Ten jeden wpis to bomba atomowa w sieci, która okazuje się co najwyżej małą petardą. Ta historia to idealny przykład jak z jednego starego ziarenka ryżu powstaje burza w szklance wody, która ma tylko jedno zadanie - nakręcić wyświetlenia.
Po pierwsze, żadnych oficjalnych wiążących zapowiedzi Slovexitu nie ma. Na słowackich portalach informacyjnych - cisza, na oficjalnej stronie słowackiego rządu - cisza. Nie ma nic u premiera Ficy, absolutna cisza na temat jakichkolwiek wrześniowych decyzji czy planów.
Jedynym referendum, jakie się toczy, jest to w komentarzach na Facebooku pod postami o Slovexicie. A zatem skąd ten dym, skoro nie ma ognia? Plotka pojawiła się m.in. na kanale Redakcja Polska na YouTube. Nazwa brzmi poważnie, ale w praktyce większość treści jest tam generowana przez sztuczną inteligencję. Niestety do tego dochodzą też politycy, którzy takie treści podbijają. Na przykład poseł z polskiego parlamentu napisał: "Słowacja przygotowuje się do wystąpienia z UE".
Prawda czy fake - posłuchaj podcastu
Brzmi jak news, ale nie ma pokrycia w faktach. Powiedzmy to wprost. Cała ta historia to odgrzewany kotlet i to taki z zeszłorocznego obiadu.
Słowacja pojawiła się w kontekście możliwego wyjścia z UE, ale to było naprawdę dawno temu, bo na początku stycznia tego roku. Wtedy jeden z polityków współpracujących z Ficą rzucił taką luźną sugestię o rozważeniu wyjścia z UE po wizycie w Moskwie, ale dość szybko prezydent Słowacji temat uciął.
Nie ma decyzji, nie ma kalendarza, nie ma referendum. Więc jeśli ktoś słyszy o Slovexicie to proponujemy potraktować to z takim samym dystansem jak doniesienie o lądowaniu kosmitów na Podhalu na przykład.