Po skoku na odległość 123,5 metra naszemu mistrzowi odjechała narta i upadł na zeskoku. Nie podniósł się od razu, więc natychmiast podjechała karetka, a obok skoczka pojawiły się służby medyczne. Ani nosze, ani karetka nie były na szczęście potrzebne - Stoch wstał i o własnych siłach dość pewnym krokiem opuścił skocznię. Jedyne co może niepokoić, to temblak na jego ręku. Od razu został więc zabrany na wstępne badania. Chwilę później trener Polaków Łukasz Kruczek wysłał krótką wiadomość: "jest OK".

W czwartek rano nasz mistrz przejdzie badania. Sam opisuje całe zdarzenie tak: " Trochę się poobijałem. Nic poważnego mi się nie stało . Trochę zakantowała mi narta. Jedna pojechała do środka i podcięła drugą. Myślałem, że nie mam zębów ".


Wcześniej na pierwszym treningu Polak bez większego wysiłku skoczył 127 metrów, co dało mu 4. miejsce. W trakcie pierwszej sesji groźnie upadł też Rosjanin Michaił Maksimoczkin. Według niepotwierdzonych informacji, nie miał tyle szczęścia, co Polak. Został zabrany na noszach w gorsecie i odwieziony do szpitala. Lekarze stwierdzili podobno złamanie ręki, choć rosyjska drużyna nie wydała w tej sprawie jeszcze komunikatu.


Jutro mają się odbyć kwalifikacje, a olimpijski konkurs w sobotę.

IAR/bp