Pan Tadeusz zaparkował na ulicy Daszyńskiego na Grzegórzkach. Nie wiedział, że akurat tam jest strefa, i jak twierdzi, nie miał prawa wiedzieć.

- Na tej ulicy jest kilka znaków, ale to znak D18 - tłumaczy pan Tadeusz. Znak ten oznacza parking. "Znak D18 nie zobowiązuje w żaden sposób do jakiejkolwiek opłaty" - kontynuuje słuchacz Radia Kraków. Bo o strefie informuje znak D44 z adnotacją, w które dni i w jakich godzinach obowiązuje opłata. Takie znaki owszem są, ale tylko na granicach strefy, a więc kilka kilometrów dalej. Zdaniem pana Tadeusza nic nie stało na przeszkodzie, aby takie znaki postawić na każdej ulicy w strefie.

- Wtedy sytuacja byłaby jasna i jednoznaczna - dodaje pan Tadeusz. A ponieważ obecnie tak nie jest, krakowianin zamierza się od decyzji o mandacie odwołać. Taka sytuacja może dotknąć przede wszystkim kierowców spoza Krakowa, którzy niekoniecznie wiedzą, które dzielnice objęte są strefą.

Urzędnicy uważają jednak, że wszystko jest w porządku. Michał Pyclik z Zarządu infrastruktury Komunalnej i Transportu tłumaczy, że należy wcześniej zapoznać się z zasadami. "Kierowca ma obowiązek zwracać uwagę na znaki. Poza tym, że mijamy tablicę informującą nas o strefie, widzimy także parkomaty. To jasny znak, że znajdujemy się w miejscu, gdzie jest pobierana opłata za parkowanie." - dodaje Pyclik.


(Maciej Skowronek/ko)