Młodzi lekarze przekonują, że zarabiają zdecydowanie za mało i są przepracowani. Chcą powyżek do ośmiu tysięcy złotych, a dla lekarzy specjalistów - 12 tysięcy. Minister zdrowia zapewnia, że jest gotowy do rozmów z lekarzami.

 


Zapis rozmowy Mariusza Bartkowicza z posłanką PiS i jednocześnie dyrektor wojewódzkiego szpitala im. świętego Łukasza w Tarnowie, Anną Czech.

 

Już jutro lekarze-rezydenci z całej Polski będą protestować w Warszawie. Na początku września w liście do ordynatorów przedstawiciele związkowców pisali, że lekarz w Polsce jest najpierw urzędnikiem, sekretarką i pomocnikiem a dopiero na końcu medykiem. Zgadza się pani z tak postawioną sprawą?

- Związki zawodowe, ci którzy walczą, stawiają sprawę ostro, żeby być słyszanym i podjąć rozmowy. Ja powiem tak. Rząd PiS realizuje inną politykę ochrony zdrowia, ale dopiero od 10 miesięcy. Trudno w tym czasie naprawić politykę uprawianą przez ostatnich 8 lat. Wtedy niewiele zostało zrobione, żeby poprawić sytuację w ochronie zdrowia. Minister Zębala przyznał podwyżki pielęgniarkom i położnym, ale one nie są wypłacane z budżetu państwa. Były to środki, które pochodzą z NFZ, czyli ze źródeł, z których świadczeniodawcy podpisują umowy na świadczenia dla pacjentów. Dlatego placówki borykają się z problemami. Tych środków jest mniej na świadczenia.

 

W tym liście jest gorzka diagnoza, że rok po zmianie władzy w Polsce nowa ekipa, mimo że wydawało się, że daje realną szansę na uzdrowienie polskiego systemu ochrony zdrowia, jednak obietnic nie realizuje. List jest obszerny. Pomówmy o elementach kluczowych. Pani się zgadza z argumentami lekarzy-rezydentów, że oni są przepracowani, mają często kilkunastogodzinne wielodniowe dyżury i zarabiają za mało?

- Sprawy w ochronie zdrowia nie są proste. One są trudne. Trzeba je rozważnie dyskutować i podejmować. Podmiotem jest pacjent. My działamy dla pacjenta. Jak chodzi o rezydentów, to ich wynagrodzenie podstawowe jest płacone z budżetu państwa. Szpitale nie mają na to wpływu. Też są inne czasy. Młodzi ludzie, nie tylko lekarze, mają oferty w innych krajach, gdzie jest wyższa stopa życiowa. Stąd niepokój. Powinniśmy wszystkich młodych ludzi, w tym lekarzy, starać się zatrzymać u nas w Polsce. Tam mogą przez chwilę mieć wyższe środki finansowe, ale najlepiej człowiek się czuje we własnym kraju. Tu tworzymy rodzinę.

 

To słuszny postulat, ale trudno tylko ideą życia w ojczyźnie przekonać młodych, którzy chcą czuć satysfakcję z odpowiedzialnej pracy. Lekarze przecież pełnią odpowiedzialną funkcję.

- Jak najbardziej pełnią odpowiedzialną funkcję. Lekarze, którzy są wyspecjalizowani, zarabiają całkiem nieźle. Też kieruję placówką. Młodzi chcieliby zarabiać więcej. Na pewno do tego trzeba dążyć. To dopiero 10 miesięcy. Sama, żeby poprawiać organizację ochrony zdrowia, założyłam zespół ds. organizacji ochrony zdrowia. Było 13 posiedzeń, mamy wiele wniosków do ministra i NFZ. Część będzie wdrażana. Pracujemy. Nie da się wszystkiego zrobić z dnia na dzień. Bierzemy pod uwagę opinie ekspertów. Przychodzą też stowarzyszenia pacjentów. Na spotkanie każdy może przyjść.

 

Wróćmy do uwag rezydentów. Mieliśmy dramatyczną informację w wakacje o lekarce z Białogardu, która zmarła podczas 4 doby dyżuru. Lekarze mówią często o przepracowaniu. Robili badania, z których wynika, że 10% z nich pracuje od 360-500 godzin miesięcznie. Co z tym zrobić? To coś dramatycznego.

- W naszym kraju obowiązuje kodeks pracy. Muszą go przestrzegać szpitale i wszystkie podmioty rynkowe.

 

Co w sytuacji jak lekarz nie jest na umowie o pracę?

- W danym szpitalu nie można przekraczać zasad określonych przez prawo. Jak chodzi o zatrudnionych na kontraktach, to w naszej jednostce traktujemy to podobnie. Jak chodzi o czas pracy i przeładowanie godzinami... Staramy się tego przestrzegać, żeby nie było przepracowania. Lekarze pracują jednak w wielu jednostkach. To ich wybór, że kończąc pracę w jednym szpitalu, jadą do drugiego do pracy. To wynika z chęci zarobienia większych pieniędzy. Każdy chce mieć więcej.

 

Ile teraz zarabia rezydent?

- Teraz rezydent zarabia ponad 3000 złotych. Na rękę... nie jestem w stanie tego przytoczyć, ale chyba 2200 złotych na rękę bez dyżurów.

 

Rezydenci domagają się docelowo 8000 złotych wynagrodzenia a dla specjalisty 12 tysięcy. Kiedy taki pułap wynagrodzeń byłby realny w Polsce?

- To nie do mnie pytanie. To zależy od kondycji kraju.

 

Jest pani posłem.

- Dobrze. Na razie skupiam się na zdrowiu. Nie wiem, czy w jakimś kraju są tak wysokie wynagrodzenia dla rezydentów, którzy przychodzą do pracy. Trzeba dążyć do satysfakcji, żeby nie było niepokoju. Trzeba słuchać. Jak grupa się upomina to nie jest tak, że całkowicie nie mają racji. Nie sądzę, żeby nas było stać, żeby lekarz na starcie zarabiał tak duże pieniądze. Daj Boże, żeby to się udało w kolejnych latach. Na pewno warto wyznaczyć jakiś harmonogram i plan i go realizować.

 

Zastanawiam się, czy problemy służby zdrowia nie są takim gorącym kartoflem, który sobie kolejne ekipy przerzucają. Ten protest, na który rezydenci zwracają uwagę, jest niebezpieczny. Brakuje pielęgniarek. W Małopolsce każdego roku powinno rozpoczynać pracę 600 nowych pielęgniarek, do zawodu trafia połowa. Jak chodzi o lekarzy, to w Polsce na 1000 mieszkańców mamy 2,2 lekarza. To najniższy wskaźnik w UE. Istnieje obawa, że za 10-20 lat kryzys będzie gigantyczny. Nie wiem, kto wtedy będzie rządził, ale wtedy ta ekipa będzie miała pecha. Będzie musiała skonsumować najgorsze konsekwencje zaniechań w służbie zdrowia.

- Tak. Dlatego nawet mój zespół podjął analizę, skupiając się na szpitalnym zmieniającym się demograficznie społecznie. Raport jest prawie gotowy, wnioski mogą być pomocne. Społeczeństwo się starzeje. Coraz więcej osób będzie potrzebowało pomocy. Jesteśmy zainteresowani, żeby młodzi lekarze i pielęgniarki zostali tutaj.