Rodzice wieloraczków mówią, że ich pociechy to zwielokrotniony ciężar, ale i zwielokrotniona miłość.

W programie "Przed hejnałem" rozmawiamy o codzienności rodziny, w której rodzą się trojaczki. 

Gośćmi programu są: 
Dagmara Hicks, mama prawie 5-letnich trojaczków Emmy, Niny i Dominika, prowadzi blog www.całareszta.pl;
Maria Mostowik, psycholog dziecięcy;
Wioletta Kotarba, położna zaprzyjaźniona z panią Dagmarą.

Goście programu

- Pani myśli o swoich dzieciach jako o trójce, czy jednak indywidualnie o każdym z osobna?

 

Dagmara Hicks - Staram się myśleć o każdym z osobna, bo każde z moich dzieci jest inne. Staram się codziennie tę indywidualność podkreślać. To zajmuje mi najwięcej czasu, bo zajęcia dodatkowe są inne dla każdego, każdemu inne książki czytamy wieczorem. Moje dzieci bardzo czują tę różność. Nie naśladują się wzajemnie, choć gdy miały rok, dwa lata chciały wszystko robić razem. Dziś już tak nie jest. Chodzą do różnych grup w przedszkolu.

 

- Pani Mario, to dobrze, że dzieci chodzą do różnych grup?

 

Maria Mostowik - Bardzo dobrze. Pani Dagmara jest mądrą mamą. Jednego dnia urodziło się troje różnych dzieci. Mama od pewnego momentu dała im szansę na indywidualny rozwój. 

 

Dagmara Hicks - Wybiegam w przyszłość, bo wiem, że w pewnym momencie dzieci będą musiały żyć osobno. Musimy ich przygotować na to. W przedszkolu dzieci były traktowane jako całość. Teraz, gdy są w 3 różnych grupach, są traktowane jak każde z osobna.

 

Maria Mostowik - Miałam kiedyś w poradni bliźniaczki i najbardziej przeżywały pytanie - "co u was słychać". One były wychowywane razem, były jednakowo ubierane. To jest zabawne do pewnego momentu. Później staje się to problemem.

 

Dagmara Hicks - Czytałam wiele publikacji na ten temat. Rozmawiałam też z dorosłymi bliźniaczkami, że nie potrafiły żyć oddzielnie.

 

- Jestem mamą bliźniąt. Wszyscy byli rozczarowani, że są tacy różni.

 

Dagmara Hicks - Jest wiele standardowych pytań. Gdy dzieci były małe, to budziły sensację w wózku. Próbowano mi udowodnić, że są identyczne, a one wyglądają podobnie, jak rodzeństwo.

 

- Budziła pani sensację z tym potrójnym wózkiem?

 

Dagmara Hicks - Tak, często to nie było miłe. Słyszałam też słowa - współczuję pani.

 

- Zawsze pani była zorganizowana?

 

Dagmara Hicks - Zawsze byłam człowiekiem z listą. W momencie, kiedy pojawiły się trojaczki, wiedziałam, że będę musiała się dobrze zorganizować. Dowiedziałam się już przy pierwszym USG, że to będzie troje dzieci. Do dnia porodu myśleliśmy, że będą to trzy dziewczynki. Mąż na porodówce pytał, "gdzie są moje dziewczynki?". Położna musiała mu trzy razy powtarzać, że to jego dzieci - dwie dziewczynki i chłopiec. Fajna jest dynamika, gdy ma się syna i dwie córeczki. 

 

- W pierwszym momencie, gdy dowiedziała się pani, że to będą trojaczki, to pojawiła się panika?

 

Dagmara Hicks - Jestem jedynaczką, więc się ucieszyłam. Leczyłam się hormonalnie, więc liczyłam się z tym, że to mogą być trojaczki. Nie traktowałam tego negatywnie - jako wyrok, ale jako szansę. Od losu dostajemy to, z czym możemy sobie poradzić. Staram się każdego dnia przekuwać to na coś pozytywnego. 

 

- Przy ciąży mnogiej często jest więcej komplikacji. Porody są przedwczesne. 

 

Dagmara Hicks - Bardzo się tego bałam, jednak ciąża rozwijała się dobrze. Jestem osoba bardzo pozytywną.

 

Maria Mostowik - Myślę, że wprowadzanie matki w stan lęku, to nie jest dobra metoda. Raczej trzeba motywować do działania. Poinformować, a nie postraszyć.

 

Dagmara Hicks - Gdy byłam w ciąży, to założyłam sobie embargo na internet. Niczego nie czytałam, nie szukałam. Powtarzałam sobie - ktokolwiek dał mi te dzieci, to ja je przyjmę i nie mam wpływu na to, jakie będą. Ja mogę najwyżej kupić wózek, który swoją drogą okazał się okropny.

 

- Metodą na to, żeby nie zwariować, jest wykrojenie czasu dla siebie za wszelką cenę. 

 

Dagmara Hicks - W ten weekend wyjechaliśmy z mężem do Zakopanego. Nie chodzi o to, by wyrwać się ze smyczy, ale o to, by naładować akumulatory. Gdy jest się rodzicem, to trzeba walczyć o tę chwilę dla siebie. W ten sposób uczymy dzieci szacunku dla siebie, ale i dla rodziców.

 

Bardzo łatwo możemy wpaść w kierat pracy, zarówno w domu z dziećmi, jak i poza domem. 

 

- Bycie taką siłaczką często obraca się przeciwko dzieciom.

 

Maria Mostowik - Często powtarzam rodzicom w poradni - szczęśliwi rodzice mają szczęśliwe dzieci. Trzeba pozwolić sobie na nicnierobienie.Trzeba popatrzeć na swoje życie, na dzieci z dystansu. Te rzeczy, które pani robi, służą pani, pani małżeństwu, dzieciom. Dzieci uczą się też granic fizycznych, mentalnych, emocjonalnych. 

 

Dagmara Hicks - Mam 36 lat i uważam, że życie jest bardzo krótkie. Nie chcę tego czasu spędzić tylko i wyłącznie z myślą, że poświęcam życie dzieciom. Ja tak nie uważam. Ja swoje dzieci wychowuję, a nie poświęcam się dla nich.

 

Maria Mostowik - Rodzice uważają, że dzieci wychowuje się przez moralizowanie, a dzieci wychowuje się poprzez przykład. One panią obserwują. 

 

Dagmara Hicks - Urodziłam dzieci mając 32 lata, dojrzałam do macierzyństwa.

 

- Jak to jest między trojaczkami?

 

Dagmara Hicks - Dzieci się cały czas biją, drapią, wyrywają sobie włosy. Dla mnie to był kosmos. W momencie, kiedy moje dzieci się biją i ja wkraczam, to wszystkie dzieci mają wspólny front.

 

Maria Mostowik - To znaczy, że jest pani mamą sprawiedliwą. Wiedzą, że narozrabiały i muszą te sprawy załatwić między sobą. Agresja u dzieci jest normalna. Trzeba tylko wyznaczyć granicę, by dzieci nie zrobiły sobie krzywdy. 

 

- Przyjaciel rodziny to błogosławieństwo dla mamy. Gdy ma się troje dzieci, to trudno wybrać się na zakupy, na spacer.

 

Wioletta Kotarba - Nie było to dla mnie żadnym wyzwaniem. Co to jest trójka dzieci, jeśli na co dzień opiekuję się 20. Brałam tę trójkę na ręce i wszystko dało się zrobić. Zabezpieczałyśmy się w najpotrzebniejsze rzeczy i wyruszałyśmy na spacer. U lekarzy spędzałyśmy najwięcej czasu, ale w poczekalni robiłyśmy cyrk.

 

Dagmara Hicks - Dzięki temu dzieci nie są nieśmiałe, nie mają problemu z występami przed publicznością. Zaczynają często rozmowę: a, bo my jesteśmy trojaczki.