Łukasz Maciejewski był gościem programu "Przed hejnałem".

 

- Najnowsza pana książka "Aktorki Portrety" właśnie ukazuje się na rynku. Dostajemy w niej 14 fantastycznych portretów aktorek, ale aktorek artystek. Nie skupia się pan na ich życiu prywatnym, na plotkach. Daje nam pan potężną dawkę wiedzy na temat ich dorobku artystycznego, dlatego wszystkie aktorki tak chętnie godziły się na spotkania z panem?

 

To jest może ta tajemnica - dowartościowanie artystek, które budowały swoją karierę ciężką pracą. Często trwającą dekady. Dzisiaj one niczego nie muszą już udowadniać. Ich aprobata projektu miała swoje podstawy w tym, że nie chodziło mi o to, jakimi są kobietami, ale jakimi są aktorkami.

 

- Pan oddaje im hołd. Każda aktorka - bohaterka jest dla pana największą ze wszystkich.

 

Bo mamy fantastyczne artystki. Kogoś może to irytować, bo w obecnych czasach lepiej mówić źle o aktorkach. Ja jestem ostrym krytykiem filmowym, jednak ten projekt aktorki jest afirmacyjny. Nie wybieram aktorek, z którymi polemizuję. W tym projekcie nie podchodziłem do bohaterek na kolanach, ale chciałem docenić ich rangę. Jeśli ktoś ma ogromny dorobek artystyczny, to szkoda miejsca w książce na pisanie o tym, co było złe. 

 

- Wśród tych 14 aktorek są dwie postaci z Krakowa, ale za to jakie.

 

Jest też kilka innych związanych z Krakowem, np. Marzena Trybała, Joanna Żółkowska, która była aktorką Teatru Starego. Jednak symbole aktorskiego Krakowa to Anna Radwan i Dorota Segda. To moje koleżanki i aktorki, które podziwiam. 

 

- Jak pan do nich podchodził? Wcześniej robił pan wywiad? Z Grażyną Szapołowską było ciekawe spotkanie.

 

Nie znałem Grażyny Szapołowskiej. Umówiliśmy się w Bristolu. Pani Grażyna jest piękna, przyszła w futerku, z tą samą fryzurą, a ja czułem się zahukany. Zamarłem. Powiedziałem, że jestem stremowany, a ona na to - chodź tu bliżej, no chodź. Cała ta rozmowa była w tonie flirciarskim. Z Bożeną Dykiel spotkałem się w salonie fryzjerskim.

 

- Miejsce spotkania oddaje ich charakter. Pokazuje, jaka jest Dykiel, a jaka Szapołowska.

 

Pani Bożena Dykiel mi powiedziała: "Z naszego pokolenia, z tych dziewczyn, o których pan pisze, wszystkie jesteśmy rozpoznawane po jednym zdaniu". One były tak charakterystyczne, tak indywidualne, że nie sposób ich nie znać. Tego nie można nauczyć się w szkole aktorskiej.

 

- Dzisiaj oferta jest tak szeroka, że nie sposób się wbić w pamięć.

 

Jeżeli ktoś ma coś takiego, co przykuwa uwagę, to zostanie zauważony. Egzaminuję na wydziale aktorskim i wiem, że jeśli ktoś ma indywidualny charakter, to jest w stanie się przebić. Jednak wiele młodych aktorek jest podobnych do siebie.

 

- Gdyby taką książkę chciał pan stworzyć w Hollywood, to czekałaby pana przeprawa z agentami gwiazd. 

 

W ani jednym przypadku nie korzystałem z pomocy agentów. Przez 20 lat uprawiam ten zawód i wydaje mi się, że nie dałem plamy, stąd ta odrobina zaufania. Po raz pierwszy spotkałem się z niektórymi aktorkami, a książka była pretekstem do spotkania.

 

- Dorota Segda, która znana jest z powściągliwości i uporządkowania, w pana książce sypie anegdotami i poczuciem humoru.

 

Gdy byłem licealistą w Tarnowie, to jeździłem do teatru i oglądałem wówczas Dorotę Segdę na scenie. Później przeprowadziłem z nią kilka wywiadów. Wydawała mi się surową osobą, więc miałem dużą obawę. W pewnym momencie nastąpiło przełamanie i dziś jesteśmy dobrymi znajomymi. W książce anegdota goni anegdotę. To są niesamowite historie, bardzo błyskotliwie opisane. Ania Radwan zaś jest kwintesencją kobiecości w 400%.

 

- Ma w sobie naturalną szlachetność, przez to tyle ról kostiumowych zagrała. Marzyła jej się zaś rola w filmie akcji.

 

I byłaby świetna w takim filmie, bo ma w sobie temperament. Jej szlachetność jest prawdziwa i "niegrana". Kochają ją studenci, bo jest człowiekiem czystym i krystalicznym. Obie panie - Anna Radwan i Dorota Segda są aktorkami z człowieczeństwem. Mają w sobie nadwyżkę, która powoduje, że udało im się przekroczyć pułap krakowski i osiągnąć mocną pozycję w Polsce.

 

- Oprócz talentu, mają świetne warunki fizyczne.

 

One są coraz efektowniejsze. Gdzieś to musi wypływać ze środka. Obie panie będą dzisiaj na promocji książki. Pani Anna Dymna też może wpadnie na tę promocję.

 

- Ma pan ulubioną aktorkę?

 

Boję się takich rankingów. Nie potrafiłbym wskazać nawet 10 aktorek, które są dla mnie bliższe lub dalsze. Tych 14 bohaterek to są aktorki, które mnie fascynują, o spotkaniu z którymi marzyłem. Te spotkania z aktorkami, przyjaźnie, znajomości to jest bonus, który zostanie we mnie.

 

- Z którą z pań rozmawiało się najtrudniej? Do której było się najtrudniej przebić?

 

Z Igą Cembrzyńską. Ja z nią po raz pierwszy rozmawiałem, gdy byłem licealistą. Nagle zobaczyłem osobę, która jest już prawie po drugiej stronie. Pani Iga jest w kiepskiej formie i ta rozmowa była najtrudniejsza. Twierdzi, że to ostatni jej wywiad. Maja Komorowska jest trudnym rozmówcą. To był teatr, show. Częstowała mnie zupą, rozpuszczała włosy, ściągała pantofle, a po rozmowie mówiła, że nic z tego nie mogę wykorzystać, że muszę cały tekst napisać od siebie. To było trudne spotkanie.