- Nie wiem, co jest niestosownego w tym, że wznowiono przewód sądowy lub w tym, że wyrok może nie zapaść przed wyborami - mówi Radiu Kraków Piotr Sajdera - Wybory nie są datą graniczną. Sąd nie pracuje według kalendarza wyborczego.

Wiceprezes sądu w Bochni Piotr Sajdera dodaje, że termin przesłuchania świadków i tak został wyznaczony szybko.

Jednak zdaniem prezesa bocheńskiego sądu, Piotra Maziarza, byłoby idealnie, gdyby sprawa burmistrza Kolawińskiego rozstrzygnęła się przed wyborami, ale jak podkreślił, on sam nie ma na to żadnego wpływu.

Prezes Maziarz w rozmowie z Radiem Kraków przyznaje, że przypadki wznawiania procesu po wcześniejszym zakończeniu przewodu, a przed wydaniem wyroku zdarzają się rzadko. Ale jak dodaje, w niektórych przypadkach jest to uzasadnione.

 

Zdaniem sędzi prowadzącej sprawę burmistrza trzeba jeszcze raz przesłuchać dwie urzędniczki bocheńskiego magistratu, których zeznania wykluczają się.

Była naczelnik jednego z wydziałów zeznała, że burmistrz miał jej zasugerować, że sprawę trzeba załatwić tak żeby to firma żony radnego zajęła się modernizacją klimatyzacji. Burmistrz przekonywał, że to nieprawda, a obrońca, że kobieta próbuje mścić się za zdegradowanie ze stanowiska.

Przed sądem jeszcze raz ma jednak zeznawać także urzędniczka, która przygotowywała zapytania ofertowe do firm, w sprawie modernizacji klimatyzacji. Urzędniczka podczas policyjnego przesłuchania potwierdziła nieprawidłowości przy wyborcze wykonawcy - ale przed sądem przekonywała, że nic takiego nie miało miejsca. Obrona burmistrza sugerowała, że początkowe zeznania kobiety mogły wnikać, że sposobu przesłuchiwania na policji.  

Obie Panie zeznawały podczas pierwszego posiedzenia sądu 10 marca. Sędzia jednak dopiero podczas przygotowywania się do wydania wyroku uznała, że należy to zrobić jeszcze raz. 7 listopada może nawet dojść do konfrontacji obu kobiet.
 

Przypomnijmy, w 2011 roku właściciel firmy zajmującej się m.in. instalacją i serwisowaniem klimatyzatorów, a zarazem radny miejski Władysław Rzymek, doradzał burmistrzowi Bochni, w jaki sposób można poradzić sobie z problemem chłodzenia Hali Targowej Gazaris. Miasto miało na to przeznaczyć 150 tysięcy złotych. Ale radny stwierdził, że można to zrobić taniej.

Urzędnicy wysłali tzw. zapytania ofertowe do trzech firm: radnego Władysława Rzymka (który i tak nie mógłby zgodnie z prawem się tym zająć), jego żony oraz przedsiębiorstwa z Krakowa. Jak się zresztą później okazało, firma ta wcześniej współpracowała z firmą radnego.

Wygrała firma żony radnego Rzymka, która przedstawiła najtańszą ofertę. Po aneksowaniu umowy urząd zapłacił jej 31,7 tysiąca złotych.

Wyjaśniając całą sprawę burmistrz przywołuje często, że "działał w stanie wyższej konieczności", bowiem media donosiły o zagrożeniu życia i bezpieczeństwa mieszkańców, którzy korzystają z hali targowej, oraz jej pracowników. Więc nie było wyjścia tylko podjęcie szybkiej decyzji, oczywiście nacechowanej ryzykiem i ja to ryzyko podjąłem. Nie wiem czy kiedy ratuje się podczas powodzi czy gaszenia pożaru każda procedura jest szczegółowo przestrzegana. Wydaje mi się, że w takich skrajnych sytuacjach należy działać, a nie myśleć o tym w jaki sposób tylko bezpiecznie wylądować".

Tyle, że do "nacisków" medialnych dochodziło podczas upalnego lata w 2012 roku, czyli już po pierwszej modernizacji klimatyzacji, kiedy w hali rzeczywiście dochodziło do omdleń i zasłabnięć. Wtedy burmistrz Stefan Kolawiński ponownie, tym razem poprzez Władysława Rzymka, zlecił firmie jego żony dołożenie 6 dodatkowych klimatyzatorów za co zapłacono 24 tysiące złotych. Na zlecenie z wolnej ręki w wyjątkowych sytuacjach zezwala prawo.

Jednak zdaniem prokuratury wtedy jeszcze obowiązywała gwarancja pierwszych prac. Burmistrz bronił się przed sądem tym, że burza uszkodziła pewne elementy wcześniej zmodernizowanej klimatyzacji, a to nie było objęte gwarancją, dlatego trzeba było jeszcze raz zapłacić firmie żony radnego.

Śledczy nie dają jednak temu wiary. Jak relacjonuje portal Bochnianin.pl, podczas ostatniej rozprawy przed ogłoszeniem wyroku prokurator Andrzej Leśniak przekonywał, że burmistrz od początku wskazywał urzędnikom, kto zajmie się modernizacją klimatyzacji. Tymczasem Leśniak udowadniał, że firma żony radnego nie była do tego przygotowana merytorycznie ani technicznie, a większość prac de facto i tak wykonywała firma Władysława Rzymka.

Dlatego prokurator zawnioskował do sądu o ukaranie burmistrza 18 miesiącami więzienia w zawieszeniu na 3 lata, oraz karę grzywny w wysokości 15 tysięcy złotych oraz pokrycie kosztów sądowych. Obrońca burmistrza przed sądem przekonywał, że podobne kary dostają gwałciciele, a jego zdaniem cała sprawa ma podtekst polityczny. Sam Stefan Kolawiński w rozmowie z Radiem Kraków przypomniał: "Miałem do wydania 150 tysięcy, tak zdecydowała rada miasta. Wydałem niewiele ponad 70, no więc gdzie tu jest działanie na szkodę gminy?".

Zdaniem prokuratora Leśniaka, przez naruszenie przez burmistrza przepisów, "istotną korzyść majątkową" uzyskała firma żony radnego, a pośrednio sam Władysław Rzymek.

Wyrok zostanie ogłoszony w poniedziałek 27 października.

Burmistrz Stefan Kolawiński zdaje sobie sprawę, że może zostać skazany nieprawomocnym wyrokiem. Jak jednak podkreślił w rozmowie z Radiem Kraków, czuje się niewinny, dlatego w takim wypadku będzie się odwoływał i nie zrezygnuje ze startu w wyborach na burmistrza. Zgodnie z prawem nie mógłby tego zrobić dopiero w przypadku prawomocnego skazującego wyroku.

Niewątpliwie jednak nawet nieprawomocny, ale skazujący wyrok znacznie pogorszy sytuacje wyborczą burmistrza. Zdaniem Tomasza Stodolnego z portalu Bochnianin.pl, kłopoty Stefana Kolawińskiego mogą być jednym z powodów prawdziwego wysypu kandydatów na burmistrza Bochni, których jest aż 9. "Sprawa sądowa na pewno osłabiła pozycję burmistrza i powoduje, że wizja szansy wskoczenia na jego miejsce na pewno jest o wiele bardziej realna".

Zapytany przez dziennikarza Radia Kraków, czy znając konsekwencje swoich decyzji postąpiłby tak jeszcze raz, burmistrz Stefan Kolawiński odpowiedział: "Gdyby była taka sytuacja, takie okoliczności, to też podjąłby szybką decyzję dotyczącą zakupu urządzeń, które będą zabezpieczały życie i mienie mieszkańcom".

 

 

 

(Bartek Maziarz/ko)