Bogusław Kośmider podkreślił, że krakowianie muszą się dowiedzieć, że igrzyska to szansą dla Krakowa.


Zapis rozmowy Jacka Bańki

Kampania informacyjna w sprawie Zimowych Igrzysk Olimpijskich ruszyła na dobre. To jeszcze kampania informacyjna czy już agitka w sprawie Igrzysk?




- Niewątpliwie jest tak, że ws. ZIO informacja o korzyściach i ryzykach powinna być wcześniej. Żałuję, że konfrontacja między plusami i minusami dopiero teraz się odbywa. Mieszkańcy muszą się dowiedzieć, że te Igrzyska są szansą dla Krakowa. O tym jest mowa. Do tej pory niestety wyglądało to tak, że nie dyskutowało się na argumenty, ale na emocje. Z jednej strony dobrze, że jest taka kampania, ale z drugiej powinniśmy tłumaczyć dlaczego są takie pytania referendalne. Tej kampanii tłumaczącej nie widać.


Jak czytamy na billbordach, że Igrzyska to 35 tysięcy miejsc pracy i mieszkania komunalne to jest to propaganda sukcesu.




- Tak samo jak propaganda klęski z drugiej strony. Brakuje wyważenia racji. Akurat jeśli chodzi o mieszkania komunalne to jak będą wioski olimpijskie, to takie mieszkania będą. Jak dalej będziemy aplikowali, to mamy szanse na kolejne inwestycje. Są oczywiście zagrożenia i o tym trzeba mówić.


Może trzeba było na billbordach umieścić słowo „szansa”?




- Nawet na oficjalnych dokumentach innych miast takie informacje są. Ktoś mówi, że Vancouver po Igrzyskach popadło w długi. Tak było, bo zrobili autostradę do Whistler. Były też zarzuty, że ogromna strata była na Igrzyskach. Tam został powołany zespół, który to ocenił i powiedział, że tak nie było. To nie jest białe albo czarne. To niewątpliwie szansa, ale też zagrożenie. Pytanie, co nam się opłaca? Lepsza jest szansa na przyspieszenie inwestycji, czy powinno zostać tak jak jest?