Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PO, Aleksandrem Miszalskim.

 

Mamy rekordowe liczby zakażeń Covid-19. Jeśli te liczby będą rosnąć, wybory 28 czerwca powinny się odbyć?

- To dobre pytanie. Pewnie jesteśmy lepiej przygotowani sanitarnie. Faktycznie wzrastające przypadki to obszary zamknięte. Jak sytuacja się rozwinie? Czy górnicy będą zarażać w sklepach? Tego nie wiemy. Wtedy była epidemia, nie wiedzieliśmy jak sobie radzić. Wybory Sasina robione w ostatniej chwili nie mogły się odbyć. Teraz konstytucyjnie sprawa wróciła do PKW.

 

Ale termin jest pozakonstytucyjny.

- Tu są różne zdania. Wiele osób uważa, że jest to pozakonstytucyjne. Wiemy, że jakbyśmy chcieli zrobić to częściowo korespondencyjnie, muszą być zmiany w kodeksie wyborczym. Część osób uważa, że powinno to być minimum pół roku wcześniej.

 

Mamy termin pozakonstytucyjny, sytuacja epidemiologiczna przed 28 czerwca może być gorsza niż przed 10 maja...

- Tak. Minister Szumowski mówił, że szczyt będzie w połowie kwietnia, na końcu kwietnia, na początku maja, na końcu maja, maseczki trzeba było nosić, potem nie. Nie wiem, czy ministerstwu można ufać, kiedy szczyt będzie za nami. Sytuacja jest nieprzewidywalna.

 

Nie mówi pan, że należy rozważyć przesunięcie wyborów. Rozumiem, że przed 10 maja kandydat KO nie dawał szans na drugą turę, a teraz sytuacja jest odmienna?

- Nie. Mówię o tym, że wtedy było 500 zakażeń dziennie w całym kraju. Teraz jest 500-600, ale 300-400 to zamknięte obszary. Może nie ma powodów do paniki? Ludzie się oswoili, zachowują się bezpiecznie. Nie mówię, że to świetny pomysł. My stwierdziliśmy, że to kompromis. Wtedy krzywa się wypłaszaczała, rząd nas przekonywał, że wtedy będzie po epidemii. Wszystko może się zmienić oczywiście.

 

Ale dzisiaj nie biją państwo na alarm, że to będą koperty śmierci...

- Dzisiaj przyszliśmy się bić z PiS o władzę.

 

Rozumiem, że jest lepszy kandydat niż przed 10 maja.

- Pani Kidawa-Błońska zaczynała z podobnym poparciem jak Rafał Trzaskowski. Ocenią wyborcy. Ona zawiesiła swoją kampanię ze względów na bezpieczeństwo i niekonstytucyjność. Mogła mieć taki sam poziom poparcia.

 

Można powiedzieć, że Rafał Trzaskowski może uratować PO?

- PO nigdy nie była w takim stanie, żeby ją trzeba ratować.

 

Jakby Małgorzata Kidawa-Błońska nie dostała się do II tury, funkcjonowanie partii politycznej, która dysponuje takimi kandydatami, stałaby pod znakiem zapytania.

- Chce pan powiedzieć, że po wyborach nie będzie Lewicy?

 

Chcę powiedzieć, że zupełnie inaczej sytuacja dzisiaj wygląda.

- Oczywiście, że tak. Nie wiemy jednak, co by było, jakby Kidawa-Błońska wróciła do kampanii. Słaby wynik osłabia partię, ale nie zabija jej od razu.

 

Dlaczego nie od razu Rafał Trzaskowski? Mieli państwo badania, które pokazywały, że to on byłby najlepszym kandydatem.

- Wtedy były wybory wewnętrzne, prawybory. Rafał się nie zdecydował. Sytuacja była inna. On był tuż po wyborach w Warszawie. Nie było też tych patologii rządów PiS z czasów koronawirusa. Sytuacja kryzysowa spowodowała, że on przemyślał sprawę i stwierdził, że trzeba ratować ojczyznę.

 

Dzisiaj rano rejestracja kandydata. Jest ponad milion podpisów...

- Myślę, że jest więcej niż milion.

 

Co z hasłem wyborczym? Od hasła Lecha Kaczyńskiego, różni tylko jedno słowo hasło Rafała Trzaskowskiego.

- To hasło, które odzwierciedla naszego kandydata. To szukanie podobieństw do hasła sprzed lat... Nie wiem, czy to było zamierzone.

 

Rafał Trzaskowski odzyskał poparcie sympatyków KO. Jaka będzie oferta wykraczająca poza ten elektorat? Jeśli dojdzie do II tury, trzeba będzie przyciągnąć niezdecydowanych i elektorat innych kandydatów.

- Nie chodzi o ofertę. Spędziłem z Rafałem trzy dni w Małopolsce. Byliśmy na terenach PiS-owskich. Tam była jedna osoba, która krzyknęła coś złego. Wszyscy przychodzili z euforią. Nie chodzi o kupienie ich kolejnym 500+. Ludzie mówią, że mają dość. Ludzie pójdą i zagłosują. Wiele osób wahających się ma dość. Oni przychodzili i to mówili. Mówili, że głosowali na PiS i mają dość. Chodzi o emocje. One są pozytywne. To ostatnie 5 tygodni władzy prezydenta Dudy.

 

Mówi pan o żelaznym elektoracie PiS. Różnie może być z wyborcami Szymona Hołowni, Koalicji Polskiej...

- Oni też mają dość.

 

Nie mówiąc o Konfederacji...

- Według naszych badań wyborcy Konfederacji w połowie w II turze popierają Rafała Trzaskowskiego. Oni mają dość polityki gospodarczej PiS.

 

Co kandydat KO zaoferuje wyborcom innych partii poza hasłem?

- Kandydat przedstawia program. Nie uprzedzę kolejnych tematów. Mamy 5 tygodni kampanii. Będzie mówić do wszystkich. Trzeba go słuchać. On wie co mówi. On chce łączyć, nie dzielić. Ten prezydent będzie rozmawiać z każdym. Nie będzie totalną opozycją, wesprze dobre rozwiązania rządu. Będzie stać na straży Polski i Polaków.

 

Będzie wspierał wakacyjny bon 500+?

- Myślę, że mimo tego, że on jest kulawy to tak. To jest potrzebne Polakom i branży turystycznej. Szkoda, że ten bon jest okrojony. Były obietnice 1000 złotych dla każdego, potem tylko na umowę o pracę, teraz jeszcze mniej. Część branży turystycznej ożywa. Biura podróży jednak, przewodnicy miejscy nie. Liczyliśmy, że w Małopolsce to mniej niż pół miliarda złotych wydatków turystów. Na Kraków to może być 200-300 milionów wpływów. Rocznie turyści w Krakowie zostawiali 6 miliardów. Ta skala jest nieporównywalna. Branża turystyczna oczekuje jasnych komunikatów co do otwarcia granic. Niby radzimy sobie świetnie. Europa się otwiera, kraje podają daty. U nas nie wiemy. Turyści bukują wyjazdy do przodu zwykle.

 

Kiedy powinno nastąpić otwarcie granic?

- Dla mnie to proste. U nas jest gorzej, ale na Słowacji, w Czechach, Austrii, Włoszech, Hiszpanii notuje się od kilku do 200-400 przypadków dziennie. Lepiej niż u nas. Czemu mamy się zamykać? Oni nam nie przywiozą wirusa. Jak ktoś nas nie wpuści to nie. Tam wygasa epidemia, więc wpuśćmy turystów, którzy w hotelu się wyśpią i gdzieś zjedzą.

 

Mechanizm bonu ma być taki, że pieniądze mają trafiać do firm zajmujących się turystyką. Jak pan to ocenia? Nie można tego przejeść.

- To dobre rozwiązanie. To ma pomóc Polakom i branży. To dobre, żeby ktoś tego nie sprzedawał, nie wydał pieniędzy na inne artykuły. To wsparcie turystyki krajowej, budowania więzi z krajem. To dobre rozwiązanie.

 

Branża turystyczna w Krakowie przetrwa rok 2020? Pan jest z nią związany.

- Tego nikt nie wie. Jakaś pomoc – długo na nią się czeka – jest powoli. Programy powoli działają. Są środki, pożyczki. Zależy to od dalszej części. Można przeżyć 2-3 miesiące na oszczędnościach, ale nie więcej. Jak nie wrócą turyści, wiele firm się zamknie. Jak rząd podejmie szybkie decyzje i na lipiec, sierpień uratuje nieco tego popytu, więcej firm przeżyje. Jak ten sezon zostanie załatwiony, przyjdzie jesień, zima, słabszy sezon i wiele firm tego nie przetrzyma.