Mieszkaniec domu przy ulicy Klikowskiej przyszedł do sądu ze zdjęciami swoich zwierząt i książeczkami zdrowia. "Z tymi zwierzętami domowymi jestem emocjonalnie związany" - przekonywał. Mężczyzna powoływał się na ustawę o ochronie zwierząt, która zwierzętami gospodarskimi nazywa takie, które są utrzymywane w celach hodowlanych i produkcyjnych, a domowe jako zwierząta "tradycyjnie przebywające wraz z człowiekiem w jego domu (...), utrzymywane przez człowieka w charakterze jego towarzystwa". Tymczasem jak podkreślił właściciel trzech kur ozdobnych, nie znoszą one jaj. 

Mężczyzna przed laty hodował już na swojej posesji drób, a do swojej pasji wrócił na wiosnę. To doprowadziło do szewskiej pasji część sąsiadujących z jego domem mieszkańców bloków. Jedna z takich osób przekonywała przed sądem, że kiedy np. wraca do domu po trzeciej zmianie nad ranem to nie może zasnąć przez piejące koguty i nie może przez to także odpocząć we własnym domu np. w weekend. "Inaczej kogut pieje na wsi, a inaczej w mieście. Piały praktycznie na okrągło od bladego świtu. Myślałem, że to jakiś sen. Skoro nie można tam hodować tych kur to chciałbym, żeby się to wreszcie skończyło, albo przynajmniej nie miał kogutów. Ich pianie przeszkadza mi w wypoczynku i normalnym funkcjonowaniu, podrażnia i pobudza do złości, bo się nie mogę na niczym skupić" - przekonywał inny świadek.  

Z kolei właściciel zwierząt mówił przed sądem, że równie dobrze jego spokój zakłócają szczekające psy, ale nie robi z tego problemu. "Pies szczeka, a kogut pieje" - dodawał. Jak też podkreślał, przed interwencją Straży Miejskiej nikt z sąsiadów nie zwracał mu uwagi na uciążliwość. "Wręcz przeciwnie, przychodzili rodzice z dziećmi podziwiać te zwierzęta domowe" - tłumaczył.

Rzeczywiście wśród jego sąsiadów można także znaleźć osoby, którym nie przeszkadza nietypowe sąsiedztwo. "Wszystko teraz ludziom przeszkadza, że dzwony biją, że ktoś puszki gniecie. Kiedyś to było normalne, że kogut zapieje, bo wokół były same domy. Potem powstały te bloki. Te kury i koguty są piękne. Ludzie się zatrzymują i robią zdjęcia, a dzieci przynajmniej widzą jak wyglądają zwierzęta" - przekonuje w rozmowie z Radiem Kraków jeden z mieszkańców. Inny dodaje, że teraz stosunki międzyludzkie bardzo się popsuły i ludziom wszystko może przeszkadzać. "Niektórym przeszkadzają te koguty, a mnie np. przeszkadza, że ludzie chodzą z psami i po nich nie sprzątają" - mówi jeden z tarnowian.