Teraz jestem zregenerowany, wypoczęty. Wiadomo, że trochę pracy wykonałem na zgrupowaniu w Sierra Nevada, ale teraz właśnie jest czas na regenerację przed następnym startem - mówi w rozmowie z Polskim Radiem Majka, który na szosy wróci w sobotę w jednodniowym wyścigu Strade Bianche we Włoszech.

Majce żarty towarzyszą na co dzień, a w swoim zespole jest duszą towarzystwa i stara się dbać o dobry nastrój. - Wiadomo, że po włosku czy angielsku troszkę mniej wychodzą te żarciki, ale musi być fajna atmosfera, bo to się w sporcie liczy, by ta presja schodziła. Wiadomo, że gdy jesteśmy skoncentrowani to nie ma żadnych żarcików, ale teraz w zupełności staramy się jak najbardziej tym kolarstwem bawić.

Koniec poprzedniego sezonu i początek tego w wypadku Rafała Majki przypominają rosyjskie powiedzenie <<tisze jediesz dalsze budiesz>>. - Nawet i dobrze, że troszeczkę tak jest. Poprzedni sezon był dla mniej jednym z gorszych, jeszcze nie miałem takiego. Nie jestem robotem czy maszyną. Daję z siebie wszystko, a w tym roku powinno być wszystko dobrze. Żeby tylko zdrowie dopisało.

W tym sezonie Rafał Majka zrezygnował ze startu w Tour de France, a jego głównym celem będzie Giro d’Italia. - Mam w zespole takie miejsce, że z Tour de France nie ma problemu, ale już w tamtym sezonie tuż po hiszpańskiej Vuelcie odbyłem rozmowę z naszym szefem dyrektorów sportowych i powiedziałem, że jednak w 2019 roku chciałbym odpuścić Tour i trochę wrócić do mojego starego planu, pojechać Giro, tam zrobić troszeczkę szumu, pobawić się... wiadomo, nie pobawić się, bo to jest bardzo ciężki wyścig z wysokimi górami. Chciałbym troszeczkę coś zmienić. Nie można cały czas patrzeć na to samo. Jeżeli coś czasami nie wychodzi przez rok, to trzeba czasami innego zrobić, żeby dla samej głowy też trochę wyszło lepiej.

Polski kolarz podjął się też analizy kalendarza startowego z poprzednich dwóch lat, gdy najlepszą formę szykował na „Wielką Pętlę”. W maju rywalizował w wyścigu dookoła Kalifornii, a w czerwcu - w przeciwieństwie do innych czołowych górali - w wyścigu dookoła Słowenii. - Kalifornia to naprawdę trudny, worldtourowy wyścig. Słowenia - wiadomo, trochę mniejsza impreza, choć w tamtym roku wygrał Roglic, dwa lata temu ja, zawsze ktoś z World Touru zwycięża, ale jednak możliwe, że czy Dauphine czy Szwajcaria to powinien być jeden z tych wyścigów odpowiednich do przygotowania, cięższy, gdzie jest tych etapów więcej. Chcieliśmy spróbować bardziej startować w Tourze <<na świeżości>>, nie wyszło. Zawsze czegoś można spróbować. W tym roku będę miał przed Giro trochę tych startów - Tirreno-Adriatico, wyścig dookoła Katalonii, Tour of the Alps, zgrupowanie. Trochę tego doświadczenia, parę sezonów za mną już jest. Jeszcze druga połowa została (śmiech). Z każdego roku człowiek się czegoś nowego uczy.

To już dziewiąty zawodowy sezon Majki. Poprzednich osiem nauczyło go... - Wytrwałości. Czasami mi tego brakowało. Chciałem za dużo i to nie wychodziło. Trenowałem czasami za dużo i niepotrzebnie dokładałem. Trener dawał cztery godziny, a ja musiałem jechać pięć. Myślałem, że będę lepszy, ale to czasami tak nie wychodzi. Organizm ma swoje prawa. Czasami lepiej się zregenerować i startami dojść do celu.

IAR/KN