O znalezisku poinformował nas słuchacz Radia Kraków. Metalową urnę z napisem "Sachsenhausen" odkupił od ludzi, którzy chcieli sprzedać ją na złom. W magazynach znaleziono też książki wydane w latach 80. i 90. przez krakowskie Towarzystwo Opieki nad Majdankiem oraz niewielkie pudełko, w którym mogą znajdować się ludzkie prochy.

Towarzystwo Opieki nad Majdankiem w Krakowie już nie istnieje. Prawdopodobnie to jego zbiory znalazły się w magazynie przy ulicy Stella-Sawickiego. Odkryto je, bo pomieszczenia są remontowane dla Muzeum Ratownictwa. Na razie nie wiadomo, ile i jakie pamiątki historyczne złożono w opuszczonym hangarze. Trudno powiedzieć też ile cennych pamiątek zostało rozkradzionych lub wyrzuconych do śmieci. 

Jak dowiedział się reporter Radia Kraków, pamiątki po ofiarach obozów zagłady miały zostać zutylizowane. Po rozwiązaniu krakowskiego oddziału  Towarzystwa Opieki nad Majdankiem, cenniejsze rzeczy (medale, statuetki, łuskę artyleryjską oraz dokumenty) zarząd główny Towarzystwa zabrał do Lublina. Reszta trafiła w ręce Muzeum Inżynierii Miejskiej. Przeniesiono je do magazynów na Czyżynach, aby je potem zniszczyć. Rzeczy leżały w budynku przez 6 lat. 

- Sądzę, że przedstawiciel zarządu głównego Towarzystwa Opieki nad Majdankiem przeglądnął wszystkie rzeczy. Jak tam było coś cennego to zostało to zabrane. Jest jednak podejrzenie, że tam coś było. Podejmiemy działania, żeby to przejrzeć dokładnie - mówi Piotr Gój, dyrektor Muzeum Inżynierii Miejskiej.

Wnętrze magazynu wyglądało na splądrowane. Dlatego sprawa został przekazana policji. Tekturowe pudełko, opisane jako prochy ofiary obozu zagłady w Treblince, przekazaliśmy Instytutowi Pamięci Narodowej w Krakowie. Jak mówi Radiu Kraków dr Dawid Golik, zawartość papierowej torby znajdującej się w pudełku, wygląda jak szczątki. 

- Wskazuje na to konsystencja. Czy są to szczątki ludzkie? To już muszą ustalić medycy. Są opisane, więc zakładamy jednak, że ktoś to zrobił celowo. Jeśli są ludzkie, trudniej będzie udowodnić, że faktycznie są z Treblinki. Na pewno powinny zostać godnie pochowane – dodaje Golik. 

Podobnie uważa dr Maciej Korkuć, naczelnik biura Upamiętniania Walk i Męczeństwa krakowskiego oddziału IPN. "Po wstępnym oglądzie wydaje się, że są tam szczątki kostne" - mówi w rozmowie z Radiem Kraków Korkuć. Dodaje, że metalowy pojemnik z napisem "Sachsenhausen" wygląda jak pamiątkowa urna, w której również mogą być przechowywane szczątki ofiar niemieckich obozów koncentracyjnych. 

- Wskazuje na to kształt przedmiotu widocznego na zdjęciach. Nie wygląda to jak standardowa urna. Może to być część pomnika, jakaś uroczysta urna. Zakładam również, że napis "Sachsenhausen" nie jest przypadkowy. Możemy tylko jednak domniemywać, jeśli nie wiemy, co jest w środku - mówi historyk. Autentyczność znalezionych szczątków muszą potwierdzić medycy sądowi.

Hangar lotniczy i magazyny przy ulicy Stella-Sawickiego w Krakowie zostały w 2009 roku przekazane Muzeum Inżynierii Miejskiej. W hangarze planowane jest otworzenie oddziału muzeum. Wcześniej teren należał do krakowskiego MPK.

 

 

 

(Tomasz Bździkot/ko)