Można powiedzieć, że pani życie zawodowe w ostatnim czasie zdecydowanie przyspieszyło.

Taka widać jest u mnie tradycja. Znowu niespodziewanie, znowu nagle, bez przygotowania. Mówię to oczywiście pół żartem, pół serio, bo w zarządzie Towarzystwa Sportowego jestem od dwóch lat. Mimo wszystko funkcja objęta w szczególnych okolicznościach.

Niektórzy kibice martwią się, gdzie zostanie teraz przełożony ciężar pani aktywności. Chcieliby, żeby piłka nożna w Wiśle rosła w potęgę, ale nie zapominają też, że TS ma inne sekcje.

Absolutnie nie ma mowy o tym, żeby zwrócić się w którąś ze stron bardziej. Nie o to w tym wszystkim chodzi. Chodzi raczej o to, żeby zbudować jedną wielką Wisłę i wykorzystać potencjał obu organizacji. Inny potencjał drzemie w Towarzystwie Sportowym. To potężne stowarzyszenie z bardzo dużą liczbą sekcji i członków. Zupełnie inny potencjał ma piłkarska spółka. Jestem przekonana, że te potencjały można połączyć i w ten sposób wykorzystać je w stu, a nawet w dwustu procentach.

Przejdźmy do kwestii piłkarskich - czy mówi już pani po hiszpańsku?

Na razie za bardzo nie, chociaż trochę się już wygłupiamy próbując coś mówić. Jak jesteśmy przemęczeni pracą to zaczynamy mówić po hiszpańsku.

Mówiła pani kiedyś o dywersyfikacji sponsorowania piłkarskiej drużyny. W najbliższym czasie pojawią się sponsorzy?

Cały czas do tego dążymy. Dywersyfikacja ma na celu przede wszystkim to, żeby nie zależeć już nigdy od jednego źródła finansowania, co nie wydaje się dobrym rozwiązaniem. Ma to uspokoić przede wszystkim kibiców i drużynę. Od tego się odchodzi, taka dywersyfikacja da spokój. Nie może być tak, że jeżeli utnie nam się jedna droga napływu środków finansowych to klub stoi na krawędzi upadku. Stąd takie, a nie inne działania. My absolutnie nie ustajemy w tych działaniach i myślę, że z nowym sezonem znów pozytywnie zaskoczymy kibiców.

Sporo mówi się też w ostatnim czasie o relacjach na linii Wisła Kraków - Miasto. Czy te zaległości są duże? Są regulowane?

To dla mnie priorytet. Musimy zmierzyć się z tą sprawą i ją załatwić. Z obu stron jest przekonanie, że uda nam się dogadać w ten sposób, żeby jedna i druga strona była zadowolona. Nie wyobrażam sobie, żeby Wisła Kraków grała na innym stadionie. Myślę, że również Miasto nie wyobraża sobie tego stadionu bez Wisły Kraków. Pewne zaszłości trzeba będzie uregulować. To w tej chwili absolutny priorytet - poza oczywiście tematami stricte piłkarskimi.

Te zaległości są duże?

Tak, są duże.

Jaka to mniej więcej kwota?

Około pięciu milionów złotych.

W dalszej części rozmowy Prezes Marzena Sarapata pytana przez Kubę Nizińskiego i dziennikarza portalu Interia.pl Piotra Jawora opowiedziała między innymi o wypadających z szafy trupach, zaległościach finansowych, czy spekulacjach transferowych dotyczących Krzysztofa Mączyńskiego. Zachęcamy do przesłuchania całej rozmowy!