Co znamienne, wielu turystów azjatyckich w Zakopanem chce spróbować jazdy na nartach. Część z nich wykupuje lekcje u instruktora, ale często zdarzają się osoby z przeświadczeniem, że wystarczy przypiąć narty i już od razu można sprawnie na nich jechać w dół. Katarzyna Strama z ośrodka narciarskiego Nosal w Zakopanem przyznaje, że takich sytuacji w ostatnich dniach jest sporo:
Są to osoby, które potrzebują tak naprawdę wszystkiego. Potrzebują stroju, potrzebują sprzętu, potrzebują przede wszystkim instruktora, o czym też nie do końca wiedzą. To nam pokazywały chociażby sytuacje na stoku, kiedy osoby ubrane w kurtkę, mające narty na nogach wyjeżdżały wyciągiem i nie zdawały sobie sprawy, że jak będą na górze, to tak naprawdę robi się niebezpiecznie i jeśli nie umieją jeździć, stwarzają zagrożenie dla siebie i dla innych. Takich sytuacji mieliśmy bardzo dużo.
Wśród turystów z Azji są nie tylko mieszkańcy Chin czy Tajwanu, ale też sporo gości na przykład z Indii. Branża turystyczna jest kompletnie zaskoczona, bo trudno wyjaśnić, skąd nagle zainteresowanie gości z odległych krajów Polską i Tatrami. Cały czas też na Podhalu przebywa spora liczba gości z Węgier, Czech i Słowacji. Co ciekawe jak się okazuje z Węgier do Zakopanego przyjeżdżają również Rosjanie. Zapewne znaleźli obejście obowiązujących przepisów i w ten sposób dostają się do krajów Unii Europejskich. Poruszają się wynajętymi samochodami na węgierskich numerach rejestracyjnych, ale przy meldowaniu się w hotelach czy zapisach na naukę jazdy na nartach podawane nazwiska jednoznacznie pokazują, że są to turyści nie z Węgier a właśnie z Rosji.