Sąd, podejmując decyzję o aresztowaniu mężczyzny przede wszystkim uznał, że zachodzą takie przesłanki jak obawa matactwa ze strony podejrzanego, a także obawa ukrywania się z jego strony. Sąd pod uwagę wziął także to, iż 21-latkowi za spowodowanie wypadku ze skutkiem śmiertelnym i ucieczkę z miejsca zdarzenia grozi  surowa kara. Postanowienie sądu może zostać zaskarżone do sądu odwoławczego. Jednak bez względu na to, czy będzie składane zażalenie czy nie, podejrzany trafi do zakładu karnego. Niewykluczone, że stanie się to jeszcze we wtorek.

Zarzut utrudniania postępowania karnego usłyszał też 17-letni mężczyzna, którego przesłuchała sądecka prokuratura. "Mężczyzna, składając zeznanie w dniu wypadku zataił pewne informacje" - mówi Leszek Karp. "Te informacje dotyczyły tego, jakimi pojazdami w dniu zdarzenia kierował sprawca wypadku oraz tego, w jakich okolicznościach powstały uszkodzenia pojazdu, który jak się później okazało brał udział w tym wypadku" - wyjaśnia rzecznik prokuratury okręgowej w Nowym Sączu. 

Mężczyzna nie przyznał się do postawionego mu zarzutu i odmówił składania wyjaśnień. Grozi mu do 8 lat więzienia. Natomiast zatrzymana wcześniej kobieta – najprawdopodobniej matka sprawcy wypadku została zwolniona. Nie postawiono jej żadnego zarzutu. Została przesłuchana w charakterze świadka. Prokurator zastosował wobec 17-latka dozór policji i zakaz opuszczania kraju. 

Do tragedii doszło w sobotę przed północą. Na poboczu znaleziono ciała trzech osób: małżeństwa w wieku 36 lat oraz ich 10-letniego syna, porozrzucane kilka, kilkanaście metrów od siebie. Kierowca pojazdu nie udzielił potrąconym przez siebie ludziom pomocy, nie wezwał karetki, nawet się nie zatrzymał. "Te osoby, jak je znaleziono, prawdopodobnie już nie żyły. Nie dawały żadnych oznak życia. Przybiegliśmy tutaj, zrobiło się zbiegowisko... Straszna rzecz" - mówią reporterce Radia Kraków mieszkańcy miejscowości. 

W niedzielę policja zatrzymała podejrzanego 21-latka oraz 17-latka. To mieszkańcy powiatu nowosądeckiego. W garażu jednego z nich odkryto poważnie uszkodzony samochód przykryty folią. "Zanalizowaliśmy zebrany materiał, przesłuchania świadków, ślady zebrane na miejscu, m. in. elementy karoserii.  To doprowadziło nas do zatrzymania tej dwójki" - wyjaśnia Anna Zbroja z biura prasowego małopolskiej policji.

Jak się okazało, zarówno sprawca, jak i ofiary tragicznego wypadku spędzały ten wieczór razem, na jednej imprezie. Małżeństwo z dzieckiem postanowiło wrócić do domu, 21-latek wsiadł do samochodu i pojechał na pobliską stację benzynową w Tęgoborzu. "Jak już wracał, w miejscu, gdzie był łuk na drodze, na wzniesieniu wjechał na chodnik. Zrobił to z dużym impetem. Potrącone osoby znalazły się za ogrodzeniem pobliskiej posesji. Śmierć poniosły na miejscu" - dodaje Leszek Karp z sądeckiej prokuratury. 

21-latkowi grozi 12 lat więzienia. 

 

 

 

 

(Grzegorz Krzywak, Marta Jodłowska/ko)