Bilans pierwszego roku samorządów

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z prezydentem Tarnowa Romanem Ciepielą

 

 

Jacek Bańka: Po wyborach parlamentarnych zawiesił pan swoje członkostwo w Platformie Obywatelskiej. Dlaczego dopiero teraz, nie przed wyborami samorządowymi albo zaraz na początku nowej kadencji?

 

Roman Ciepiela: Nie zmieniłem poglądów. One są w mojej świadomości bardzo utrwalone. Natomiast po wyborach parlamentarnych chcę więcej czasu poświęcić dla pracy samorządowej, dla Tarnowa. Nie jestem typem działacza partyjnego. W związku z tym nie zamierzałem uczestniczyć w kolejnym rozliczaniu kampanii, w pracach nad jakimś odrodzeniem. To jest naturalne po wyborach parlamentarnych w każdym ugrupowaniu. Chcę poświęcić czas Tarnowowi. Dlaczego po wyborach a nie przed? Odpowiedź jest oczywista. Nie mam zamiaru swoją decyzją szkodzić komukolwiek, tym bardziej Platformie Obywatelskiej. Przed wyborami to byłby jakiś gest polityczny. Teraz to jest raczej pragmatyzm i pokazanie moich priorytetów na najbliższe miesiące i lata.

 

A czy zaproponuje pan PiS stanowisko wiceprezydenta Tarnowa?

 

Nie sądzę, żeby PiS miało takie oczekiwania. Są zwartym klubem i jeżeli byłaby taka propozycja z ich strony, należałoby to rozważyć. Ja takiej propozycji nie składałem i nie składam, nie widzę takiej potrzeby. Chciałbym namówić raczej wszystkie strony, wszystkich radnych działających w radzie miejskiej do współpracy niezależnie od poglądów politycznych. Stąd moje odłożenie legitymacji partyjnej na bok i pokazanie, że można myśleć kategoriami samorządowymi, kategoriami miasta a nie partyjnymi. To że w radach przede wszystkim dużych miast są kluby partyjne lub związane z partiami – to nie jest coś dobrego. Na początku samorządu, a jestem w nim od 1990 roku, nawet klubów nie było. A kluby partyjne pojawiły się dużo dużo później. Idea samorządności powinna odradzać się w formie obywatelskiej.

 

Tymczasem opozycja zarzuca panu zbyt duże zadłużanie miasta, które może doprowadzić do wprowadzenia komisarza. Jak realny wydaje się panu taki scenariusz?

 

To nie jest do pana, ale do autorów tych słów: to są bzdury. Miasto nie jest zadłużone. Miasto korzysta z narzędzi finansowych takich jak kredyty i obligacje, żeby dziś a nie za 20, 30 lat wykonywać niektóre inwestycje. Bo dziś są dostępne środki z Unii Europejskiej. Jeśli chcieliśmy wybudować ulicę Elektryczną – zresztą zapraszam zobaczyć, to piękna nowa arteria – to należało pozyskać środki z UE. Dostaliśmy je. Łącznie z ul. Spokojną to jest ponad 70 mln. Wkład własny to kilkadziesiąt mln, które trzeba było pożyczyć, by oddać je w roku następnym lub w kolejnych latach. Dziś mamy arterię gotową. Jeśli ktoś mówi, że było to niepotrzebne, to niech to powie głośno. Jest taki oczywisty fakt: to nie prezydent zadłuża miasto, to są wspólne decyzje – moje propozycje, ale ostateczne decyzje rady. Tak jest w Krakowie, Chorzowie, Rzeszowie i w setkach innych miast. Należy korzystać z instrumentów finansowych, by miasta rozwijać. I miasto się rozwija. Tarnów pięknieje. Proszę nawet zobaczyć na ostatnie materiały filmowe. Cieszymy się z tego, że mamy nowe obiekty, miasto jest estetyczne, coraz ładniejsze i coraz zasobniejsze. Majątek miasta w ostatnich 10 latach przyrósł z 900 mln do 2 mld złotych. To się nie wzięło się znikąd. To są inwestycje, które miasto przeprowadzało w poprzedniej kadencji i przeprowadza teraz. Jeśli chodzi o komisarza, to mamy taki stan prawa, że jeżeli rząd postanowi i wprowadzi kolejną reformę samorządową, to być może tych komisarzy wprowadzi. Ale dziś nie ma żadnego powodu by z powodów tarnowskich rozważać taki scenariusz. On jest po prostu nierealny, niemożliwy, nawet prawo na to nie pozwala. Myślę, że ktoś tu zrobił żart.

 

Skoro o instrumentach finansowych – udało się panu porozumieć z bankami ws. kredytów na inwestycje?

 

Kredyty i obligacje, o które pan pyta są zapisane w naszym budżecie, rada uchwaliła je jeszcze w styczniu tego roku. To oczywisty zapis budżetowy, bo inaczej nie można by prowadzić inwestycji. Gdyby nie było decyzji rady o zaciągnięciu kredytów, przerwalibyśmy natychmiast te inwestycje, m.in. wspomnianą ul. Elektryczną. Ale rada postanowiła, że budujemy, rozwijamy nasze miasto. W związku z tym te kredyty są procedowane. Umowy na część kredytów są już podpisane. Ws. obligacji kończymy już procedury i lada dzień będę mógł poinformować o ich emisji. Wszystko jest w porządku, który zaplanowaliśmy. I te głosy alarmu, myślę, że muszą być zweryfikowane. Mówią to jakieś złe osoby, które źle życzą miastu. Tarnów jest na dobrej ścieżce rozwoju. Korzysta z kredytów, mamy wysoki poziom udzielonych kredytów. Zresztą jak zostałem prezydentem w 2014 roku, to już zastałem sytuację, gdzie było 230 mln do spłaty. Dziś jest ok. 400. To nie jest duża różnica. Proszę zobaczyć, jaki jest poziom kredytów w Krakowie, Rzeszowie, Wałbrzychu czy w innych miastach. Jesteśmy poniżej dopuszczalnego pułapu ustawami o finansach publicznych. Regionalna Izba Rachunkowa, która stoi na straży poprawności finansowej miast, wydała pozytywną opinię ws. obligacji i kredytów. Można się do tej decyzji odwołać.

 

Wspomniał pan współpracę z radą miasta Tarnowa, która ostatnio zagłosowała przeciwko proponowanej przez pana podwyżce podatków. Czy to znaczy, że stracił tam pan poparcie?

 

Nie, nie patrzę tak na to. Ja może powtórzę słowa prof. Majchrowskiego, które padły wczoraj na tej antenie. W budżecie jest strona rozchodowa i dochodowa. Bardzo często wszyscy troszczą się o to, jak wydać pieniądze na jakieś sprawy i inwestycje, a bardzo często zapomina się o stronie dochodowej. Jeżeli rząd postanowił, że podatek PIT będzie dla samorządów niższy i to znacząco… Rozumiem, że te obniżki mogą się podobać podatnikom, bo lepiej płacić 17 a nie 18%, a jak się ma nie więcej niż 26 lat to się w ogóle tego podatku nie płaci. Tylko w przypadku Tarnowa, Krakowa, Nowego Sącza, miast na prawach powiatu, to 50% tego podatku zostaje w budżecie miasta. Jeżeli podatek jest mniejszy, zostaje mniej. Minister finansów właśnie nas poinformował, że w przyszłym roku wpływy z PIT dla naszego miasta będą niższe w tym roku. Co zrobić z tą różnicą? Zaproponowałem radnym, by podnieść dochody tam, gdzie możemy, m.in. w podatku od nieruchomości do granic, które są ustalone przez ministra finansów. A te granice są stosowane m.in. w Krakowie, Rzeszowie, Trójmieście. To stosowana praktyka podatkowa w miastach, które się szybko rozwijają. Radni powiedzieli nie, bo nie chcą rozwijać obciążeń podatkowych swoich mieszkańców. Będziemy jeszcze na ten temat rozmawiać, bo jeżeli tego nie uregulujemy, tych podatków lokalnych, to trzeba będzie bardzo ciąć wydatki. To różnica ok. 4 mln złotych, a nie chciałbym obniżać jakości funkcjonowania naszego miasta.

 

Są też inne podwyżki. Czy myśli pan, że wygrałby wybory, gdyby przed rokiem zapowiedział, że będą podwyżki odbioru śmieci, komunikacji, parkowania i proponowanych podatków od nieruchomości?

 

Myślę, że wygrałem wybory dlatego że ludzie mi ufają i znają moją działalność dla Tarnowa od 30 lat. Ta kontynuacja działalności dla Tarnowa była dla większości wyborców ważna. Blisko 60% osób zagłosowało za mną. Na spotkaniach wyborczych rozmawialiśmy o różnych sprawach. Jeszcze raz podkreślę – budżet miasta składa się z dwóch stron: dochodowej i rozchodowej. Nie można oszukiwać mieszkańców, mówić, że można jeździć autobusem, płacąc 2,40 zł jak było do tej pory. Dziś jest 3,20 zł. Ale porównajmy jeszcze raz do innych miast, gdzie ceny biletów sięgają 4 złotych. Więc 3,20 zł w Tarnowie nie jest nadzwyczajnym obciążeniem. Podatek od nieruchomości jest ustalany przez ministra finansów. Nie oczekuję niczego innego, jak zbliżenia się do granicy, którą minister sam określił. Myślę, że ludzie chcą oczywiście płacić mniejsze podatki, ale chcą mieć miasto czyste, oświetlone, bezpieczne, rozwijające się, bez korków, wyposażone w infrastrukturę sportową, kulturalną i tak się dzieje. Jesteśmy po szeregu inwestycji w instytucjach kultury, praktycznie wszystkie zostały zmodernizowane. Lada dzień oddamy największą po krakowskiej arenę sportową. Czekają nas jeszcze inne inwestycje. Jeżeli chcemy mieć odnowiony stadion, to musimy się zastanowić skąd te pieniądze wziąć. Obietnice ministrów, którzy przyjeżdżają tu najczęściej przed wyborami, są jak puzzle, które się rozsypują i nie widać tej pomocy w sposób wymierny.

 

Radny Tomasz Olszówka, szef klubu Nasze Miasto Tarnów, proponuje zakaz palenia węglem w mieście. Popiera pan ten pomysł?

 

Popieram wszystkie działania, które mają zmierzać do obniżenia zanieczyszczenia powietrza. I to jest wyzwanie dla mnie, pana Olszówki, radnych tarnowskich, ale również dla radnych z okolic Tarnowa. Jesteśmy miastem dużo mniejszym niż Kraków – 72 km2 a 360 km2, o ile się nie myślę. Jeśli chcemy w Tarnowie poprawić atmosferę, to musimy poprosić naszych sąsiadów, żeby również ten zakaz wprowadzili: w Wierzchosławicach, w Lisiej Górze, Skrzyszowie, gminie Tarnów. Jeśli będziemy tylko niewielką centralną wyspą , to ta niska emisja, w złych warunkach atmosferycznych, będzie docierała do Tarnowa. Muszą to być działania zintegrowane. Nie da się jedną decyzją w centrum Tarnowa, wyłączając niektóre jeszcze funkcjonujące piece, poprawić atmosferę.

 

Tak zrobił Kraków.

 

Kraków jest dobrym przykładem i chcemy posługiwać się jego doświadczeniami. Ale w przypadku Tarnowa wyłączenie szeregu pieców w samym mieście… musimy poprosić naszych sąsiadów, by zrobili to samo. Wydaje mi się, że nie jest to dzisiaj ani proste, ani oczywiste.

 

Czyli odkłada pan ten pomysł ad acta, czy będzie pan rozmawiał z innymi gminami wokół?

 

Nie ad acta. Pan Tomasz Olszówka z grupą radnych złożyli taką uchwałę zakazującą palenia węglem, a w zasadzie apel do Sejmiku, bo tylko on jest władny to postanowić. Ale radni wycofali z porządku obrad ten projekt. Mamy nad nim pracować wspólnie, by nie dawać pretekstu wojewodzie do uchylenia uchwały czy pomóc Sejmikowi w podjęciu decyzji. Potrzebne są jeszcze konsultacje, nic nie jest ad acta odkładane. Prace trwają, ale muszą być rozważne. Jeżeli dla kogoś ogrzewanie z tradycyjnego pieca jest jedynym źródłem ciepła, nie można go tego pozbawić, nie dając mu niczego w zamian.