Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłanką PiS, Małgorzatą Wassermann.

Rząd chce wprowadzić jednorazowy dodatek węglowy w wysokości 3000 złotych. To oznacza, że wygrali ci wszyscy, którzy mimo zachęt rządowych, nie zdecydowali się na wymianę pieca węglowego?

- Nie. To taka sytuacja, w której ci, którzy piec wymienili, bardzo dobrze zrobili. Wymiana pieców była dla innego celu. Nikt nie przewidywał wojny w Ukrainie, pandemii i takiej sytuacji na rynku paliw. Rząd daje zatem osłony. Jedną z nich jest dopłata 3000 złotych do węgla.

Do Krakowa te pieniądze teoretycznie nie trafią. Tu prawie wszystkie piece zostały wymienione.

- Tak, ale są też inne osłony. To rachunki dla gospodarstw indywidualnych, tarcze rządowe. Walka z cenami trwa na wielu polach.

Z jednej strony mamy dodatek w wysokości 3000 złotych, z drugiej Czyste Powietrze Plus, czyli można się starać o wymianę pieca węglowego nawet bez wkładu własnego. 50% ma trafić do beneficjenta przed rozpoczęciem inwestycji. Na czas kryzysu energetycznego musimy odłożyć dyskusję o jakości powietrza?

- Myślę, że nie. Widzę ciągle dualizm. Z jednej strony popieram czyste powietrze, zwłaszcza w Krakowie. Jesteśmy tak położeni, że mamy problem. Widzę jednak, co się dzieje za wschodnią granicą. Tam produkcja dwutlenku węgla jest ogromna. Czy Unia dalej będzie ślepa i głucha? Nakładają swoje podatki na energię w UE, a z drugiej strony produkcja jest przenoszona do krajów spoza Unii. Jest dziś inflacja. To jest problem całego świata. Skoro Unia te opłaty na nas nakłada, powinna się pochylić. O to walczy nasz rząd.

Co z obywatelami, którzy ogrzewają domy gazem lub prądem? Oni też zapłacą więcej.

- Ja się też do nich zaliczam. Mamy osłony. Wszyscy patrzymy z niepokojem na okres grzewczy. Trzeba działać na poziomie polskiego rządu i na poziomie UE. Skutki wojny i działalność Putina odczuwają wszyscy.

Jakie działania są konieczne?

- Takie osłony i takie obniżki podatków, jakie są możliwe dla uniesienia dla państwa. Ktoś odpowiedzialny musi policzyć pieniądze. Musi mieć czym zapłacić. Nie można rzucać liczb. Sztaby ludzi zastanawiają się nad tym.

Angażuje się pani w sprawy Krakowa. Jak pani przyjmuje wyliczenia naukowców z Uniwersytetu Ekonomicznego, którzy mówią, że na zmianach podatkowych Kraków straci miliony? Z analizy wynika, że z powodu Polskiego Ładu strata w dochodach PIT wyniesie 250 milionów złotych. Dodatkowe szacunki wskazują, że Kraków może stracić nawet 400 milionów.

- Przy wprowadzaniu Polskiego Ładu były zapowiadane programy inwestycyjne, które zrekompensują samorządom straty z obniżenia podatku PIT i innych opłat. Kraków w tym startuje. W pierwszej transzy dostał prawie 100 milionów. Miasto aplikuje o wszystkie możliwe programy w ministerstwach. Programy są oceniane wysoko. Premier powiedział, że Kraków nie straci na wprowadzeniu Polskiego Ładu. Pieniądze są, były i będą. Także w Krakowie. Nie należy straszyć. Nic się nie dzieje. Przeciwnie, miasto po raz pierwszy od lat w takiej skali korzysta z pomocy rządowej.

W komentowanym szeroko wywiadzie prezydenta Krakowa Jacek Majchrowski mówi o pieniądzach rządowych na inwestycje. Dodaje jednak, że nie są to pieniądze na wydatki bieżące, gdzie jest problem.

- Miasto ma też inne dochody, ma budżet. Może zarządzać. Jesteśmy w kontakcie. Wszystkie problemy są nam w Warszawie znane. Pieniądze płyną. Mamy też dotacje celowe i subwencje na ewentualne nowe zadania. Na razie spokojnie należy do tego podejść. Nie ma realnych danych, które wskazują, że Kraków stracił na Polskim Ładzie.

Sondaże, które pokazują, że w drugiej turze wyborów prezydenckich mogłaby się pani spotkać nie z prezydentem, ale z Łukaszem Gibałą, będą miały znaczenie przy podejmowaniu przez panią decyzję o starcie w wyborach?

- Sondaże są przedwczesne. Nie wiemy, kiedy będą wybory samorządowe. Mogą być przesunięte. Po Krakowie krąży sondaż zamawiany na prywatne zlecenie. Podchodzę z ostrożnością. Jaki będzie sondaż za 2 lata? To za długi okres, żebyśmy rozmawiali. Nie ma decyzji po stronie PiS i mojej decyzji. Nie ma jeszcze tematu.

Własnymi sondażami posługuje się zawsze prezydent Majchrowski. Jak będą złe i prezydent wycofa się z wyborów, będzie to miało decydujące znaczenie w pani przypadku?

- Wszystkie elementy będą przeze mnie brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji. Zarządzanie tak dużym miastem to bardzo ciężka praca. Trzeba mieć plan. Dzisiaj pokazaliśmy w Krakowie, że potrafimy współpracować ponad podziałami. Rozwój kraju i miasta, inwestycje są najważniejsze. Tak samo dobro ludzi. Niezależnie od tego, czy rządzi prezydent z PiS czy inny, współpraca jest możliwa. Mam nadzieję, że Kraków będzie tak zawsze zarządzany. Obawiam się, że tak by nie było, jakby w Krakowie wygrał Łukasz Gibała.

Skąd te wątpliwości?

- Zwróćmy uwagę na historię pana Gibały. On był w kilku partiach, dziś chce być niezależny. On nie pokazał, że potrafi współpracować z prezydentem Krakowa lub z rządem. Zarządzanie samorządem polega na kompromisie, nie na happeningach i krytykowaniu wszystkiego. Problemy prezydenta Krakowa i rządu są poważne. Wymaga to rozwagi. Zawsze oczekiwania stron się będą w jakimś punkcie rozbiegały. Wiele razy byłam na rozmowach, kiedy prezydent Majchrowski zgłaszał obawy o zaniżenie dochodów dla Krakowa. Premier odpowiadał, że będzie to brane pod uwagę i żadna gmina na tym nie straci. Nie polega to na tym, że jedna strona zrobi konferencję prasową i się obrazi. To nie rozwiązuje problemów mieszkańców.

We wspomnianym wywiadzie prezydent Krakowa mówi o pani bardzo dobrze, co najmniej ciepło. Nie brakuje pytań, czy nie ma między państwem niepisanej umowy, jeśli prezydent nie wystartuje, to nie poprze oficjalnie pani? Prezydent mówi tam także, że wraz z kandydatem PiS do miasta by weszła duża polityka. Jak się pani do tego odniesie?

- Jeśli chodzi o współpracę z prezydentem Majchrowskim, ona jest bardzo dobra. Prowadząc kampanię trzy lata temu, przeszliśmy do zgodnej współpracy. My się nie znaliśmy wcześniej. Tam po raz pierwszy w debacie padło pytanie z moich ust, czemu Kraków nie korzysta z programów rządowych. W kampanii był pierwszy wniosek, potem kolejne. Ja zrobię wszystko, żeby Kraków brał udział i z pozytywnym wynikiem składał wnioski. Musi Kraków wiedzieć o tych programach, o co można aplikować. Ta współpraca jest. Mówię uczciwie. Lubię i szanuję prezydenta Majchrowskiego. Dobrze mi się z nim współpracuje. Umowy jednak nie ma. Każdy, kto ze mną współpracował, wie, że jak potrzebna jest moja pomoc, może na nią liczyć. Przez 7 lat w moim biurze poselskim byli ludzie, którzy nie podzielali poglądów PiS, ale potrzebowali pomocy. To były też instytucje. Zawsze tę pomoc uzyskiwali. Tak rozumiem swoją rolę. Jeszcze jedna rzecz. Będę tak działać. Wszyscy jesteśmy znużeni i mamy dość polityki skakania sobie do oczu. Jak zaczyna się harmonijna współpraca, jest zdziwienie. Nie ma tu spisku. Tak postrzegam politykę i ludzi. W każdym człowieku widzę coś dobrego. Chętnie współpracuje.