Gdy przyjechaliśmy, zwierzę się nie poruszało, ale żyło. Bóbr miał ogólne obrażenia zewnętrzne na wysokości głowy i nie ruszał się. Uraz musiał być poważny, bo nie uciekał, nie próbował się bronić. Zabrałem do lecznicy, ponieważ miał rany na wysokości pyszczka. Rany zostały opracowane chirurgicznie, dostał kroplówkę, dostał środki przeciwbólowe. Po zabiegu wybudził się i było wszystko w porządku

- relacjonuje weterynarz Jarosław Stożek.

Niestety w poniedziałek okazało się, że bóbr nie przeżył, najprawdopodobniej ze względu na poważne obrażenia wewnętrzne.

Ostatnio takim niecodziennym pacjentem weterynarzy z Limanowej był w marcu orzeł przedni potrącony przez samochód. Tu historia ma jednak pomyślny finał – zwierzę dochodzi do zdrowia pod okiem specjalistów w Mikołowie.