Po dwóch latach nieobecności na mistrzostwach Polski - dziś do rywalizacji w biegu na dystansie 15 km techniką klasyczną przystąpiła Justyna Kowalczyk. Na Polanie Jakuszyckiej udowodniła, że w krajowej stawce nie ma ciągle godnych siebie rywalek. Z drugą, olimpijką z Pjongczangu Sylwią Jaśkowiec, z którą w parze zdobywała trzy lata temu w Falun brązowy medal mistrzostw świata w sprincie drużynowym, dziś Justyna Kowalczyk wygrała z przewagą dwóch minut.

Brązowy medal wywalczyła Urszula Łętocha, podobnie jak Jaśkowiec reprezentantka klubu LKS Markam Wiśniowa-Osieczany. Ona straciła do mistrzyni ponad 6 minut.

Po mroźnej zimie rano w Jakuszycach zrobiło się cieplej, ale za to zaczął padać deszcze i deszcz ze śniegiem. Co prawda tuż przed startem kobiet, które jako pierwsze wyruszyły na trasę, przestało padać, ale warunki nie były łatwe do biegania.

Nie przeszkadzało to Kowalczyk, która już po pierwszym okrążeniu miała kilkaset metrów przewagi nad drugą Sylwią Jaśkowiec. Za nią podążała Urszula Łętocha (obie LKS Markam Wiśniowa-Osieczany). Kobiety miały do pokonania trzy pętle po pięć kilometrów, ale pierwsza trójka już się nie zmieniła. Kowalczyk z kilometra na kilometr powiększała przewagę i z dużą przewagą sama dobiegła do linii mety. Po zawodach mistrzyni nie chciała rozmawiać z mediami.

Znacznie większe emocje były w rywalizacji mężczyzn na 30 km, którzy większość dystansu pokonali w zwartej grupie. Żaden z zawodników nie zdecydował się na odważny atak i wyglądało to tak, jakby wszyscy czekali na ostatnie okrążenie. Walka o mistrzostwo toczyła się do ostatnich metrów, na których najwięcej sił zachował Maciej Staręga (UKS Rawa Siedlce) i to on sięgnął po złoto. Za nim na metę wpadli Dominik Bury (MKS Istebna) i Mateusz Haratyk (Trójwieś Beskidzka).

Justyna Kowalczyk nie zmienia decyzji i to jest jej ostatni Puchar Świata w biegach narciarskich. Apoloniusz Tajner ma ogłosić jej nową rolę, ale biegaczka już zdradziła, że nie pójdzie w ślady Adama Małysza.

PZN/TK