Jeśli kobieta 50, 60+ chce zostać matką, spotyka się z krytyką, podczas gdy mężczyzna w jej wieku dostaje gratulacje. Zakrawa to o egoizm i dyskryminację płciową - powiedzą jedni. Drudzy, kierujący się dobrem dziecka, będą bronić życia poczętego, które powinno mieć dwoje, najlepiej młodych rodziców. W sporze o granice wieku matki trudno o jednoznaczność...
W programie "Przed hejnałem" próbujemy zmierzyć się z tematem dojrzałego macierzyństwa i in vitro. Gośćmi byli:

prof.  Joanna Hańderek, która wykłada filozofię kultury i filozofię współczesną na Uniwersytecie Jagiellońskim oraz dr Jarosław Janeczko – ginekolog, położnik.

- Media obiegła wiadomość o kobiecie, która w wieku 60 lat została matką bliźniąt i zaczęła się ogólnopolska debata - do jakiego wieku kobieta powinna mieć prawo rodzić dzieci? Zgodnie z ustawą, która w listopadzie wejdzie w życie, nie ma granic wiekowych dla osób, które chcą skorzystać z in vitro. Jak Państwo odebrali tę debatę, to osądzanie tej kobiety?

prof. Joanna Hańderek: - Ciekawe, że nie debatujemy nad wiekiem mężczyzn i ich możliwości zostawania ojcem w późnym wieku. Egoizm jest naszą plagą kulturową. Kobieta 40 plus jest piętnowana, a im starsza tym gorzej. Nie widzimy tego, że żyjemy coraz dłużej, pracujemy dłużej i późne macierzyństwo staje się standardem. Powinniśmy się raczej zastanowić, jak pomóc dzieciom dojrzałych rodziców, choć pewnie ich rodzice o tym myślą.

- Młodzi i zdrowi rodzice też nie mają gwarancji, że wychowają swoje potomstwo.

dr Jarosław Janeczko: - Większość osób biorących udział w dyskusji uznała, że ta pani za chwilę umrze. To przyjęto jako aksjomat, że te dzieci będą sierotami. Kobieta ma obecnie pewne obowiązki - studia, kariera, jest w świetniej formie fizycznej. Po 35 roku życia spada płodność. Czy to oznacza, że kobiecie po 35 roku życia musimy nakazać zachodzić w ciążę? Im dłużej będziemy czekać z ciążą, tym trudniej jest w nią zajść, co nie oznacza, że powinniśmy piętnować te kobiety, które się decydują później na bycie matką. Takie są wyzwania dzisiejszych czasów. Np. FB, Google dał swoim pracownicom możliwość  zamrożenia komórek jajowych, by przesunąć w czasie posiadanie dziecka. Na razie krytykujemy i osądzamy, ale nie szukamy rozwiązań.

- Ile jest takich pacjentek w Pana klinice?

dr Jarosław Janeczko: Miałem kilka pacjentek, które były po 50 roku życia, najstarsza miała 60 kilka lat, ale z przyczyn medycznych jej odmówiłem. Ta pani szukała dalej pomocy za granicą. Najstarsza pacjentka, która urodziła  z własnych komórek, miała 50 lat.

 

- A one mówią, dlaczego tak późno zdecydowały się na macierzyństwo?

dr Jarosław Janeczko: Nie wnikam, bo wtedy bym oceniał. Nie mogę i nie mam prawa mówić pacjentce, że pani nie może zajść w ciążę. Pacjentki, które mieszkają w kraju, myślą, że in vitro jest złem. Czekają. W wieku 40 plus już muszą się na coś zdecydować, bo stają pod ścianą. Korzystają wtedy z in vitro. Nie ma edukacji, by pacjentki wiedziały po jakim czasie, gdy nie zachodzą w ciążę, powinny skorzystać z innych metod, niekoniecznie z procedury in vitro.
prof. Joanna Hańderek: Dodałabym jeszcze jedną rzecz - dojrzałość. Wszyscy krytykują takich rodziców, a nie widzą, że dojrzałość jest kluczowa. Człowiek, który decyduje się na dziecko w późnym wieku, jest już świadomy tej decyzji. On jest skonfrontowany ze swoim życiem, swoimi możliwościami, i zdaje sobie sprawę, co może przekazać dziecku.

- Przy procedurze adopcyjnej są limity wieku. Nie można adoptować dziecka, gdy jest mniej niż 18 lat różnicy między wiekiem dziecka, a jego potencjalnymi rodzicami. Ale są też górne granice, Np. 40 letnia kobieta nie może adoptować małego dziecka, już 35 letnia będzie miała problem.

prof. Joanna Hańderek: Chodzi o relację, która związana jest z silnymi emocjami. Cała dyskusja dotycząca bezpłodności i in vitro wiąże się z adopcją. Mamy szereg utrudnień związanych z adopcją, trudno jest adoptować dzieci z innych krajów. W tym tonie oceniającym my wartościujemy, mówimy o naturalności, choć brzmi to sztucznie. Sama nasza natura na tyle się zmodyfikowała i granice na tyle zostały przekroczone, że tak jak adopcja stała się normą, tak in vitro powinno nią się stać. To nie daje nam możliwości, by mówić o tym, co najważniejsze, o relacji człowiek - dziecko.

- Pan na co dzień obserwuje rodziców, którzy chcą zostać rodzicami, a nie mogą. Jak to dezintegruje związek?

dr Jarosław Janeczko: Muszą się wspierać, bo to ogromny stres. Kobieta i mężczyzna starający się o dziecko latami, muszą być otwarci, muszą rozmawiać o swoich potrzebach. Nie wszyscy przechodzą tę próbę. Podobna sytuacja dla mnie jest z pacjentkami onkologicznymi. Pacjentki, które dowiadują się, że mają chorobę onkologiczną i decydują się na pobranie komórek jajowych, później przechodzą wyczerpującą terapię onkologiczną i nikt nie daje gwarancji, że przeżyją. Według tych samych kryteriów też powinniśmy je piętnować.

- Ale komórka jajowa nie jest zarodkiem, a wiemy, że zarodki lepiej się mrożą.

dr Jarosław Janeczko: Niektóre pacjentki w związkach małżeńskich mówią - pobieramy komórki, zapładniamy je, a później udają się na chemioterapię. Nikt nie daje gwarancji, że wszystko się dobrze skończy. Tym pacjentkom też mamy odmówić? Dobrze, że zaczęła się rozmowa na ten temat. Szkoda, że na tym poziomie.

- Ja ubolewam, że tak rzadko wypowiadają się specjaliści i same zainteresowane, a najwięcej do powiedzenia mają ludzie, którzy nie mają przygotowania profesjonalnego, ani nie spotkali się z taką sytuacją w swoim życiu.


dr Jarosław Janeczko: Jeśli po in vitro mamy gorsze dzieci, jeśli in vitro jest złem, ludzie, którzy wykonują in vitro są diabłami wcielonymi, to kończy się wszelka merytoryczna  rozmowa.
prof. Joanna Hańderek - Dobrze, że temat został poruszony, ale problem polega na tym, że od razu mamy ideologię, która zakłada, kim jest człowiek, jakie wartości powinien reprezentować, czym jest byt ludzki. Często związany jest z aspektem religijnym, nie ma aspektu merytorycznego. Nie ma dyskusji z psychologami, lekarzami, by ocenić, o czym w ogóle mówimy. Często są to hasła emocjonalne, wartościujące, zabarwione idelogicznie

- Chcieliby Państwo, by były granice ustawowo określone, do jakiego wieku kobieta może decydować się na in vitro?

dr Jarosław Janeczko: Nie powinniśmy określać bariery wiekowej, bo pacjentki są w różnych sytuacjach - stan zdrowia, sytuacja rodzinna, więc granice nie są potrzebne.
prof. Joanna Hańderek: Co to są granice wiekowe? Może 18-letnia dziewczyna jest w wieku, w którym najzdrowiej jest urodzić dziecko, ale może nie jest przygotowana na tę rolę, nie jest odpowiedzialna. Z kolei 60-letnia kobieta może biologicznie nie jest przygotowana do rodzenia, ale kulturowo i psychicznie już tak. Przy zmianach kulturowych już za chwilę nie będziemy mówić o młodych i starych, ale o o bogatych i biednych ciałach.

- W Polsce doszło do paradoksu. Kobieta 60, 70-letnia, która jest w związku, prędzej będzie mogła starać się o  potomstwo niż kobieta 20-letnia samotna. Zgodnie z przepisami o in vitro nie będą mogły starać się kobiety samotne. Mało tego - te kobiety samotne , które już mają w klinikach zamrożone zarodki, nie będą mogły ich wykorzystać. W majestacie prawa państwo odbierze im dzieci, bo zarodki traktujemy jak dzieci.

dr Jarosław Janeczko: Od tygodnia pacjentki dzwonią i pytają, co mogą zrobić. Niektóre pytają, czy mogą przenieść komórki za granicę. Rozpatrujemy ten problem, tylko prawnicy muszą wypowiedzieć się na ten temat. 5% kobiet będzie dotyczył ten paragraf, więc należy im się wyjaśnienie.
prof. Joanna Hańderek: Kobieta, która jest sama, jest sama z wyboru. To nie oznacza, że nie jest w stanie podjąć odpowiedzialności, budować rodzinę. Singielstwo to stan umysłu.

- Ustawodawca chce, by dziecko miało ojca i matkę. Dochodzimy do tego, że choćby pił, choćby bił, byle był.

prof. Joanna Hańderek: To jakieś XIX wieczne myślenie. To nie jest kwestia tylko kobiet. Wielu singli to także mężczyźni. Model rodziny się zmienił. Pojawiły się rodziny patchworkowe, jednopłciowe i to trzeba wziąć pod uwagę.

- Ma Pan takie pacjentki, które przychodzą w wieku 35 lat i mówią - jestem sama, nie mogę znaleźć partnera, a mój zegar biologiczny tyka.

dr Jarosław Janeczko: Coraz więcej. Kiedyś były skrępowane tą sytuacją, teraz mówią o tym otwarcie. Przychodzą też kobiety, które są lesbijkami.

- Każdy, kto żyje w związku wie, jakie to życie codzienne jest trudne. I te związki się rozpadają.

prof. Joanna Hańderek: Można być samotnym w nieudanym związku.
dr Jarosław Janeczko: Jest nerwowo od tygodnia. Technicznie możemy wszystko zrobić, ale prawnicy muszą się wypowiedzieć. To nie pierwszy raz ustawodawca wymyślił coś takiego.
prof. Joanna Hańderek: To schizofrenia kulturowa - mamy niski poziom, a takie metody jak in vitro, automatycznie tych dzieci nie przysparza.