Specjalny pociąg humanitarny dotarł do małopolskiego Olkusza po godzinie 5 nad ranem torem LHS (Linia Hutnicza Szerokotorowa), która posiada taki sam rozstaw szyn jak na Ukrainie. Pozwala to na wjazd wagonów szerokotorowych do Polski, bez konieczności zmiany w nich wózków na przejściach granicznych.

W okolicy peronu LHS powstało miasteczko namiotowe, w którym Ukraińcy mogli odpocząć, zjeść ciepły posiłek, pozyskać niezbędne informacje. Rodziny z malutkimi dziećmi w czasie załatwiania formalności i oczekiwania na transport mogły się ogrzać w przygotowanych dla nich specjalnych namiotach. W piątek nad ranem w Olkuszu był lekki mróz i prószył śnieg.

Placyk między namiotami szybko wypełnił się uciekającym od wojny w swoim kraju. Wszyscy są zmęczeni wielogodzinną podróżą do Polski, ale cieszą się, że w Polsce są już bezpieczni, a ich dalsza podróż będzie już przewidywalna. Część zamierza zostać w naszym kraju, niektórzy chcą się dostać do rodzin i znajomych w innych państwach, np. Niemczech czy Czechach.

Choć pociąg przyjechał ze Lwowa, to uchodźcy pochodzą z wielu ukraińskich miast.

Nina od 1 marca ucieka z Charkowa wraz z 9-letnią córką i małym pieskiem, którego trzyma w torbie, żeby się nie zgubił. „W Charkowie spadają bomby - to strasznie, takie piękne miasto jest niszczone. My wyjechaliśmy, ale mąż tam został” - mówiła za płaczem Nina. Olkusz to kolejny przystanek w ich podróży – chcą dojechać do Niemiec, gdzie mają rodzinę.

Tatiana trzyma malutkie dziecko na ręce. Przyjechała z Winnicy w centralnej Ukrainie. „Kiedy wyjeżdżałam bomby zaczynały spadać na moje miasto, ludzie są tam w wielkim niebezpieczeństwie” - relacjonowała PAP. Jak mówiła, wielogodzinna podróż była „okropna”, bo z wieloma postojami, co dawało się we znaki szczególnie matkom z małymi dziećmi, ale zarazem „piękna”, bo zaznały ogromnej pomocy i wsparcia od obcych ludzi. Tatiana zamierza na razie pozostać w Polsce, choć nikogo tu nie zna.

Eliza z Charkowa nie chce rozmawiać o sytuacji na Ukrainie - „tam jest strasznie” - kwituje. Wraz z dwójką małych dzieci i dwoma pieskami chce chwilę odpocząć w ogrzewanym namiocie, a potem ruszyć w dalszą podróż do rodziny w Czechach.

Przybyszom pomagają w Olkuszu wolontariusze, przedstawicie służb i lokalnych samorządów. Anastazja, która jest tłumaczką mówi, że zgłosiła się do pomocy, bo zna język - mieszkała kiedyś na Ukrainie. Piątkowy pociąg to drugi transport humanitarny do Olkusza, przy którym pracuje. „Do tej pory mieliśmy tak dużo pracy, bo nie ma wielu tłumaczy, że nie bardzo było kiedy - tak po ludzku - porozmawiać, wesprzeć, dowiedzieć się co się u nich dzieje. Może dzisiaj coś więcej posłucham” - powiedziała PAP.

Jak przekazał Małopolski Urząd Wojewódzki, w piątek do Olkusza przyjechał czwarty pociąg humanitarny. Każdorazowo na peronie LHS wysiadło ok. 800-850 osób, które następnie z Olkusza udały się pociągami i autobusami m.in. w kierunku Krakowa i Katowic. Niektórych odbierała bezpośrednio z dworca rodzina, znajomi lub osoby, które postanowiły udzielić schronienia uchodźcom.