Wojtek Musiał, miejscowość Kościejów gmina Racławice: Prowadzimy gospodarstwo rolne rodzinne o powierzchni 30 hektarów. Głównie zajmujemy się hodowlą bydła mięsnego i uprawą zboża.

Dlaczego zdecydował się pan protestować razem z innymi rolnikami?

Nie zgadzamy się na to, co się w tym momencie dzieje u nas w kraju. Przepływ zbóż, produktów rolnych to nas zabija. Wszystko się tłumaczy inflacją, podwyżkami. W tym momencie mamy pszenicę tutaj w Działoszycach na skupie 520 zł, która była wcześniej po 150 160 zł. Ceny chleba i wszystkich produktów zostały utrzymane.

Można z tego w tym momencie wyżyć?

W tym momencie nie idzie z rolnictwa wyżyć. Gdyby nie było dochodów dodatkowych, to jest bardzo wielki problem. I ja podziwiam wszelakich rolników, którzy na powierzchni 30 ha potrafią wyżyć z rolnictwa. Nie ma takiej produkcji.

Czasami w Krakowie pojawiają się takie głosy, że przyjeżdżają rolnicy, protestują, a wcale im tak nie jest źle, bo ciągniki za czasami kilkaset tysięcy złotych, inny sprzęt, no to chyba pieniądze mają.

Ciągniki, którymi jeździmy, są w większości ciągnikami nie naszymi, tylko własnością banku. Nie kupimy sobie fajnego Mercedesa, tylko potrzebny nam jest ciągnik, żeby wyjechać w pole. Przyjeżdża dużo ludzi z miasta przykładowo po jajka, po mięso. Oni chcą takiego produktu.

Jesteście w stanie rywalizować z tymi produktami z hipermarketu?

Nie jesteśmy, bo tu idzie na ilość. My idziemy na jakość. A tu w tym momencie zabija nas ilość i nie jesteśmy w stanie. Nie wytrzymamy takiego napływu produktów rolnych z Ukrainy. Nie jesteśmy w stanie jako kraj przetworzyć i żeby dodatkowo jeszcze było ciągnięte to z naszego rolnictwa.

Dzisiaj blokujecie większość miast w Polsce. Czego się domagacie od rządu?

Przede wszystkim zniesienia Zielonego Ładu. To jest parodia. Z dopłat bezpośrednich wypłaty natychmiastowe, ponieważ wiosna nadchodzi, rolnicy potrzebują zainwestować w nawozy, w paliwo. Dopłaty do paliwa i oczywiście zamknięcia dopływu produktów rolnych z Ukrainy.

Co takiego złego jest w tym Zielonym Ładzie, że tak protestujecie?

My jako rolnicy o ekologię sami dbamy. W tym momencie było ugorowanie, które jest zawieszone, ale jest tylko zawieszone. Wyłączyć część produkcji, zostawić część pola. Dawniej dostałoby się za to karę pałą po łbie, jakby ktoś zostawił jakiś tam zagon pola nieuprawiany, a w tym momencie nas się zmusza, żeby zwiększać ugorowanie. Co to za pomysł w ogóle. Rolnicy są jak pszczoły. Jeśli my padniemy, reszta też powoli padnie.