Po informacjach w mediach, w tym w Gazecie Krakowskiej, dostali też sporo darów, między innymi od uczniów szkoły podstawowej numer 1 w Bochni. Pogorzelcy z Borku marzą jednak o odbudowie swojego domu w starym miejscu. Także ze względu na niewidomą Monikę.

- Strasznie się tu gubię. Ciężko mi tu chodzić po polu. Nawet jak jest piękna pogoda to nie wychodzę. Tam całe dnie siedziałam na polu. Wychodziło się z domu na południe i cały czas szłam prosto. Dochodziłam do takiej kuchni letniej. Szłam dalej, tam była huśtawka, moje drzewka i kwiatki - mówi Monika, która najbardziej uwielbia śpiewać. Szczególnie piosenki Eleni, z którą występowała nawet na scenie i chciałby to powtórzyć.

- Było po 5.20. Zaczęło strzelać. Już się zaczęło palić. Obudziłam syna. Starsza wnuczka uciekła przez okno do sąsiadów - relacjonuje pani Krystyna, mama niewidomej Moniki. "Ubrania już nie są potrzebne, mamy ich pod dostatkiem. Mieliśmy jednak internet i komputer. Tego teraz nie ma. To jest najważniejsze dla Moniki" - podkreśla ojciec, pan Jan.

Tymczasowy dom rodziny Budków. / fot: B. Maziarz

Na razie jednak nie wiadomo czy rodzina Budków z Borku będzie mogła się odbudować w miejscu spalonego domu. Jak podkreśla wójt gminy Rzezawa Mariusz Palej, na wypadek gdyby nie było to możliwe, gmina Rzezawa szuka dla pogorzelców mieszkania, które mogłaby wyremontować. Może się to jednak wiązać z przeprowadzką do innej miejscowości np. Bratucic. Inną opcją jest wykupienie i odremontowanie domu, w którym w tej chwili mieszka rodzna Budków.

Wójt Palej dodaje, że w tym samym czasie spalił się dom w Rzezawie. W przypadku tej rodziny gmina zastanawia się nad kupnem kontenera mieszkalnego, w którym mieszkańcy mieliby znaleźć schronienie do czasu odbudowy domu.

 

 

 

 

 

(Bartłomiej Maziarz/ko)