Z Janem Klatą, dyrektorem Starego Teatru w Krakowie rozmawiała Małgorzata Nieciecka-Mac.

 

Wszyscy mówią teraz, że teatr w Krakowie zostanie ocenzurowany. Jak pan na to patrzy?

 

Patrzę na to przez pryzmat pośpiechu władzy. Jeśli pierwsza decyzja pani podsekretarz stanu jest taka, żeby ekspert z Białegostoku wydawał opinię na temat działalności artystycznej Starego Teatru w Krakowie na podstawie jak najszybciej przejrzanych rejestracji spektakli, to pojawia się pytanie: skąd ten pośpiech? W najbliższych trzech miesiącach - bo jest repertuar na grudzień, styczeń, luty - w Starym Teatrze można obejrzeć 21 różnorodnych pozycji repertuarowych granych 106 razy. Z Warszawy do Krakowa pociąg jedzie dwie godziny dwadzieścia minut?


 

Jeśli zainwestuje się w Pendolino. Może ministerstwo chce oszczędzać.


 

Tak, tylko my nie jesteśmy Teatrem Telewizji. My oczywiście te rejestracje udostępnimy. Prosiłbym tylko ekspertów z MKiDN by możliwie rzadko przewijali.


 

Nie bierze pan tego za dobrą kartę? Może teraz głos specjalisty powie tej niezadowolonej z pana działań stronie, głosem znawcy teatru, co jest dobrego w pańskich działaniach?

 

Tak, ale musi mi to powiedzieć... w ciągu najbliższych kilku dni? Myślę, że tak jest. Inaczej ekspert wyrabiałby sobie zdanie w taki sam sposób jak widzowie, którzy przychodzą do Starego Teatru: siedząc, oglądając i przeżywając go. Tu i teraz. Co wieczór.


 

Czy według pana jest to próba cenzury?

 

Nie wiem.


 

Ale chyba budzą się w panu jakieś emocje.


 

Chyba generalnie w Polsce budzą się emocje. Te emocje budzą się z zasadniczym podziałem na patriotów i zdrajców.


 

Czuje się pan patriotą?


 

Jestem nim.


 

Co to dla pana znaczy?


 

To znaczy dla mnie granie sensownych spektakli co wieczór. Dobre wykonywanie swojej pracy. Granie "Orestei", "Trylogii", "Wroga Ludu", "Nie-boskiej komedii" w sposób, który daje widzom możliwość zastanowienia się nad swoim miejscem w zbiorowości i nad tą naszą zbiorowością. Nad tym co mamy wspólnego. Ale może takie myślenie jest już niemodne.


 

Czy spotkał się pan kiedykolwiek z panem Konradem Szczebiotem?


 

Nie znam pana Szczebiota. Nie wiem, kim on jest. Nie będę recenzował recenzentów, którzy mnie recenzują na zlecenie ministerstwa.


 

Ma pan już tego dosyć?


 

Jestem w połowie kontraktu. Nie widzę powodu, dla którego miałbym mieć czegokolwiek dosyć.


 

A nie ma pan ochoty pojechać do ministra Glińskiego, spotkać się z nim i porozmawiać? Zapytać o wszystko co drażni i niepokoi?


 

Pan wicepremier nie wyraził życzenia, by wyjaśnić sprawę bezpośrednio. Wiem, że widział się z Solidarnością, która zresztą wystosowała pismo do ministerstwa, by pan wicepremier powstrzymał się od gwałtownych ruchów, bo grozi to stabilnością teatru. On nie jest niespokojny czy rozchwiany. Przyznam, że sytuacja nie wpływa na to by w zespole było stabilnie. Byśmy mieli możliwość spokojnego zajmowania się tym, czym powinniśmy się zajmować, czyli przygotowaniem premiery Płatonowa, która będzie za dwa tygodnie. To bardzo delikatny moment dla teatru. Wszyscy są strasznie rozedrgani. Jakimś pocieszeniem jest to, że Konstantin Bogomołow już niejedno przeżył w Moskwie. Nie przyjechał do nas z Niemiec czy ze Szwecji. Dla niego wszystkie te historie są dość znajome, zna temat. Natomiast nie jest to dobre dla aktorów, krążą jakieś nazwiska, spekulacje. Jeśli wymieniamy koło od początku po odzyskaniu niepodlegości, pojawia się pytanie, dlaczego nie możemy po prostu przyjechać do teatru i zobaczyć spektaklu z innymi widzami.


 

Mówi pan, że pan minister nie wyraził chęci spotkania, ale może pan - Jan Klata - jako obywatel i dyrektor narodowej sceny powinien pojechać i odbyć takie spotkanie?


 

Na ostatnim spotkaniu rady artystycznej jednogłośnie uznaliśmy, że wystosujemy zaproszenie do pana premiera Glińskiego, by mógł samemu wyrobić sobie zdanie czy tu rzeczywiście panuje satanizm, porno i lewacka propaganda. Czy też może sprawa wygląda inaczej.


 

Takie zaproszenie zostało wysłane?


 

To zaproszenie będę wiózł jutro, gdyż tak się składa, że gramy w Warszawie.


 

Czy pan czasem ogląda jakieś spektakle teatralne nagrane na video?


 

Nie przyszłoby mi do głowy, by decydować o losie zespołu teatralnego i losie teatru, dyrekcji na podstawie nagrań video, jeśli jestem o dwie i pół godziny od zobaczenia tych spektakli na żywo wśród publiczności.