"Przez kilkanaście lat sądy nie kwestionowały tej procedury" - mówił Bogusław Kośmider w porannej rozmowie Radia Kraków. Jak zapowiedział, miasto będzie miało od 2,5 roku do 4 lat na naprawienie planów. "To możliwe, choć będzie kosztować" - mówił szef rady miasta.

 

Zapis rozmowy Jacka Bańki z przewodniczącym krakowskiej rady miasta, Bogusławem Kośmiderem z PO.

Kraków z powodu wady prawnej w planach miejscowych jest narażony na wielomilionowe straty. Niebezpieczeństwo zaskarżenia kolejnych planów jest realne?

- Po pierwsze, sprawa dotyczy praktyki uchwalania miejscowych planów, która była stosowana w wielu samorządach. To nie tylko Kraków. Po drugie, nie znamy szczegółów wyroku, nie mamy pisemnego wyroku. Nie wiemy, czego sprawa dotyczy. Na szczęście w Polsce nie ma prawa precedensu. Nie ma zasady, że jak jeden sąd coś stwierdził, to inne tak samo postępują. Wiele planów było weryfikowanych i żaden sąd tego nie kwestionował. Musimy poczekać na uzasadnienie wyroku i przyjmując najgorszy wariant, mamy do 4 lat na naprawienie planów. Czy to jest możliwe? Tak, ale będzie kosztować i trwać.

 

Mówi się o kilkunastu milionach.

- Na pewno kilka milionów. Każdy plan kosztuje kilkadziesiąt tysięcy.

 

Jak to jest? W 2010 roku obecny szef klubu PiS apelował do prezydenta, żeby ten zlecił badania, czy procedura przyjmowania planów jest prawidłowa. Prezydent ten apel uznał za bezzasadny. Skoro w 2010 roku były wątpliwości, to panu nie zapaliła się czerwona lampka?

- Przypomnę, że procedura, według których przyjmowane były plany w Krakowie, jest stosowana w 2/3 samorządów. Od wielu lat plany były też weryfikowane. Do zeszłego piątku nie było to kwestionowane. Jest jakaś praktyka. Jak są wątpliwości to od tego są odpowiednie organy. Nie wiem, dlaczego nie zlecono takiej analizy, ale pewnie były jakieś powody w 2010 roku, dla których nie zweryfikowano tego. Wszystkie plany są weryfikowane przez wojewodę. Nikt przez te kilkanaście lat tego nie kwestionował.

 

Jeśli będą próby zaskarżenia i budowania czegoś na podstawie WZ-tek, to możemy się obronić przed tym?

- Możemy się obronić. W Polsce nie ma prawa precedensu. Każdy plan musi być osobno zaskarżony. To trwa. Jeśli by się sprawdzał najgorszy wariant to mamy 2-3 lata na załatwienie sprawy. To da się zrealizować. Poza tym jest kwestia pieniędzy. Trzeba to przekalkulować. Poczekajmy na uzasadnienie. Poruszamy się w kwestii wirtualnej.

 

W przyszłym tygodniu głosowanie nad budżetem Krakowa na rok 2015. Najważniejsze poprawki PO to?

- Budżet obywatelski, dzielnice.

 

Ile budżetu?

- Różnie. Chcemy podwojenia.

 

Czyli 12 milionów?

- Proszę wziąć pod uwagę, że budżet dzielnicowy będzie ze zwiększonych środków dla dzielnic. To będzie płynne. Ten rok będzie kolejnym pilotażem. Zeszły rok to był start. Teraz mamy nowe statuty dzielnic i budżet będzie miał różne zawirowania.

 

Czyli budżet obywatelski...

- Dzielnice, remonty dróg, szkół, tereny zielone i sprawy bezpieczeństwa.

 

Strona społeczna alarmuje, że przyjmowany harmonogram tegorocznego budżetu obywatelskiego niszczy ten projekt. Chodzi o tempo. W marcu mają być gotowe projekty, w czerwcu głosowanie. Wiele czasu nie zostało. Kiedy akcja informacyjna?

- Są dwie kwestie. W roku 2015 chcemy wyrównać budżety, żeby budżet obywatelski był realizowany w cyklu dwuletnim. W pierwszym roku kampania i głosowanie a w roku kolejnym wykonanie. W związku z tym w tym roku musimy zrobić dwie rzeczy. Musimy wdrożyć cykl dla roku 2016, ale nie chcemy też tracić roku 2015, to też są pieniądze i zadania. To się nakłada. Weszły nowe statuty dzielnic i musimy się w tym znaleźć. Jestem zwolennikiem budżetu obywatelskiego w 2015 i przygotowań na 2016. Z terminami w zeszłym roku też było zamieszanie. Zawsze jest dylemat czy robić szybko czy nie robić i dyskutować.

 

To pomieszanie z poplątaniem. Kiedy akcja informacyjna?

- Budżet nie zacznie się wcześniej niż uchwalenie budżetu. Już były odpowiednie spotkania. Jutro spotykamy się z szefami dzielnic, gdzie te sprawy omawiamy. To jest mocno przygotowane. Jest szereg dylematów, które muszą być rozstrzygnięte. Zdania będą podzielone.

 

Czyli to będzie lada dzień?

- Tak to kwestia maksymalnie początku lutego.

 

Potrzebna jest pomoc publiczna frankowiczom?

- Najczęściej kredyty we frankach były brane na dłuższe okresy. Nie wiemy, co się zdarzy za rok, nie wiemy, co się zdarzy jak Polska wejdzie do węża euro. To jest też w interesie banków, żeby jakaś forma pomocy była stosowana. Bank nie chce mieć klienta, który nie spłaca. Jak będzie perspektywa, to warto się zastanowić nad pomocą publiczną. Powinno to iść w kierunku stwarzania bankom możliwości dla klientów, łagodniejszego traktowania tych kredytów. To się zresztą dzieje w wielu innych sprawach, jak są zewnętrzne okoliczności. Pomoc publiczna? Pytanie dlaczego franki szwajcarskie a nie złotówki?

 

Są przykłady z Hiszpanii, Chorwacji.

- Nie wszystkie przykłady są dobre. W sytuacji tak drastycznej forma wsparcia od banków powinna być zastosowana. Ci, którzy wzięli takie kredyty przez wiele lat, mieli lepsze warunki niż ci, którzy mieli kredyt w złotówkach. Tym, którzy brali kredyt w złotówkach, nikt nie pomagał. Musi być jakieś sprawiedliwe potraktowanie.

 

Czyli spokój?

- Czekamy i zobaczymy. Myślę, że z frankiem nie będzie aż tak źle.