"Po długich negocjacjach i po dosyć dramatycznych decyzjach, które były podjęte dzisiaj rano, udało się uzyskać kompromis z naszymi anestezjologami. Lekarze zgodzili się przyjąć wcześniej proponowane przez dyrekcję warunki i na tę chwilę wszyscy wrócili do pracy. Tak, że szpital również wraca do normalnego trybu przyjęć, wszystkie dzieci na bieżąco będą miały opiekę" – powiedział we wtorek wieczorem na briefingu prasowym dyrektor Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w Krakowie Wojciech Cyrul.

Z przekazanych przez niego informacji wynika, że środki na działalność placówki i wynagrodzenia pracowników mają pochodzić m.in. z reorganizacji lecznicy. Szpital planuje też zaciągnąć kredyt w wysokości 20 mln zł. Dług placówki wynosi ok. 36 mln zł.

Wsparcie rządowe zapowiedział wojewoda małopolski Łukasz Kmita, który uczestniczył w rozmowach z dyrekcją szpitala i lekarzami. "Pan premier, Ministerstwo Zdrowia, NFZ będą podejmować działania, aby wspierać pana dyrektora, aby kondycja finansowa szpitala była jak najlepsza" – podkreślił wojewoda.

Wcześniej około 80 procent anestezjologów odeszło z pracy. Uniwersytecki Szpital Dziecięcy w krakowskim Prokocimiu działał w ograniczonym zakresie. Na stanowiskach pozostało tylko sześciu lekarzy tej specjalizacji. To za mało, żeby zapewnić nawet dobowy dyżur w placówce. W sumie z 54 lekarzy, którzy mieli odejść, wypowiedzenia wycofało 25. 29 się zwolniło, w tym właśnie 26 ze specjalizacji anestezjologicznej.

Wstrzymane zostało wykonywanie wszystkich zabiegów planowych. Szpital nie przyjmował też nowych, małych pacjentów. Szóstka anestezjologów, czyli ci, którzy nadal pracowali, zostali skierowani na szpitalny oddział ratunkowy, który jednak też działał w ograniczonym zakresie. W poważnych przypadkach dzieci miały być kierowane do innych placówek.

- Robimy wszystko, aby nie doszło do ewakuacji szpitala - zapewniali po południu władze Uniwersyteckiego Szpitala Dziecięcego w krakowskim Prokocimiu.

Swoje wypowiedzenia wycofała zdecydowana większość lekarzy innych specjalizacji. Otrzymali podwyżki, czekają na dalsze działania Ministerstwa Zdrowia w sprawie podniesienia wycen świadczeń medycznych. Jak mówiła Katarzyna Pokorna-Hryniszyn, rzeczniczka Szpitala Uniwersyteckiego, mimo rozmów anestezjolodzy postanowili odejść z pracy. "Propozycja finansowa, którą otrzymali, była dobra. Uwzględniała możliwości szpitala i oddawała wysoki poziom zadań tych lekarzy. W wypracowaniu propozycji uczestniczyli przedstawiciele anestezjologów, władze UJ, środowisko medyczne. Dyrekcja szpitala dołożyła wszelkich starań, żeby wypracować pozytywne rozwiązanie. Negocjacje się zakończyły. Niestety nie przyniosły skutku" - dodaje.

Co ciekawe, Ogólnopolski Związek Zawodowy Lekarzy w placówce, czyli medycy innych specjalizacji, którzy wycofali wypowiedzenia, odcinają się od działań anestezjologów. Mieli dogadać się już w sprawach podwyżek, czekają też na dalsze ruchy Ministerstwa Zdrowia w sprawie zwiększenia wyceny świadczeń.