Urodziła się w Radomiu 3 listopada 1932 roku w ubogiej rodzinie nauczycielskiej. Ukończyła Krakowskie Liceum Sztuk Plastycznych, a w 1957 studia na ASP w Krakowie w pracowniach: Jacka Pugeta, Adama Marczyńskiego, Jonasza Sterna. Zrobiła dyplom w pracowni malarstwa u prof. Czesława Rzepińskiego. Od 1956 roku wystawiała wraz z artystami, którzy stanowili Grupę Nowohucką. W latach 1959-62 pracowała przy tworzeniu teatru lalkowego „Widzimisie” w Nowej Hucie. Od 1961 należała do II Grupy Krakowskiej. Była profesorem w Katedrze Sztuk Wizualnych na Wydziale Form Przemysłowych w krakowskiej ASP. Mieszkała w Nowej Hucie. Zmarła 18 lipca 2018 roku.


Jej obrazy znajdują się w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie, Muzeum Narodowego w Krakowie, Muzeum Narodowego w Kielcach, Muzeum Narodowego w Szczecinie, Muzeum Narodowego we Wrocławiu, Muzeum Okręgowego w Bydgoszczy, Muzeum Okręgowego w Radomiu, Muzeum Okręgowego w Tarnowie, Muzeum Śląskiego w Katowicach, Muzeum Sztuki Współczesnej MOCAK w Krakowie, Szkoły Muzycznej w Nowej Hucie, Nowohuckiego Centrum Kultury, Galerii Zderzak w Krakowie.


Należała do pokolenia dzieci wojny, jak jej przyjaciele z Grupy Nowohuckiej. Była skromnym, szlachetnym, pogodnym człowiekiem. Mówiła:
„Szukam śladów dawnej formy w starym zniszczonym przedmiocie. Jakieś podniesione z ulicy puszki i stare tablice przybierają inny kształt - ale czytelna jest ich funkcja i forma. Bo destrukcja też posiada pewną własną harmonię i pewien logiczny proces oddający sposób niszczenia, klucz do niego. Chyba, że przedmioty te są zniszczone zbyt gwałtownie: zmiażdżone czy stopione w piecu. Ale mnie nie interesuje bezkształcie, zupełna miazga. Nigdy nie byłam bliska estetyce informelu z jego płynną formą, która nie ma początku ani końca, która może zanikać, przenikać się. Moje prace organizuje geometria, podział płaszczyzny. Trudno mi uniknąć symetrii nawet dosłownej, często rygorystycznej. Nie lubię kątów ostrych. Nie lubię pseudonowoczesnej architektury sakralnej, która w moim pojęciu wręcz zaprzecza sacrum. To pojęcie wiąże się z bardziej klasyczną organizacją formy. Gdybym miała związać moje obrazy z jakąś epoką, to chyba z wczesnochrześcijańskim malarstwem katakumbowym, Bizancjum, romanizmem, polskim portretem trumiennym… może z watkami prekolumbijskimi. Wyrafinowana niezdarność. Na czym ona polega? To jest ta dosadność, przerysowanie w stronę ekspresji, znaczenia. W każdym obrazie, a właściwie w każdym cyklu wyrażam pewne treści, które nie są do końca nazwane. Są bardzo otwartą ewokacją. Proces, kara, wina, trwanie, upływ czasu… Interesuje mnie to, co dzieje się z ludźmi, z przedmiotami, z materią w czasie.”

„Miejsce… okolice Radomia. Spędziłam tam prawie całe dzieciństwo. Wspomnienia stamtąd są najżywsze w mojej pamięci. Podradomskie okolice - teren zupełnie płaski, małe biedne poletka, piachy torfowiska, łąki, moczary. Horyzont daleki, bardzo rozległy, zamykający się siną linią lasów. Wsie - chałupy drewniane, zazwyczaj kryte strzechą zzieleniałą od mchów i porostów. Niskie, małe, zapadnięte. Stodoły, wrota, klepiska, płoty, psie budy, niecki, koryta, dzierze, kołyski, wozy, żurawie studzienne. Na Mazowszu drewno wyprawia sie po pewnym czasie na taki specyficzny szarosrebrzysty kolor (nic z miodowozłotej góralszczyzny). Także glina. Pamiętam chałupkę całą zrobioną z gliny: ściany, podłoga, wielki piec, ławy, małe okienka jak strzelnice. Dwoje starych ludzi przed domem na glinianej przyzbie, grzeją się na słońcu - wyglądali jakby z tej samej materii.”
z rozmowy z Janem Michalskim z katalogu „Danuta Urbanowicz. Obrazy”, wyd. Galeria Zderzak, Kraków 1993