Lato w Zakopanem. Pełnia sezonu turystycznego  ale i pełnia sezonu kulturalnego. Festiwale, przeglądy, koncerty, wystawy  także pierwsza w nowym artystycznym sezonie premiera w Teatrze im. Witkacego. Tłumy na Krupówkach, tłumy w kolejce na Giewont, tłumy w kolejce do lunaparku ale  widownia podczas premierowego spektaklu straszy w wielu miejscach pustymi krzesłami  a szkoda ponieważ „Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze” warte jest zobaczenia. Przede wszystkim z powodu interesującej autobiograficznej prozy  Aglai  Veteranyi, córki cyrkowców, uciekinierów z Rumunii Ceausescu, która została zgrabnie zaadaptowana i opracowana dramaturgicznie przez Mateusza Przyłęckiego i Justynę Kowalską. Adaptacje powieści nie zawsze bywają udane. Najczęściej gubią je albo zbytnie uproszczenia albo nadmiar wątków. Utrzymanie właściwych proporcji  sprawia, że przełożenie prozy na teatr nie jest rzeczą łatwą ale w przypadku zakopiańskiego spektaklu udało się to bardzo dobrze. Krótkie liryczne konstrukcje słowne autorki adaptowanej prozy łączone dowolnie - jak piszą krytycy - i swobodnie w niepokojące frazy w scenicznym  przekazie nabierają ostrości i brzmią efektownie. Justyna Kowalska, która rzecz całą także wyreżyserowała umiejętnie prowadzi widza, to kolejny powód dla którego warto spektakl zobaczyć, poprzez zawiłości życiorysu głównej bohaterki Aglai, łączy postaci, kondensuje akcję, różnicuje tempo, dobiera celnie słowa/przedmioty – klucze.

W swej scenicznej opowieści Aglaja wprowadza widza w czas dzieciństwa i dorastania w wędrownym cyrku, który determinuje cale jej późniejsze życie. Atrakcyjny z pozoru świat cyrkowych artystów, tak bardzo odróżniających ich od innych: tajemniczy, dziwaczny i odważny zarazem, jest dla dziewczyny także źródłem jej obsesji i nieustającego strachu. Głównie o matkę „żonglującej” swym życiem podczas wykonywania budzącego podziw publiczności akrobatycznego numeru „wiszenia za włosy”. Niedostrzegane przez, zajętych swoją karierą, rodziców dziecinne marzenia, pragnienie miłości, walka o uwagę przeradzają się w manię zadawania absurdalnych a z biegłem czasu coraz okrutniejszych pytań w rodzaju: "dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze, czy dziecko smakuje jak mięso z kurczaka, czy kroi się dziecko w plasterki". 

Późniejsza emigracja, rozpad rodziny, internat, oddalenie się ojca i przyrodniej siostry wreszcie powrót do matki, która zamiast czułości i miłości oferuje córce pomoc w mniej lub bardziej realnej karierze artystycznej niczego nie zmieniają. Samotność, poczucie inności, zagubienia w  świecie zewnętrznym i wewnętrznym pogłębiają obsesyjność dziecinnych pytań, wśród których pojawią się też te dotyczące cielesności i Boga. Bezskuteczne poszukiwanie ciepła matczynego, jej akceptacji przynosi kolejne rozczarowania, smutki i lęki. 

Mimo rumuńskiej i cyrkowej otoczki życia bohaterki historia jej porusza uniwersalne tematy dotyczące miłości i jej braku, zrozumienia i nieczułości, strachu i odwagi życia także pośród obcych, tolerancji, samotności, obcości.

Ten piękny mądry tekst Justyna Kowalska rozpisuje na kilku aktorów i umieszcza ich w magicznym kręgu cyrkowej areny. Na niej scenograficzne pomieszanie gadżetów cyrkowych z przedmiotami mającymi przywołać siermiężność socjalistycznej epoki. Ta nijakość scenerii  jej bylejakość jest jak ów kręcony przez tatę film o ich, jej życiu. Byle jak, byle jaką kamerą, z byle jaką oprawą plastyczną mającą udawać lepszy, bogatszy, atrakcyjniejszy świat i tylko wyświetlane na scenicznej „ścianie” napisy przypominają widzom, co w tym całym obrazie jest ważne.

To dobry, scenicznie atrakcyjny tekst choć z niewyszukaną  scenografią ale z porywającymi efektami granej na żywo muzyki (Michał Sarapata) i z tym co w teatrze najważniejsze aktorstwem, nie do końca jednak „trafionym”.  

Niezwykle wyraziście wygranym przez aktorów Teatru Witkacego rolom: matki (znakomita Katarzyna Pietrzyk) ciotki, siostry, Mary ( z temperamentem odgrywanym przez Adriannę Jerzmanowską ) Pani Hitz i matki Mary (Jaga Siemaszko), taty (Marek Wrona), nowego męża, Schnydera i Willisackera (Dominik Piejko) niestety nie dorównała wcielająca się w główną rolę Aglai reżyserka Justyna Kowalska. Świetnie literacko ale też i inscenizacyjnie zarysowana postać dziewczyny przyćmiona zostaje drobnymi lecz denerwującymi pomyłkami tekstowymi, małą skalą głosu i możliwości interpretacyjnych jej scenicznej odtwórczyni.

Szkoda, bo rzecz cała zarówno dramaturgicznie jak i reżysersko przygotowana została naprawdę dobrze.

„Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze” to interesujący spektakl stawiający ważne pytania ale warto pamiętać, że Teatr im. Witkacego, także pod względem aktorskim, jest bardzo wymagającą sceną.

 

”Dlaczego dziecko gotuje się w mamałydze” na podstawie prozy Aglai Veteranyi  w reżyserii Justyny Kowalskiej. Scenografia Katarzyna Lewińska. Muzyka Michał Sarapata. Teatr im S.I Witkiewicza w Zakopanem. Premiera 13 sierpnia 2016.

 

J.Drużyńska