Jeszcze jako pacholę słyszałem od mamy: jak wsiądziesz do szesnastki, to nigdy się nie zgubisz. Bo niby gdzie miałbym się zgubić: na trasie Cent.Adm. HiL - Mistrzejowice? Przecież te dwa miejsca to jak Rzym i Jeruzalem, albo początek i koniec naszego świata. 

Przepaść na tej trasie to jak zgubić się dziecięcym pokoju: może z przyklejonym nosem do szyby empiku w Centrum, albo wzrokiem do fotografii w gablotach kina Świt. Co innego w takim Podgórzu: wystarczyło wsiąść do autobusu 125, by na Rynku Podgórskim spotkać lud dziwny, który w sklepie wędkarskim przy Smolki sprzedaje żywe robaki. To tak, jakby wyobrazić sobie ósemkę, która na przekór światu znowu jeździ z Borku Fałęckiego na Cichy Kącik. No tak, powie ktoś, przecież nie ma takiej tasy, jak Borek-Cichy Kącik, tak jak nie ma takiego miasta jak Londyn! I ma rację, bo azymuty to nie zabawa wariata.

I jeśli teraz padnie pytanie, to w takim razie, z której to pętli odchodzi tramwaj na Dajwór, to odpowiem: we śnie, o świcie.

 

 

 

Jacek Bańka