Dwaj finaliści czerwcowych mistrzostw świata zmierzyli się na murawie, która w czerwcu 2017 przyjechała z plantacji pod Budapesztem. Boisko stanowiło prawdziwie wiosenny element, co nie mogło dziwić, jako że od październikowych eliminacji ME U-19 nikt na nim nie grał, a od stycznia trawa była podgrzewana i przykrywana podczas większych mrozów.

Kibiców na stadionie powitali spikerzy zachęcający - także po śląsku - do dopingu. Obie flagi na boisko wnieśli przed spotkaniem górnicy i pracownicy Polskiej Grupy Górniczej ubrani w galowe mundury.

Już przed meczem sporym wzięciem cieszyła się oferta 38 kiosków gastronomicznych, uruchomionych po raz pierwszy po oddaniu obiektu do użytku po modernizacji. Mimo raczej zimowej temperatury sporym wzięciem cieszyły się stoiska z napisem „beer only”.

Towarzyski mecz z Koreą był 56. występem biało-czerwonych na tej arenie. Ostatni pojedynek przed modernizacją rozegrali tam 14 października 2009, przegrywając w eliminacjach mistrzostw świata ze Słowacją 0:1. To było smutne widowisko, kończące nieudane dla Polaków kwalifikacje. Po zwolnieniu Holendra Leo Beenhakkera kadrę prowadził Stefan Majewski. Na trybunach zasiadło ok. pięciu tysięcy kibiców z powodu zimowej aury i bojkotu działań PZPN.

Dwa tygodnie później rozpoczął się ostatni etap modernizacji chorzowskiego stadionu. W lipcu 2011 doszło jednak do awarii podczas podnoszenia konstrukcji linowej dachu nad widownią. W efekcie "Dzień otwarty" odbył się dopiero 1 października 2017 i przyciągnął w ciągu kilku godzin ok. sto tysięcy zwiedzających.

We wtorek na widowni było 53 129 ludzi, czyli blisko komplet. Podczas śpiewania „Mazurka Dąbrowskiego” kibice utworzyli wokół murawy gigantyczną biało-czerwoną flagę, ułożoną z przygotowanych przez organizatora kawałków folii. Potem była „meksykańska fala” i okrzyki radości po golach biało-czerwonych. Według wskazań stadionowych mierników natężenie dźwięku w tych momentach przekroczyło 107 decybeli.

Pod koniec meczu jeszcze raz został odśpiewany hymn narodowy, tym razem a capella. Dobre humory sympatyków polskiej drużyny popsuły na krótko dwie bramki zdobyte przez Koreańczyków w ostatnich minutach, ale po uderzeniu Piotra Zielińskiego, dającym Polakom wygraną, trybuny znów „eksplodowały”, a ekipę Adama Nawałki pożegnało gromkie "dziękujemy".

PAP/KN