Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z marszałek Sejmu, Elżbietą Witek

 

Już niespełna dwa tygodnie zostały do wyborów prezydenckich 28 czerwca. Ta kampania z pewnością przejdzie do historii polskiej politycznej. Pani nie ma co do tego wątpliwości?

Myślę, że nikt nie ma co do tego wątpliwości. Pamiętamy, że wybory miały się odbyć 10 maja. Niestety z przyczyn obiektywnych - nikt wcześniej się nie spodziewał, że dotknie nas pandemia koronawirusa i wszystko nam tak pogmatwa, że stanie się to niemożliwe – ogłosiłam drugi termin wyborów 28 czerwca. Więc z jednej strony jest to rzeczywiście najkrótsza kampania, biorąc pod uwagę datę, kiedy ogłosiłam ten termin, ale biorąc pod uwagę, że w lutym ogłosiłam wybory 10 maja i kandydaci wszyscy rozpoczęli swoją kampanię, to jest to rzeczywiście najdłuższa kampania i mam nadzieję, że zakończy się 28 czerwca, że nie będzie potrzebna druga tura.

 

Pobrzmiewa taka wątpliwość w pani głosie, że być może nieoczekiwana sytuacja, rozwój pandemii mógłby te plany pokrzyżować?

Nie. W tej chwili już nie, dlatego że mamy przygotowane takie przepisy, które umożliwiają z jednej strony ludziom pójście do lokali wyborczych, żeby tam zagłosować osobiście, ale mamy także propozycje nie tylko dla tych, którzy są w kwarantannie i mogą glosować korespondencyjnie, ale także dla wszystkich tych, którzy chcą głosować korespondencyjnie z rożnych powodów, nie chcąc pójść do lokalu wyborczego. Może są osobami schorowanymi, starszymi, może mają jakieś inny powody, dla których woleliby zostać w domu, ale chwieliby jednak zagłosować. Mają taką możliwość. Przypominam, że do 16 czerwca trzeba to zgłosić do urzędu gminy.

 

A pani marszałek skorzysta z opcji glosowania korespondencyjnego czy raczej jest pani spokojna o to, że głosowanie w lokalu, to tradycyjne, dobrze nam znane, będzie lepszym wyborem?

Zdecydowanie tradycyjne, nawet wtedy kiedy byliśmy w tym szczycie pandemii i myśleliśmy, że wybory odbędą się 10 maja, też poszłabym do lokalu wyborczego, bo to jest najprostsze glosowanie. Tam nie musimy tak jak w przypadku wyborów samorządowych czy do Europarlamentu, poszukiwać swojego kandydata. Trzeba zaznaczyć znak „x” przy nazwisku kandydata, na którego chce się głosować. Krótkie, szybkie głosowanie przy zapewnieniu warunków bezpieczeństwa w każdym lokalu wyborczym to nie jest żaden problem.

 

W jak dużym stopniu pani zdaniem na kampanię i ostateczne rozstrzygnięcie także wpłyną te emocje zupełnie nieoczekiwane, które na towarzyszą od kilku miesięcy i związane są z pandemią koronawirusa, która w bardzo dużym stopniu wpłynęła na życie wielu z nas? Na pewno na życie gospodarcze Polski.

Mam nadzieję, że Polacy dostrzegają to, co się dzieje, właśnie w okresie pandemii, zwłaszcza kiedy się popatrzy, jak sobie radzą inne kraje nie tylko Europy, ale całego świata. Polska na tym tle wypada naprawdę bardzo dobrze. Ta pandemia spowoduje na pewno spadek koniunktury gospodarczej wszędzie, ale u nas będzie on zdecydowanie mniejszy, dlatego że my stratowaliśmy z zupełnie innego pułapu. Przypomnę, że mieliśmy zrównoważony budżet po raz pierwszy w historii, bezroboci praktycznie żadne, rodziny polskie, które dostały ogromne wsparcie, rozwój inwestycji. Ciągle pieliśmy się do góry. Mamy zaplanowane kolejne wielkie inwestycje, które mają dać miejsca pracy i lepsze zarobki dla naszych pracowników. W związku z tym ja nie mam co do tego wątpliwości, że ten kryzys nas dotknie, ale nie będzie on tak mocny jak w innych krajach. Zwłaszcza że Tarcza Antykryzysowa, właściwe cztery tarcze, które proponujmy – tę ostatnią będziemy przyjmować w ten piątek – to jest olbrzymie wsparcie dla przedsiębiorców, dla pracowników, dla polskich rodzin i oni to potwierdzają. Małopolska – ponad 4 i pół miliarda z tej Tarczy Antykryzysowej otrzymała. To jest pomoc i wsparcie dla 25 tysięcy firm, które zatrudniają ponad 210 tysięcy pracowników.

 

Mówimy o Traczy Antykryzysowej i dyskusja na temat tego wątku pojawia się jako jeden z elementów kampanii prezydenckiej. Mam na myśli dyskusję o potrzebie bądź braku dużych inwestycji infrastrukturalnych. I wiele osób – z perspektywy małopolskiej patrząc na tę dyskusję - może mieć wątpliwości, bo ostatnie lata to są duże inwestycje infrastrukturalne już zakończone albo trwające w naszym regionie.

Tak, ale Małopolska otrzymała w ciągu 5 lat 54 miliardy zł na różne inwestycje, nie tylko w infrastrukturę, ale także to była pomoc i wsparcie rządowe dla innych obszarów związanych ze służbą zdrowia czy z infrastrukturą turystyczną, czy też sportową, ale także poprzez specjalną strefę ekonomiczną. Duże inwestycje, jak np. przekop Mierzei Wiślanej czy CPK, wpłyną na rozwój całego kraju, dadzą nowe miejsca pracy, będą potrzebne nie tylko dla tych regionów, gdzie będą miały swoją lokalizację, ale to się przełoży na całą Polskę. Chociażby CPK to jest nie tylko lotnisko, ale to jest także komunikacja drogami twardymi, to linie autobusowe i kolejowe, to wszytko ma spowodować, że przemieszczanie się nie tylko ludzi z miejsca na miejsce w Polsce będzie szybsze, ale także to służy rozwojowi gospodarczemu, ponieważ przemieszczać się będą także towary, z którymi przedsiębiorcy będą chcieli się dostać na drugi koniec Polski. To są naprawdę bardzo ważne inwestycje i patrząc na historię, trzeba dostrzec fakt, z którym nie powinniśmy dyskutować, że w okresie kryzysu zawsze duże inwestycje były tą odskocznią, od której zaczynały się piąć do góry. Przypomnę okres międzywojenny – Centralny Okręg Przemysłowy, przecież 123 lata byliśmy w niewoli, trzy różne organizmy państwowe, inny pieniądz, inna kultura, inny język, inne prawo i to wszystko potrafiliśmy scalić bardzo szybko i postawić na duże inwestycje, które nam bardzo pomogły i spowodowały, że w szybkim tempie zaczęliśmy piąć się do góry, rozwijać się. Niestety, II wojna światowa przeszkodziła. Zabrakło jeszcze z 10-20 lat, żebyśmy byli naprawdę potężnym państwem.

 

Emocje, jakie obserwujemy w kampanii prezydenckiej, dla wielu osób są już może nawet zbyt meczące. Ja bym chciał natomiast panią zapytać o emocje na sali sejmowej, kiedy ma pani porównanie poprzedniej kadencji Parlamentu i tej obecnej. Jak on się zmieniają, w szczególności chciałbym tu zapytać o jakość współpracy z Sejmu z Senatem, bo oto mamy w tej kadencji sytuację, kiedy opozycja ma w Senacie więcej mandatów niż rządząca większość.

Obserwuję, jak wygląda Sejm od 16 już lat. Z kadencji na kadencję widać różnicę. Niestety, na gorsze. Przestaliśmy umieć dyskutować i rozmawiać, także na sali plenarnej. Te krzyki, których państwo nie słyszycie, ale ja je słyszę, siedząc na fotelu marszałka... Czasami możecie państwo usłyszeć jedno zdanie lub dwa, natomiast ja słyszę na okrągło krzyki opozycji bardzo nieparlamentarne czasami, wstawanie z miejsc, pokrzykiwanie. To naprawdę przeszkadza, gdy ktoś inny przemawia czy zabiera głos, np. premier czy któryś z ministrów. To nie powinno mieć miejsca, bo Sejm jest najbardziej politycznym miejscem w Polsce, w Sejmie powinna się toczyć debata, nawet jeżeli mam bardzo różne zdania na różne tematy. Wszytko można powiedzieć językiem parlamentarnym w sposób spokojny, aczkolwiek zdecydowanie można bronić swoich racji. Natomiast współpraca między Sejmem a Senatem powinna być. Jej niestety nie ma, nad czym ubolewam. Miałam okazję przekonać się już kilkukrotnie, że nawet prosząc o to, żeby Senat nie trzymał maksymalnie długo ustaw, a może je trzymać maksymalnie 30 dni, tak się nie stało. Tak było w przypadku ustawy, która miała pozwolić nam 10 maja glosować korespondencyjnie. Ale to nie jest jedyna ustawa przetrzymywana tak długo przez Senat, wiec z przykrością muszę powiedzieć, że tej współpracy nie ma, przynajmniej nie w takim stopniu, w jakim życzyłabym sobie nie ja, bo to prawo uchwalamy nie dla siebie, uchwalamy je dla obywateli, i chciałabym, żeby to prawo, dobre prawo, było uchwalane szybko, a w tej chwili, będąc w trudnej sytuacji pandemii, prawo musi być szybko uchwalane. Nie można zwlekać, bo ludzie czkają na pomoc – czekają przedsiębiorcy, pracownicy i rodziny. I dlatego ja bardzo często robię Sejm, czego nie mogę powiedzieć o Senacie. Tam zawsze się czeka, komisje toczą się długo, robią kilkudniowe przerwy po to, żeby na godzinę się spotkać, tymczasem u nas najdłużej i najintensywniej pracuje Komisja Finansów Publicznych. Jestem wdzięczna wszystkim posłom z każdej opcji, którzy w tej komisji pracują, bo ona ma najwięcej pracy, ale to jest jednocześnie komisja, dzięki pracy której te wszystkie Tracze Antykryzysowe są przyjęte i ludzie mają pieniądze. To są olbrzymie miliardy, które idą do ludzi.

 

Wybory prezydenckie to będzie koniec trzyletniego wyborczego maratonu – wybory samorządowe, potem europejskie, parlamentarne, wreszcie te, na które teraz czekamy. Pani zdaniem ten poziom politycznego napięcia po tym ostatnim akordzie tego maratonu nieco opadnie, czy też jesteśmy już na taką polaryzację skazani?

Rzeczywiście ten maraton jest jeszcze dłuższy, bo zaczął go prezydent Andrzej Duda w 2015 roku. Potem parlamentarne, potem samorządowe, do Europarlamentu i dzisiaj kończymy te prezydenckie. Myślę, że po wyborach te emocje będą musiały opaść w sposób naturalny, bo wybór stanie się faktem. Mam nadzieję, że wygra prezydent, który dobrze współpracuje z rządem, ma już ogromne doświadczenie, jest znakomitym ambasadorem polskich spraw na arenie międzynarodowej, ma wiele sukcesów. Żeby skutecznie zrządzać państwem, żeby tworzyć dobre prawo, które ma służyć ludziom, potrzeba czasami odważnych nieszablonowych programów, tak jak program 500 Plus, na który mówiono, że nie ma i ni będzie pieniędzy. Znalazły się nie tylko na ten program, ale także na inne, które służą polskiej rodzinie. Tu trzeba mieć partnera w prezydencie, sojusznika, który będzie te ustawy podpisywał. Dlatego mam nadzieję, że 28 czerwca to się rozstrzygnie na korzyść obecnego prezydenta, pana Andrzeja Dudy.