38-letni Damian S. na początku stycznia ubiegłego roku, wdał się w bójkę z czterema mężczyznami na krakowskim Kazimierzu. Aby zyskać przewagę w walce, pobiegł do pobliskiej restauracji, w której pracował i zabrał stamtąd nóż. Potem zadał jeden, śmiertelny cios przypadkowemu 21-latkowi, którego pomylił z mężczyznami. Zaatakowany chłopak zmarł.

Prokuratura oskarżyła Damiana S., że działając z zamiarem zabójstwa, zadał z dużą siłą cios nożem swojej ofierze w plecy, powodując ranę przecinającą serce i lewe płuco oraz skutkującą krwotokiem wewnętrznym i zgonem. 

Damian S. przyznał się do zadania ciosu nożem, natomiast nie przyznał się, by działał z zamiarem zabójstwa. Przed sądem wyrażał ubolewanie i płakał. Prosił o karę, która pozwoli mu jeszcze wrócić do społeczeństwa.

Sąd zwrócił jednak uwagę na brak skruchy oskarżonego. Ponadto przypomniał, że Damian S., po zaatakowaniu 21-latka w plecy nie zaprzestał ataku. Wciaż trzymał 25-centymetrowy nóż w ręku i szukał mężczyzn, z którymi wcześniej się pokłócił. Sąd zwrócił też uwagę, że oskarżony próbował zacierać ślady. Nóż włożył do zmywarki i uciekł z miejsca zbrodni przez okno restauracji. Nie próbował pomóc Mateuszowi S., który później zmarł w karetce.

W czasie odczytywania wyroku obecna była rodzina zamordowanego. Matka Mateusza S. po wyjściu z sali sądowej powiedziała tylko, że teraz jedzie na grób syna.

Na początku roku za utrudnienie śledztwa dwie osoby skazano na karę półtora roku więzienia. Jedną na rok więzienia za przeszkadzanie w śledztwie. 

 

 

(Teresa Gut, PAP/ew)