Lodowski przypomniał, że z list Kukiza kandydować mają też przedstawiciele środowisk feministycznych. "Chodzi o otworzenie skostniałej struktury politycznej na nowe idee" - mówił Lodowski w porannej rozmowie Radia Kraków.


Zapis rozmowy Jacka Bańki z rzecznikiem ruchu Kukiz'15, Miłoszem Lodowskim.

Tygodnik Wprost cytuje pana słowa: „Boję się, że możemy stwarzać zagrożenie dla bezpieczeństwa państwa”. Co pan miał na myśli?

- Tygodnik Wprost jest znany z tego, że ma dostęp do taśm. Zachęcam do określenia tej afery „taśmami Lodowskiego”. Jestem w niezłym gronie. Nie udzielałem wywiadu tygodnikowi Wprost od kampanii prezydenckiej.

 

Obserwując ten żywioł skupiony wokół Pawła Kukiza, nie boi się pan, że to może się wymknąć spod kontroli?

- Patrząc z bliska na życie polityczne w kraju, obawiam się, że ludzie prący do polityki w każdej formacji są zagrożeniem. Jak główną motywacją nie jest patriotyzm, ale walka o stołki, to kończy się to tragicznie. Chciałbym, żeby ten nowy Sejm przeszedł do historii. Mam jednak wątpliwości, patrząc na wypowiedzi liderów innych partii.

 

Nie boi się pan narodowców na listach Kukiza? Bosak, Winnicki.

- Od paru dni dostaję masę pytań, czy nie boję się Liroya czy przedstawicieli ruchów feministycznych. W Płocku mamy taką osobę. Zbudowanie ruchu społecznego, który ma wytłumaczyć Polakom i mediom, że chodzi o coś więcej, o otwarcie sceny na rozmaite idee, to jest coś pozytywnego.

 

To mają zrobić narodowcy?

- Dlaczego nie? To powód do dyskryminacji? W Polsce zajmujemy się od miesięcy tematami zastępczymi. One dotyczą mniejszości. Narodowcy mają większą reprezentację społeczną. Jak parlament ma odzwierciedlać społeczeństwo, to każdy głos powinien być słuchany. Ci ludzie są poddawani dyskryminacji ze względu na poglądy. Ja nie jestem narodowcem, ale to jest niepokojące. To wygląda jak polowanie na Żydów w III rzeszy.

 

Nie boi się pan tego, że narodowcy zawłaszczą sobie ten ruch społeczny?

- Co to znaczy zawłaszczą? Nie rozumiem.

 

Staną się twarzami i będą kierować.

- Mogą się stać twarzami, jakby przejęli rządy i zaczęli budować swój program. O ile pamiętam okręgów w Polsce jest 41 i na pierwszych, drugich czy trzecich miejscach nie ma 123 narodowców.

 

Ilu ich jest na jedynkach?

- Nie wiem. Ja nie uczestniczę w układaniu list. Znam kilku narodowców. To relacja powierzchowna. Znamy się, ale to tyle. Cieszę się, że komuś w Polsce jeszcze coś się chce.

 

Z Liroya też się pan cieszy?

- Tak. To pierwszy poważny gest, który pokazuje, że kraj jest w ciężkiej sytuacji. Wszystkie ręce na pokład.

 

Co to znaczy, że kraj jest w ciężkiej sytuacji?

- Dług publiczny jest wielki. Nasze prawnuki będą go spłacać. Długi Gierka spłaciliśmy chyba w zeszłym roku. Z długów Gierka fundowaliśmy wszystko to, co wyprzedaliśmy w masowej prywatyzacji.

 

Lekarstwem na to ma być Liroy?

- Nie. Ale ile za te długi powstało zakładów pracy czy infrastruktury? Czeka nas los Grecji. Oni przynajmniej mają zasoby własne. My tego nie mamy.

 

Nawet PiS tak zdecydowanie nie mówi.

- My jesteśmy dobrzy z matematyki. Nie mam problemu z dodawaniem.

 

Myśli pan, że Liroy jest lekarstwem? To wygląda jak kiepski żart. Równie dobrze można powiedzieć, że to przyszły minister resortu edukacji.

- To jest patologia polskich mediów i ich tabloidyzacja, że zajmują się celebrytami na listach a nie tym, że na jedynkach są świetnie wykształceni młodzi ludzie. Paweł mówił jasno. 75% ludzi na naszych listach to ludzie z wykształceniem wyższym i jeszcze wyższym. Na nich się proszę skupić.

 

Marek Ciesielczyk z Tarnowa od lat walczy na rzecz JOW. Jest popierany przez wdowę po świętej pamięci profesorze Przystawie, na którego powołuje się Paweł Kukiz. On jest poza listą.

- Poza listą jest 3030 osób.

 

Ale ten działacz wydaje się bardziej kompetentny niż Liroy.

- Zachęcam do jeszcze większej kompetencji i żeby pan Ciesielczyk przeszedł weryfikację. To nie miało miejsca. Po drodze pan Ciesielczyk miał konwent z osobami z ruchu JOW Bezpartyjni.

 

Tak. Dzisiejszy Dziennik Polski cytuje jednego z ludzi Kukiza, który mówi o kupowaniu miejsc na listach wyborczych. Co pan na to?

- Mam nadzieję, że będą dowody i sprawa skończy się w sądzie. Nie wyobrażam sobie tego.

 

Możliwe są korekty na listach?

- Merytoryczne. Nie mamy dostępu do danych wywiadu. Czekamy też na współpracę dziennikarską.

 

Ruchowi Kukiza zaufało 3 miliony Polaków. Nie boi się pan, że to można stracić na finiszu?

- Nie Ruchowi, ale Pawłowi Kukizowi. Ruch Kukiza startuje od zera. Wszelkie rzeczy to plac boju. Mieliśmy 3 miesiące, żeby wykrystalizować trzon działania. Ci ludzie nie są obyci w polityce, to nie są spady z partii. To ludzie przepełnieni troską. Oni chcą działać dla Polski.

 

Jak pan odczyta frekwencję, jak się okaże, że Polacy nie zainteresowali się JOW-ami i zmianą finansowania partii?

- Na razie wydano w Polsce na skutek nocnej narady wokół prezydenta Komorowskiego 100 milionów złotych i nie zrobiono nic, żeby o tym powiedzieć ludziom.

 

Dyskutujemy od dawna dzięki Ruchowi Kukiza.

- Cieszę się, że mamy taką rolę. To jednak nie jedyne przedstawicielstwo, które powinno się tym zajmować. To działalność naszego państwa. To powinno być wyjaśniane.