Urząd Marszałkowski nie zgodził się na warunki przedstawione przez Przewozy Regionalne, które wciąż dopominają się o przywrócenie pociągów POLREGIO na trasie do Sędziszowa i zgody na obsługę linii do Jasła.

Przedstawiciele Urzędu wyliczyli, że brak podpisu pod aneksem kosztował kolejarzy siedem milionów złotych. Jak udało nam się dowiedzieć, władze POLREGIO postanowiły jednak podpisać aneks, który na biurko marszałka trafił 10 stycznia faksem. Jak zapewniają przedstawiciele województwa, zaległe pieniądze za styczeń trafią do kasy spółki. 11 stycznia władze województwa zapewniły, że w przeciągu kilku dni wypłacą kolejarzom zaległą kwotę.

Przepychanki Kolei Małopolskich z grupą PKP mają też nową odsłonę. Chodzi o budowę zaplecza technicznego dla pociągów wszystkich przewoźników. Władze samorządowej spółki chcą je zbudować w Krakowie między ulicami Doktora Twardego i Składową, ale PKP zgadza się jedynie na 10-letnią dzierżawę gruntów. Tymczasem w opinii władz Kolei Małopolskich, przez 10 lat nie zamortyzują się poniesione przez nie koszty. Jak przekonuje Grzegorz Stawowy, prezes samorządowej spółki, jeśli zaplecze techniczne nie powstanie, to stracą na tym wszyscy przewoźnicy.

- Blisko 40 milionów na budowę nowoczesnego zaplecza z trzeba torami, myjnią. Można obsługiwać wszystkie pociągi. Mam nadzieję, że prezes grupy PKP się przełamie w swojej niechęci do Kolei Małopolskich i wyrazi zgodę na budowę - mówi

Nie gaśnie też spór między Kolejami Małopolskimi a Przewozami Regionalnymi, które uniemożliwiły samorządowej spółce korzystanie z bocznicy kolejowej w Krakowie. Dlatego samorządowy przewoźnik musi swoje pociągi serwisować co 7 dni w Nowym Sączu i Dębicy.


 

Fragment rozmowy Jacka Bańki z szefem Kolei Małopolskich, Grzegorzem Stawowym:

Inny wątek to kwestia zaplecza technicznego. Nie ma porozumienia z Przewozami Regionalnymi ws. bocznicy i korzystania z bocznicy przy serwisowaniu pociągów Kolei Małopolskich?

- Tu są dwa wątki. Pierwszy to zakończona umowa i niepodpisana nowa umowa na korzystanie z bocznicy PR w Płaszowie. W Krakowie trudniej się porozumieć niż w innych miastach. Jeździmy z pociągami gdzie indziej, jeździmy kawał drogi, ponosimy koszty.

 

Dębica?

- Dębica i Nowy Sącz. Okazuje się, że z Krakowa jest bliżej do Dębicy niż do Krakowa. Przykre to. Podatników kosztuje to więcej, ale pociąg musi być serwisowany co 7 dni. One jeżdżą tam. Stąd pasażerowie często jeżdżą różnymi pociągami, bo my musimy nimi rotować, żeby każdy miał przegląd. Do tego są problemy z zabieraniem fekaliów i dawaniem wody do pociągu. Są ubikacje, musi być woda. PKP nie zgadza się, żeby to robić na terenie Krakowa. Szkoda. Byłoby to prostsze. W poniedziałek mieliśmy awarię. W jednym pociągu zepsuł się system zmieniający napięcie stałe na zmienne. Trzeba było pociąg ciągnąć aż do Nowego Sącza, żeby to naprawić. Przykre to. To samo z zapleczem technicznym. Mamy całą dokumentację do ogłoszenia przetargu w systemie zaprojektuj i wybuduj. Od pół roku nie możemy dojść do porozumienia z PKP Nieruchomości ws. umowy dzierżawy. Od 3 miesięcy czekamy aż PKP PLK podpisze porozumienie, żebyśmy mogli mieć zgodę na wjazd i wyjazd z tego terenu. To czeka na podpis dyrektora. Jest to o tyle istotne, że zaplecze techniczne Przewozów jest w tak fatalnym stanie, że tam nie wjeżdża cały pociąg. Jak Impuls wjeżdża to jego jeden człon jest poza halą. My proponowaliśmy PKP, że jak wybudujemy zaplecze w Krakowie ze środków unijnych to przez 5 lat wszyscy przewoźnicy po naszych kosztach będą mogli z tego korzystać. Chcieliśmy, żeby prezes PKP wskazał, które spółki mają być naszym partnerem. Mamy deklaracje, że dostaniemy zgodę na 10 lat. Amortyzacja się w tym czasie nie zwróci. Zobaczymy. Chcemy uzyskać zgodę PKP PLK, wysłać do prezesa projekt umowy. Zobaczymy czy to z nami podpisze.

 

To zaplecze miałoby powstać w pobliżu ulicy Łokietka?

- Ono byłoby między ulicą Składową i Doktora Twardego. Tam jest taka stacja benzynowa. Tam są takie tory odstawcze do transportu kolejowego. Tam jest dzisiaj zaplecze budowy torów. Jesteśmy dogadani ze Strabagiem, który to przebudowuje. Jak my będziemy wchodzić, oni będą schodzić. Nie byłoby problemu. Byłaby to jednak wielka strata. Są 32 miliony w funduszach unijnych. Mamy 5 milionów ze środków województwa. To blisko 40 milionów na budowę nowoczesnego zaplecza z trzeba torami, myjnią. Można obsługiwać wszystkie pociągi. Mam nadzieję, że prezes grupy PKP się przełamie w swojej niechęci do Kolei Małopolskich i wyrazi zgodę na budowę.

 

Inna sprawa to brak umowy między Małopolską a Przewozami Regionalnymi na usługi pasażerskie. Od 10 grudnia Przewozy jeżdżą bez umowy.

- Przewozy kolejowe są głęboko deficytowe. To jest pokrywane tak zwaną dotacją. Dotacji udziela Urząd Marszałkowski. W Małopolsce mamy trzech przewoźników: Koleje Śląskie, Koleje Małopolskie i Przewozy Regionalne. Największe są Przewozy, najmniejsze Koleje Śląskie. Każdy podpisuje aneks na rozkład jazdy od grudnia danego roku do grudnia roku następnego. My podpisaliśmy aneks. Przewozy nie.

 

Ale jeżdżą.

- Tak, ale nie mają za to płacone. Z tego co jednak wiem, wczoraj przyszedł zeskanowany podpis pod aneksem. Ta wojna, która się toczy na małopolskich torach wchodzi w inny etap. Ta wojna kosztuje Koleje Małopolskie. Kosztuje też jednak Przewozy Regionalne. Oni mają problemy z taborem, rozliczeniem przewozów. Marszałek im nie płaci, bo nie podpisali umowy. Jak prezes przyjechał do marszałka to przedstawił zupełnie inny aneks. Z tego co wiem, wczoraj Przewozy cofnęły się i zaakceptowały rozkład jazdy. Koleje Małopolskie są przewoźnikiem na Tarnów, Wieliczkę, Lotnisko i na pół jeździmy na trasie Kraków-Skawina, Kraków-Sędziszów-Miechów. Mam tylko nadzieję, że to przełom w tym sporze. Ja bym chętnie usiadł do rozmów z Przewozami na temat zaplecza i warunków korzystania z niego w Krakowie.

PRZECZYTAJ CAŁOŚĆ

 

 

 

Jakub Kusy/Jacek Bańka/wm/ko