"Ktoś zagłosował za mnie"

- Na pikniku lotniczym podpisałem listę poparcia dla projektu Skrzydła Krakowa. Gdy później chciałem się zarejestrować na stronie krakowskiego budżetu obywatelskiego, okazało się, że profil o takich danych już istnieje. Gdy udało mi się odzyskać hasło, okazało się, że konto istnieje pod przekręconym nazwiskiem. To konto zostało utworzone 27 czerwca, czyli dwa dni po udostępnieniu danych. Wygląda na to, że ktoś zagłosował za mnie. Nikt jednak nie mówił mi, że za mnie zagłosuje - podkreśla pan Tomasz.

"To niesamowity skandal i lichwa. Tę sprawę powinien zbadać Generalny Inspektor Danych Osobowych. W ten sposób powstała baza danych, która może być wykorzystywana w niecny sposób w kolejnych edycjach budżetu obywatelskiego. Może być tak, że osoba posiadająca taką bazę, może głosować na dowolny inny projekt w kolejnych latach. To wypacza ideę budżetu obywatelskiego. Do tego te osoby nie wiedziały przecież, że ktoś zagłosuje za nich. To także kompromitacja ogólnego budżetu. Jak zobaczymy, kto wygrywa w projektach ogólnomiejskich, to są to partyjne młodzieżówki, projekty radnych albo instytucje takiej jak aeroklub. Zwykły Kowalski, za którym nie stoi duży układ finansowy lub mocna kampania, nie ma szans. Budżet obywatelski ma być dla mieszkańców" - tak sprawę komentuje Adam Łaczek, miejski aktywista.

 

Pieniądze za zbieranie głosów?

Tymczasem to nie jedyne kontrowersje związane ze zwycięskim projektem. Jego autorzy mieli bowiem płacić ankieterom za zbieranie głosów mieszkańców. Przypomnijmy, propozycja zakładała przeprowadzenie lotów szkoleniowych i widokowych oraz zakup trzech szybowców. Wynajęci ankieterzy za zdobycie 215 głosów mieli otrzymać 1000 zł.

Propozycja pracy dla ankieterów pojawiła się na jednym z portali ogłoszeniowych i jego treść nie pozostawia wątpliwości: "Poszukujemy 10 osób, które zajmą się zbieraniem głosów w ramach projektu Budżet Obywatelski Miasta Kraków 2016". Poszukiwane były "otwarte i rozmowne osoby" z własnym laptopem lub tabletem z dostępem do internetu. "Nie rozliczamy z czasu pracy, a jedynie z efektów" - czytamy w dalszej częsci ogłoszenia.

Co ciekawe, na facebookowym profilu Aeroklubu Krakowskiego możemy przeczytać komentarz, w którym jego przedstawciciele podkreślają, że to nie sam Aeroklub, ale jego członkowie, oddolnie z własnej woli zbierali głosy.

Nie zmienia to jednak faktu, że mieszkańcy i miejscy aktywiści biją na alarm. Ich zdaniem płacenie za zbieranie głosów to całkowite zaprzeczenie idei budżetu obywatelskiego. Wątpliwości wzbudza także sam projekt, ponieważ zakłada kupno 3 szybowców, z których korzystać będzie mogła ograniczona liczba osób. O tym, że projekt w takiej formie nie powinien przejść weryfikacji, powiedział w środę zastępca prezydenta Krakowa ds. polityki społecznej - Andrzej Kulig. Jak na razie nie wyciągnięto jednak konsekwencji w stosunku do urzędników, którzy dopuścili projekt do głosowania.

 

Aeroklub Krakowski się tłumaczy