Liderzy Polskiego Stronnictwa Ludowego i Lewicy potwierdzili porozumienie w sprawie wspólnego projektu ustawy o związkach partnerskich. Czy pani wie, co będzie w tym kompromisowym projekcie?
- Po pierwsze nie wiemy, co będzie w tej ustawie. W przyszłym tygodniu będzie konferencja prasowa i zostanie to zaprezentowane. W tej ustawie dominujące zapisy są z ustawy o statusie osoby najbliższej. To taka ustawa, nie o związkach partnerskich.
Czy to, co już słyszymy, byłoby dla pani do przyjęcia? Związki, które nie byłyby nazywane związkami partnerskimi, różnych i tej samej płci, byłyby zawierane u notariusza, byłaby możliwość wspólnego rozliczania, dziedziczenia, dostępu do informacji medycznej.
- Wszystko, co może ułatwić życie obywatelom, jest do zaakceptowania. Wspólne rozliczanie, dziedziczenie, dostęp do informacji medycznej. Jestem za ułatwieniem tych spraw. Wszystkie inne rzeczy, które godzą w Konstytucję, która jasno określa model rodziny... Nie zgadzam się, żeby status osoby najbliższej był akceptowany przed pracownikiem urzędu stanu cywilnego. Powinno to być przed notariuszem. Na to możemy się zgodzić.
Podziela pani w takim razie wątpliwości Marka Sawickiego, który mówi, że sprawy ideologiczne nie były przedmiotem umowy koalicyjnej? Chodzi oczywiście o związki osób tej samej płci. Czy to dla pani będzie do zaakceptowania?
- Prawdą jest, co powiedział Marek Sawicki. Sprawy światopoglądowe nie były przedmiotem umowy koalicyjnej. Jeśli status osoby najbliższej miałby być regulowany, niech to będzie czynione u notariusza.
Tej samej płci również?
- Status osoby najbliższej dotyczy osób tej samej płci i różnych płci. Mówimy o obu sytuacjach.
W ogóle mówimy o kwestiach ideologicznych, jak to tłumaczył poseł Sawicki? Wczoraj w Radiu Kraków przedstawicielka Rady Izby Notarialnej w Krakowie tłumaczyła, że jest wiele przypadków, kiedy pod wspólnym dachem żyją ze sobą dwie starsze kobiety, których nie łączy i nie łączyła więź natury erotycznej, ale prowadzą wspólne gospodarstwo i chciałyby mieć choćby dostęp do informacji medycznej. To są sytuacje bardziej skomplikowane, niż mogłoby się nam wydać.
- Jasno wyjaśnijmy. Już teraz można to uregulować, nie trzeba do tego ustawy. Jak jest takie oczekiwanie społeczne, wychodzimy temu naprzeciw. Status osoby najbliższej musi dawać ułatwienia, które każdy obywatel powinien mieć – dostęp do informacji medycznej, wspólne rozliczanie się, dziedziczenie. Do tego nie potrzeba jednak ustawy. Można to teraz usankcjonować prawnie. Można to sprecyzować u notariusza.
Różnych i tej samej płci?
- Dokładnie tak.
Pani wie, co w hotelu sejmowym zobaczył minister rolnictwa, minister Krajewski z PSL-u, który się stamtąd wyprowadził, bo jak mówił, nie chciał mieć do czynienia z patoposłami?
- Ja mieszkam od dwóch kadencji w hotelu sejmowym. Nie spotkałam się z sytuacją, która by sprawiła, że by mi to przeszkadzało w dobrym samopoczuciu i pracy, którą wykonujemy w pokojach. Bywają incydenty, ale przez pojedyncze przypadki nie można oceniać całej grupy posłów i nazywać ich patoposłami. To nie jest prawda.
Co takiego się dzieje? Pamiętam, że kilka lat temu, nie było takiej awantury po tym, jak jeden z byłych senatorów z Małopolski, Bogdan Pęk, spał na wykładzinie w korytarzu sejmowym. Wówczas takie głosy się nie podnosiły. Teraz cały czas słyszymy, że niedobrze się dzieje gdzieś tam w kuluarach sejmowych.
- Hotel sejmowy to nie jest miejsce pracy posłów, ale odpoczynku. Ja tego nie bronię i nie akceptuję, ale nie jest to na prządku dziennym. Nie wszyscy, którzy tam mieszkają, są patoposłami. Ja się nie czuję patoposłem.
Poparłaby pani pomysł Razem, żeby po prostu zakazać alkoholu w Sejmie?
- Nie używam alkoholu, wszystko mi jedno. Jak ma to poprawić wizerunek posła, byłabym za tym.
Rozumiem, że możliwość badania alkoholem, jak chce tego marszałek Hołownia, jeśli jest taka konieczność albo podejrzenia, byłaby do zaakceptowania?
- Jeżeli Straż Marszałkowska uważa, że ktoś zachowuje się podejrzanie, można dokonać badania alkomatem, jak w każdym miejscu pracy.
Czy są politycy Polski 2050, którzy dziś - po tym, gdy wybuchł kryzys w tym ugrupowaniu - pukają do drzwi Polskiego Stronnictwa Ludowego?
- My z Polską 2050 jesteśmy w dobrych relacjach. Nie ma potrzeby wyciągania posłów do nas. Jak ktoś chciałby do nas przyjść, drzwi są otwarte. W PSL są nie tylko ludzie od zawsze z nami związani. Jest Magda Sroka, która była związana z PiS i Gowinem. Jest Irek Raś, związany wcześniej z PO. Jak jakiś poseł Polski 2050 chce do nas przyjść, to zapraszamy, ale na siłę nie wyciągamy.
Zna pani takich posłów, którzy już pytają i chcieliby zasilić szeregi PSL-u z Polski 2050?
- Nie mam takiej wiedzy. Spotykamy się z posłami na komisjach, na korytarzach. Ja takich rozmów nie prowadziłam, ani też takich rozmów nie słyszałam.
W każdym razie, tak jak pani deklaruje, drzwi do Polskiego Stronnictwa Ludowego, także dla posłów Polski 2050 są otwarte?
- Te drzwi nigdy nie były zamknięte.
Nowa Polska, czyli to nowe ugrupowanie senatorów z koła Niezależni i Samorządni, to będzie nowy koalicjant Polskiego Stronnictwa Ludowego w ramach czegoś, co moglibyśmy nazwać nową Trzecią Drogą?
- Rozmawialiśmy na ten temat, w jakiej formule będziemy szli do najbliższych wyborów. Póki co, jesteśmy za tym, żeby iść pod szyldem PSL.
Są państwo zainteresowani choćby jedną listą, ale z politykami z Nowej Polski?
- Takim rozmów teraz nie ma. Trudno mi się odnieść. To posłowie i senatorowie z tej grupy mają problem. Nie są rozpoznawalni, potrzebują list. To ich decyzja. Rozmów nie ma, przymusu nie ma. My idziemy pod szyldem PSL, nic nie ma do ukrycia.
Kilka tygodni temu w Radiu Kraków minister Motyka mówił, że trwają rozmowy z samorządowcami w sprawie wzmocnienia tego środowiska wokół Polskiego Stronnictwa Ludowego. Od jednego ze znaczących małopolskich samorządowców usłyszałem, że już jest zainteresowanie tym nowym ugrupowaniem. Pani słyszała w Małopolsce podobne opinie i deklaracje?
- Jeżdżę bardzo dużo po Małopolsce, ale pierwszy raz słyszę, że takie tematy i problemy się pojawiają.
No nie problemy, tylko takie deklaracje, że ktoś jest zainteresowany.
- Ktoś ma problem, skoro próbuje wmówić, że takie rozmowy się toczą. Nie toczą się. Działacze PSL w większości byli związani z samorządem. Nie są to dla nas obce środowiska. Mamy częsty kontakt z samorządowcami. Nie znaczy to, że będzie wspólna lista.
Czyli PSL nie jest zainteresowany Nową Polską?
- Nie słyszałam takich rozmów.