"Walczymy o pieniądze nie tylko dla siebie, ale i dla wszystkich pracowników służby zdrowia. Wszystko drożeje, nasze pensje są zamrożone od dziesięciu lat. Dodatkowe pieniądze z ministerstwa to niejako pieniądz ruchomy, nie w podstawie, który może zaraz zniknąć" - mówiły Radiu Kraków protestujące. 

Pielęgniarki chcą, aby każdy z pracowników szpitala dostał 150 złotych podwyżki. Same zaś żądają jeszcze czterystu złotych do swojego wynagrodzenia. Bo jak podkreśla Agata Kaczmarczyk ze związku zawodowego pielęgniarek - te pieniądze są w budżecie szpitala.

- Walczymy o pieniądze. Na dodatek o pieniądze, które szpital już posiada. Żądania pielęgniarek nie kosztowałyby szpitala, bo pieniądze wypłacane z tytułu rozporządzenia, już dawno powinny wejść do wynagrodzeń zasadniczych. I tego się domagamy - mówi Agata Kaczmarczyk.

Przed szpitalem zebrało się kilkadziesiąt osób. Dyrekcja szpitala powiedziała jednak otwarcie, że nikt podwyżki nie dostanie, bo szpitala na to nie stać. "Jest mi przykro, ale muszę przyjąć ten protest. To jest rodzaj szantażu. Żądają pieniędzy do podstawy, dodatków funkcyjnych dla wszystkich pracowników. Na tej zasadzie żaden szpital nie wytrzyma. Nie jest prawdą, że szpital ma pieniądze na dodatki. Każdy może mówić co chce, a odpowiedzialność i tak spoczywa na dyrekcji" - tłumaczy dyrektor szpitala Anna Prokop-Staszecka.

Władze szpitala podkreślają też, że na podwyżki, których domagają się pielęgniarki, musiałyby przeznaczyć ponad 5 milionów złotych. A jak dodaje Lucyna Stanuch, wicedyrektor do spraw finansowych placówki, ich pielęgniarki są najlepiej zarabiającymi pielęgniarkami w całej Małopolsce.

"Cały czas słyszymy "nie". Ostatnie spotkanie z dyrekcją w sprawie sporu odbyło się w listopadzie ubiegłego roku. Jeżeli dyrekcja nie zechce z nami się spotkać, nie podejmie satysfakcjonujących nas decyzji, będzie rozszerzenie strajku" - zapowiada Agata Kaczmarczyk ze związku zawodowego pielęgniarek.

Protestujący chcą w czwartek spotkać się z wicemarszałkiem Wojciechem Kozakiem. A do końca przyszłego tygodnia czekają na odpowiedź dyrekcji szpitala. 

 

 

 

Dominika Baraniec/ko,ew