Zapis rozmowy Jacka Bańki z posłem PiS, Edwardem Siarką.

 

Komisja Europejska daje czas do poniedziałku na konkretne kroki ws. TK. Minister Szymański mówi, że do poniedziałku nic się nie zmieni. To strategia na przetrzymanie?

- Jak rozumiem wypowiedź pana ministra to ona jest wyrazem opinii, że musimy te sprawy rozwiązać w kraju. Opinia Komisji jest elementem, który pokazuje, że jesteśmy w gronie państw UE, respektującym wartości demokratyczne. Z tą opinią trzeba się liczyć, ale tak czy tak rozwiązanie będzie należało do nas. Problem w tym, że na dziś dokumentu nie znamy. MSZ go pewnie zna. Zobaczymy jakie są te treści.

 

Jak powinien zareagować rząd na to ultimatum?

- Reakcja rządu będzie łagodząca sytuację. Nie ma co podkręcać problemu, który trzeba rozwiązać u nas. W Sejmie są działania, żeby ten problem prawny został rozwiązany. To też problem polityczny. Od początku zwracamy uwagę, że jest to konflikt polityczny. Bez dobrej woli do rozmów, które były proponowane, problemu się nie rozwiąże.

 

Opozycja zaprasza na spotkanie we wtorek. Prezes Kaczyński i premier Szydło powinni przyjąć zaproszenie?

- Zaproszenie było do marszałka. Tylko PSL z tego skorzystał, co część członków PO i Nowoczesnej krytykowała. To forma porozumienia. Trudno ocenić jaka będzie postawa rządu wobec tej propozycji, ale na pewno jak mamy oficjalne spotkanie i opozycja nie przychodzi to nie łagodzi to konfliktu.

 

Czyli możemy się spodziewać, że zaproszenie zostało już odrzucone?

- Do tego spotkania pewnie nie dojdzie.

 

Może takie spotkanie powinno zostać zwołane przed poniedziałkiem? Może taka propozycja powinna być?

- Tu jest dużo propozycji a trzeba to spokojnie rozwiązać. Muszą być jasne propozycje co do wyjścia z tego pata. Do tego jest potrzebna wola polityczna. Tu jest więcej polityki.

 

Pan się nie boi drugiego etapu procedury kontrolnej? Już go widać na horyzoncie.

- Jakby się okazało, że mamy taką procedurę to będzie dalsza eskalacja problemu a i tak będziemy to musieli rozwiązać na gruncie prawa polskiego. Nikt się nie zgodzi na przyjęcie rozwiązań zaproponowanych przez KE czy organy zewnętrzne. To nie wchodzi w rachubę. Te organy mogą pomóc. Jak partnerzy nie chcą rozmawiać to czasem organ niezależny może być pomocny. Zobaczymy co się będzie działo.

 

Mówi pan o mediacji?

- Tak. To nie jest koniec tej sprawy. Tak mi się wydaje.

 

Mówimy o tym od miesięcy. Polaków to już pewnie nudzi.

- To prawda. Wszystkie strony konfliktu muszą się spotkać przy stole. To jest miejsce do tego, żeby wypracować kompromis.

 

Teraz Rabka. To pana rejony. Burmistrz Rabki rozważa skargę sądową na Polski Alarm Smogowy za rzekome psucie dobrego imienia miasta. Słusznie? Jest nagonka medialna?

- Chcę powiedzieć, że znam problemy Rabki od roku 1990. Byłem radnym w Rabie Wyżnej i wójtem gminy. Sąsiadujemy ze sobą. U siebie poczyniliśmy duże kroki w zakresie ochrony środowiska. Gmina jest zgazyfikowana od strony Rabki. Rabka ma od początku samorządu problemy. One do dziś nie są rozwiązane. Nieszczęściem jest nieuregulowana kwestia własności. Miasto żyje z uzdrowiska. To obszar ochrony zdrowia, który dotknęły reformy. Miasto nie zawsze przed tym skutecznie się broniło i dziś jest problem zanieczyszczenia. Znam ten program, który został pokazany. Zarzut od strony pani burmistrz polega a tym, że urządzenia nie były na tyle certyfikowane, żeby wyniki były wiarygodne. To zarzut wobec osób realizujących program, który pokazał problem powietrza w Rabce.

 

Przeczytaj: Burmistrz Rabki zarzuca PAS nagonkę medialną. Sprawa skończy się w sądzie?

 

Przede mną jest zestawienie Urzędu Marszałkowskiego: „Poziom realizacji przez gminy celów w zakresie ograniczenia emisji pyłu PM 10”. Kraków zrealizował to w ponad 30%, Tarnów w ponad 10%. Rabka Zdrój – 0,1%.

- Nie znam tego dokumentu. Nawet jak dzisiaj taki dokument by był i jest on prawdziwy to cały czas problem polega na tym jak oceniamy pozyskiwanie danych. Czy one są na tyle wiarygodne, że nie powodują stawiania Rabki, jako miasta nie dbającego o powietrze. Musi dbać. Pytałem ostatnio o to pana ministra. Jest problem na gruncie prawa. Nie ma wielkiej swobody w badaniu jakości powietrza. Są rygory, które to narzucają, ale nie w tym rzecz. Ważne, żeby właściwie interpretować te wyniki. Możemy bazować na zdarzeniach jednorazowych czy ekstremalnych. Przy badaniach często wiatr czy zamglenie powodują chwilowe przekroczenia, które w całości roku nie powodują tragicznego stanu powietrza. W Rabce tak nie jest, ale nie jestem specjalistą.

 

W pana ocenie w Rabce oddycha się czystym powietrzem?

- Według mnie przez większość roku tak. Mogą być w zimie takie okresy, że jest problem. Ten problem mają właściwie wszystkie miasta. Rabka od tego drastycznie nie odbiega. Samymi zakazami polityki w zakresie powietrza nie uregulujemy. Do tego potrzebne są pieniądze i stopniowe zmiany, które poprawią jakość powietrza.